Epilog

257 14 2
                                    

Epilog tak naprawdę napisałam po finale Supernatural. Chyba aż tak mną wstrząsnęło zakończenie jakie nam sprawili, że nie mogłam zostawić epilogu bez jakichkolwiek zmian. I wydaje mi się, że jest tu zdecydowanie więcej mojego serca i emocji niż w pierwotnej wersji. Chciałam też w jakiś sposób pożegnać postać Deana Winchestera, ponieważ dużo on dla mnie znaczył i chyba po prostu sama dla siebie potrzebowałam to zrobić.

Tak czy inaczej, dziękuję Wam bardzo, że zechcieliście przeczytać moje opowiadanie i w jakimś stopniu polubiliście mój sposób pisania. Kilka miesięcy temu zastanawiałam się czy nie poprawić niektórych rozdziałów, nie oszukujmy się mój styl pisania zmienił się diametralnie od 2016 roku i teraz jak to czytam, to wiele sytuacji napisałaby inaczej. Jednak zostawiam te opowiadanie takie jakie jest, zostawiam sobie pamiątkę tego jak zaczynała się moja przygoda z pisaniem. Mam w planach opublikowanie kolejnego opowiadania ( i to już nie będzie fanfiction), więc wyczekujcie na powiadomienia. Zjawię się w najmniej spodziewanym momencie.

Jeszcze raz dziękuję Wam. Trzymajcie się ciepło. Elo.


Siedziałam skulona pod zimną ścianą budynku i wpatrywałam się w gruz, który znajdował się przede mną. Pyłki marmuru jeszcze gdzieniegdzie unosiły się w powietrzu i powoli spadały na ziemię. Przygładziłam, już któryś raz z kolei rozczochrane włosy i spojrzałam na niebo. Gwiazdy powoli bladły, a ciemny kolor nocnego nieba tracił swój blask. Miałam nadzieję, że zdąży przed świtem i wróci do mnie. Przecież zawsze wracał.

I gdy podniosłam się i miałam planować swoją drogę ucieczki, usłyszałam z oddali silnik samochodu. Po chwili moim oczom ukazała się Impala, troszkę zakurzona. Auto zatrzymało się przed zburzoną posesją, a z niego wyszedł Dean Winchester. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok i podeszłam do niego najwolniej jak potrafiłam. Nadal ciężko było mi kontrolować nadnaturalną szybkość wampirów.

- Jules. - powiedział, a moje uszy doznały największego ukojenia, słysząc jego niski głos.

Wpatrywałam się w niego, a do moich oczu napływały łzy. Ale wiedziałam, że nie mogłam się rozpłakać, jeszcze nie, nie w tamtym momencie. Jego twarz była bardzo zmęczona, choć starał się to ukryć. Cienie pod oczami były bardziej widoczne niż poprzednio, a usta delikatnie suche. Jednak jego oczy nadal patrzyły na mnie tak samo. Z miłością.

- Co z Samem? - zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.

- Wszystko dobrze. Czekałem aż zaśnie, bo nie chciałem mu mówić, że prawdopodobnie przeżyłaś. Jest pewny, że tam zostałaś i poświęciłaś swoje życie. Nie chciałem mu tego mówić, bo sam chciałem sprawdzić czy rzeczywiście ci się udało uciec z budynku. I jesteś.

- I niech tak zostanie. - przerwałam mu - Juliette Parker zginęła podczas wybuchu bomby w tamtym budynku, a ty odnalazłeś szczątki jej ciała i spaliłeś, jak na prawdziwego łowcę przystało. Nie chcę, żeby Sam oglądał mnie taką jaką się stałam. Proszę, powiedz mu, że bardzo go kocham i będę za nim tęsknić.

Z trudem te słowa przechodziły mi przez gardło. Ale taka była prawda. Już nigdy nie będę tym kim byłam wcześniej. Poczułam nagle jak Dean łapie mnie za dłoń i splata nasze palce. Wzdrygnęłam się lekko na to jak bardzo gorąca była jego dłoń. On pewnie też tak zrobił, czując bijące ode mnie zimno.

- Dlaczego to brzmi jak pożegnanie? - zapytał, patrząc w moje oczy i zaciskając szczękę.

- Bo tak jest. - powiedziałam powoli, a moje oczy były pełne łez jak jeszcze nigdy przedtem. - Dobrze wiesz, że nie mogę z wami zostać. Że nie mogę z tobą zostać. Nie w takim wcieleniu.

- Przecież z tym można normalnie funkcjonować. Wystarczy trochę treningu i silnej woli. Pomogę ci w tym.

Och, mój Dean. Mój kochany Dean Winchester, który nigdy się nie poddaje. Zawsze podziwiałam jego determinację i chęć pomocy bliskim. Był dobrym chłopakiem. Najlepszym. Ale dla mnie już nie było żadnej pomocy, żadnego ratunku.

Przyłożyłam dłoń do jego policzka i zaczęłam delikatnie głaskać jego skórę. Chłopak przymknął oczy i wtulił się w moją dłoń. Spod jego powiek uciekła jedna, samotna łza. Dobrze zadawał sobie sprawę z tego co miało nastąpić.

- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, Dean Winchester. - zaczęłam, a łzy spływały po moich policzkach z każdym wypowiedzianym słowem - Jesteś uczciwy, sprawiedliwy i dobry. Pod każdym względem. Nie zapomnij o tym nigdy, proszę. Znam cię już ładnych parę lat i wiem, że po moim odejściu nie dopuścisz do siebie nikogo. - splotłam nasze dłonie i mocno je ścisnęłam - Ale chcę ci obiecać, że będę się modliła za ciebie, abyś był bezpieczny. I pewnego dnia, w momencie, gdy będziesz potrzebował mojej pomocy najbardziej, Bóg ześle ci anioła. On ci pomoże i zostanie z tobą do samego końca. I może z czasem będziesz w stanie mnie zastąpić. I może z czasem pokochasz go tak bardzo jak ja kochałam ciebie przez te wszystkie lata.

Zielone tęczówki topiły się w oceanie łez, lecz żadna kropla już nie spłynęła po jego policzku. Uśmiechnęłam się w jego stronę, a powoli zasychające strużki łez pękały na mojej skórze. Zawsze myślałam, że wampiry wyzbywają się emocji, że stają się pustą formą, z której uleciała dusza ze wszystkim co było w nas dobre. A jednak stałam tam, przed miłością mojego życia, czując jak miłość przepełnia całą moją klatkę piersiową.

- Kocham cię, Dean. - powiedziałam powoli, podchodząc do niego jeszcze bliżej - Zawsze kochałam i będę kochać, bez znaczenia przez co przejdziesz lub kim się staniesz.

- Jules. - wychrypiał jakby po raz pierwszy był w stanie coś powiedzieć. Zamknął nagle oczy i pokręcił przecząco głową. Tym razem to on ujął swoimi dłońmi moją twarz i przybliżył do swojej. - Tak bardzo cię kocham.

Jego ciepły oddech drażnił moje usta, a nos delikatnie otarł się o mój. Mogłam usłyszeć jego szybko bijące serce i bałam się, aby nie wyskoczyło mu z piersi.

- Po prostu mnie pocałuj. Ten ostatni raz. Proszę. - wyszeptałam.

Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Nawet nie wiedziałam kiedy, ale znów zaczęłam płakać, a słone łzy, jedna po drugiej, wpływały na nasze usta. Jednak w tamtym momencie nic nie mogło być słone. Nie przy Deanie Winchesterze.

Oboje wiedzieliśmy, że jest to nasze ostatnie spotkanie, ostatni dotyk, ostatni pocałunek. Odsunęłam się delikatnie od chłopaka, spijając z jego ust wszystko co było w nim dobre. Objęłam go mocno ramionami za kark i przyciągnęłam do uścisku.

- Dbaj o Sama. - wyszeptałam mu do ucha, kiedy on gładził mnie dłonią po włosach - I pamiętaj, że Juliette Parker bardzo cię kochała.

- Będę tęsknił.

Z trudem odsunęłam się od chłopaka, ostatni raz zaciągając się jego zapachem i próbując zapamiętać go na resztę swojego życia. Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę i powoli zaczęłam się cofać. Uniosłam swoją otwartą dłoń w jego stronę, na co powtórzył mój gest.

- Hej, Jules! - usłyszałam jeszcze jego krzyk, gdy byłam bardzo daleko od niego - Nie zapomnij o mnie!

Spojrzałam w jego stronę i pomyślałam, że tak powinno wyglądać niebo. Chłopak opierał rękę o otwarte drzwi Chevroleta Impali '67, a jego skórzana kurtka wydawała się cięższa niż zazwyczaj. Włosy miał roztrzepane, a promyki wschodzącego słońca przebijały się przez niektóre kosmyki. Oczy miał utkwione we mnie i mogłabym przysiąc, że nawet z takiej odległości, widziałam ich zieleń, która zawsze potrafiła mnie uspokoić. I uśmiech. Ten zadziorny uśmiech, który skierowany był tylko do mnie. Taki był dla mnie Dean Winchester. I takim go zapamiętam.

- Ciebie?! Nigdy!

Way back to youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz