Rozdział 76: Sojusz Północy z Południem

169 16 3
                                    

***

- Skoro już przeszliśmy do tematu broni – podłapałam – Warto omówić kwestię współpracy zbrojnej.

Thengel skinął głową. Wraz z nim, Morweną, moim mężem oraz naszymi ważniejszymi doradcami omawialiśmy warunki zawieranego między Ereborem a Rohanem sojuszu. Bądź co bądź to właśnie on był powodem wizyty władców tamtej krainy w naszym królestwie. Czasy bardzo stopniowo, ale jednak, stawały się coraz bardziej niepewne, więc wypadało pomyśleć przyszłościowo. Jak to się mówi 'przezorny zawsze ubezpieczony'. Warto było obmyślić plany działań na pewne ewentualności, które kiedyś mogły stanąć nam na drodze.

- Oczywiście wszyscy zgadzamy się na wzajemną pomoc w razie wypadku...? – odezwał się król Rohanu na pewności, na co pokiwaliśmy głowami.

- Królestwo Ereboru zobowiązuje się do okazania wsparcia Rohanowi w razie potrzeby – potwierdził Thorin.

- Królestwo Ereboru zobowiązuje się... – mamrotał pod nosem Ori, zapisując jego słowa na długim pergaminie.

- Jak i Rohan wobec Ereboru – dodał Thengel, zerkając kątem oka na swojego nadwornego skrybę, który również sporządzał pierwotny obraz sojuszu od strony Rohanu.

- Ilu najwięcej żołnierzy bylibyście wysłać dla sprawy Ereboru? – zapytał mój mąż.

- Dysponujemy dosyć sporym wojskiem – mężczyzna podrapał się po brodzie w zamyśleniu – Ale też znaczną jego część stanowią jeźdźcy, którzy pilnują granic. Zostaje nam około dziesięciu tysięcy, z czego moglibyśmy wysłać od dwóch do trzech.

Wymieniliśmy z Thorinem spojrzenia, tym samym przeprowadzając kilkusekundową, niemą rozmowę. Oboje pokiwaliśmy głowami, zgadzając się ze słowami Thengla. Całkowicie odpowiadały one naszym oczekiwaniom, a nawet lekko je przewyższały.

- Zależy to oczywiście też od sytuacji – dodał król – Jeśli nie będziemy mieli problemów na południu, a potrzebna wam będzie większa pomoc, wyślemy więcej. A Erebor jakimi dysponuje siłami?

Spojrzałam w bok na stojącego w pobliżu Dwalina. Krasnolud nie tylko pilnował naszego bezpieczeństwa, ale i potrafił czasem coś wartościowego dopowiedzieć. Teraz akurat omawialiśmy sprawy z jego specjalizacji, więc z satysfakcją włączył się do dyskusji nawet na ten jeden krótki moment.

- Niecałe sześć tysięcy – podpowiedział.

- Rocznie przybywa średnio trzystu, może nieco ponad – dodał Thorin. – Więc mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku lat zbierzemy jeszcze trochę.

- Myślę, że do dwóch tysięcy będziemy mogli wysłać bez większego problemu – oznajmiłam. – W razie wypadku możemy liczyć na pomoc wojowników z Dale albo Leśnego Królestwa, więc damy radę.

Obaj kopiści dodali moje słowa do rękopisów, gdy pozostali władcy nie wyrazili wobec nich sprzeciwu. Założyłam nogę na nogę, skreślając kolejny punkt z listy w mojej głowie.

- Ile czasu może zająć droga armii z Rohanu tutaj? – zapytałam.

- Przy nie najgorszej pogodzie od trzech do czterech tygodni – odparł Thengel – Dodatkowo utrzymując dobre tempo.

- My nie mamy jeźdźców – zauważyłam, pocierając podbródek w zastanowieniu – Głównie piechotę, której możemy wręczyć kucyki na drogę. Mimo to myślę, że dotrą do Rohanu w ciągu jakiegoś miesiąca – zerknęłam na Thorina, który ruchem głowy potwierdził moje słowa.

- Nie są przyzwyczajeni do długiej drogi w siodle – dodał. – Aczkolwiek spróbujemy coś na to zaradzić. Nie zawsze można czekać aż tak długo.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now