Kilka godzin później, kiedy zrobiło się już całkowicie ciemno, a księżyc świecił na niebie, nadeszła pora, by wrócić już do swoich komnat. Królestwo już ucichło, a wszystkie dzieci zgromadzonych władców zniknęły w swoich pokojach, zostawiając dorosłych na pewien czas w spokoju. Z uwagi na godzinę oraz siedzenie do późna poprzedniego wieczora, oczy same zaczęły mi się już kleić. Pożegnaliśmy się z zaznajomionymi władcami, po czym wraz z Thorinem udaliśmy się na spoczynek.
Przez większość drogi niemal wisiałam na ramieniu męża, a ten nawet nie protestował. Musiałam wyglądać na poważnie zmęczoną, skoro postanowił nie zrzucać mnie z siebie. W ten właśnie sposób po jakichś dziesięciu minutach dotarliśmy do naszego pokoju. Przekroczywszy próg, wydałam z siebie potężne ziewnięcie.
W pomieszczeniu zapalonych było trochę świeczek, dzięki czemu było cokolwiek widać. W moje zaspane oczy rzucił się nieduży stoliczek, na którym stał srebrny talerz przykryty równie lśniącą , kopulastą pokrywką. Zmarszczyłam do siebie brwi, jednocześnie podchodząc do niego.
- Co to? – za ramieniem usłyszałam głos Thorina.
- Domyślam się, że jedzenie – odparłam, biorąc do ręki zauważoną przeze mnie karteczkę. – Od Thranduila? – zdziwiłam się. – Przez ostatnie kilka godzin siedział obok mnie...
- A to się dobrze składa, bo chyba zgłodniałem – powiedział.
- Dopiero wróciliśmy z kolacji! – załamałam ręce.
- Obiadu – poprawił. – Przez ostatnie trzy, cztery godziny żyłem o skromnych przekąskach i winie. Może tutaj jest w końcu coś konkretnego. Chociaż czekaj... – zatrzymał mnie, gdy już miałam podnieść przykrywkę – Nie sądzisz, że jest zatrute, prawda?
- Nie mogę z tobą – popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. – Dlaczego miałoby być zatrute?
- Cóż...
- Znamy się z Thranduilem tyle lat, a ty mu wciąż nie ufasz? – pokręciłam głową z politowaniem.
- Nie chodzi o to, że nie ufam, po prostu... jestem ostrożny – wytłumaczył.
- Chyba aż nadto – prychnęłam. – Nie przypominam sobie, by któreś z nas dało mu ostatnio powód, żeby otruwać nas po nocach – powiedziałam. – Poza tym sądzę, że Thranduil jest wegetarianinem, w którego jadłospis nie wchodzi krasnoludzkie mięso – zaśmiałam się.
Sięgnęłam z powrotem po pokrywkę, po czym zamaszystym ruchem uniosłam ją ku górze. Na ułamek sekundy zamarłam w bezruchu, gdy moim oczom ukazała się głowa Kathrin na talerzu, patrząca w moją stronę wytrzeszczonymi oczami.
Odskoczyłam od stolika z okropnym wrzaskiem, do którego dołączył Thorin. Pokrywka wypadła z mojej ręki, z brzękiem uderzając o podłogę. Przez mój i męża krzyk nie było tego nawet jednak słychać.
Niespodziewanie do moich uszu dotarł śmiech.
Niemal dławiąc się powietrzem przez zbyt gwałtowny wdech, przestałam krzyczeć, gdy gdzieś za nami rozległy się śmiechy jeszcze trzy. Obróciłam głową kilka razy na boki, po czym mój wzrok zatrzymał się na głowie córki, która zrobiła głupią minę, wywalając język, po czym też zaczęła się śmiać. Księżniczka wsunęła się pod stół, spod którego zaraz się bokiem wyczołgała. W talerzu, na którym przed chwilą spoczywała jej głowa, widniała okrągła dziura.
Byłam tak zszokowana całym obrotem wydarzeń, że nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Mogłam jedynie ogromnymi oczami patrzeć, jak spod łóżka wyczołguje się Frerin z Thelinem, Estel wychyla się spomiędzy komody a fotela, a Legolas wyłania zza zasłony przy wysokim oknie.
YOU ARE READING
Mój Arcyklejnot
FanfictionKontynuacja książki 'Forever Together'. Smaug nie żyje, podobnie jak Azog, Góra została odzyskana, a krasnoludy wreszcie są w domu. Arissa i Thorin rozpoczynają nowy rozdział w życiu jako władcy Ereboru i przywracają królestwu dawną świetność. Wszys...