VII. Noc.

14 6 18
                                    

Wróciłam tą samą drogą. Ludzi na ulicach było coraz mniej. Nie wiedziałam która jest godzina ani nawet jaki jest dzień. To wszystko coraz bardziej mnie przytłaczało. Nie najlepiej się czułam...

Gdy byłam już na miejscu,  weszłam tą samą dziurą, którą wcześniej wyszłam. Zastawiłam ją deskami, żeby nikt przypadkiem nie zauważył, że tu jestem. Mogło by to się źle skończyć. W końcu trafiłam do czasów, w których nie było za bezpiecznie... Chociaż nie należę do osób, które uwielbiają historię to i tak nie jestem z niej kiepska.

Włączyłam znowu latarkę i postanowiłam czegoś poszukać. Wiem, że to nie ładnie szperać w czyiś rzeczach, ale z uwagi na sytuację po prostu musiałam. Podeszłam do staromodnej meblościanki.
Zaczęłam zaglądać do szafek i szuflad. Nic ciekawego nie znalazłam... Tym razem poszłam do drugiego pokoju.
Po około 10 minutach znalazłam nóż oraz mały scyzoryk. Nóż owinęłam w ściereczkę i schowałam do torby. Scyzoryk położyłam na blacie stołu. Robiło się coraz chłodniej, przez co trochę się zmartwiłam. Znalazłam jeszcze zapałki, i stary, gruby koc.

Z braku lepszego pomysłu co dalej usiadłam na podłodze, okryłam się kocem (który wcześniej solidnie wytrzepałam) i wyciągnęłam kilka swoich rzeczy.

______________________________________________________

*nie wiadomo jaka data*

Drogi pamiętniczku...

Trafiłam gdzieś, lecz nie wiem gdzie. Nie wiem też po co. Ta noc będzie strasznie ciężka. Chociaż może się to okaże tylko snem? Jeśli nie, jutro spróbuje się czegoś dowiedzieć...

______________________________________________________

Postanowiłam przejrzeć jeszcze raz szkatułkę babci. Chociaż i tak nie wierzyłam, że znajdę np. guzik, który przeniósł mnie tutaj. Teleportery nie istnieją...

I miałam rację. Żadnego guzika nie znalazłam. Znalazłam za to starą mapę. Nie było jej wtedy, gdy oglądałam zawartość puzderka. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie, co ja gadam. Byłam PEWNA, że jej tam nie było...

Zrobiłam trochę miejsca na podłodze obok i rozłożyłam ją całą. Zwinęła się, więc podłożyłam pod jej rogi kilka przedmiotów. Cały czas przyświecając sobie latarką analizowałam papier. Mapa obejmowała naprawdę spory obszar miasta.

- Przynajmniej wiem, gdzie jestem. - dodałam sobie otuchy.

Z geografii akurat byłam niezła, więc od razu znalazłam miejsce, w którym obecnie byłam. Wyciągnęłam długopis i postawiłam tam mały krzyżyk.

Była to mapa Warszawy i jej okolic. Dokładnie postudiowałam papirus, po czym schowałam go do torby.

Zastanawiałam się po co tu jestem. Może mam jakąś misję do wykonania? Coś szczególnie ważnego? Tylko pytanie brzmi CO?

Gdy usłyszałam swój brzuch, od razu przypomniało mi się, że nie miałam jedzenia, ani nawet wody. Co gorsza - nie miałam pieniędzy, żeby to sobie kupić.

- Za jakie grzechy. - powiedziałam w przestrzeń z wyrzutem.

Postanowiłam sobie poczytać. Oczywiście nad latarką. Nie miałam lepszych pomysłów na zajęcie sobie czasu.

W pewnym momencie usłyszałam głośny harmider. Coś jakby przewrócone krzesło. Prawdopodobnie w sąsiednim pokoju. Wystraszyłam się. W tej również chwili zgasła mi latarka.

- Mogłam się tego spodziewać. Nie potrzebnie ją zużywałam. - pomyślałam i przybiłam sobie mentalnego face-palma.

Wodziłam wzrokiem po ciemnych konturach mebli. Wzrok jeszcze słabo przyzwyczaił się do ciemności. Podskoczyłam gdy dźwięk się nasilił. Coś ewidentnie się do mnie zbliżało. W ciemności zobaczyłam tylko świecące się na jaskrawo oczy.
Powoli odsuwałam się od źródła dźwięku. Z torby zaś odruchowo wyciągnęłam nóż.
Cała się trzęsłam. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam.

To "coś" rykło dosyć przeraźliwie. Coś jakby warknięcie.

Odsuwałam się coraz gwałtowniej. Jednak na nic. Bestia, bo tak ją nazwałam w myślach, po prostu wskoczyła na mnie z impetem...

ZAGINIONA - Szafir & Wilk...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz