IX. Wypadek.

14 5 20
                                    

Szłam chyba przez kolejne 4 godziny. Pies człapał się za mną ewidentnie zmęczony. Było już grubo po 15...

Idąc przez miasto, czułam się coraz gorzej. Kręciło mi się w głowie, byłam osłabiona. Na ulicy stało sporo ludzi. Byli nawet polscy żołnierze w mundurach wojskowych.

W pewnym momencie straciłam równowagę. Chyba zemdlałam. Nie wiem dokładnie. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ostatnimi dźwiękami, które usłyszałam, były kolejno: czyjś krzyk, pisk opon oraz szczeknięcie Pioruna...

***
Obudziłam się w dość ciemnym i obskurnym miejscu. Pachniało wilgocią i stęchlizną. Po rozejrzeniu się mogłam jednak powiedzieć, że wystrój był skromny ale nie brzydki. Próbowałam wstać, ale wszystko mnie bolało.

- Halo! Czy ktoś tu jest? - zawołałam niepewnie. Byłam przykryta kocem.

Gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi trochę się zlękłam. Rozejrzałam się jeszcze raz - tym razem bardziej gwałtownie. W pewnym momencie zauważyłam postać. Z obawy przed nią krzyknęłam.

Owa postać podbieła do mnie i zatkała mi usta swoją dłonią. Wtem ugryzłam ją niespodziewanie.

- Uspokój się. Uratowałem Cię. Dziękować nie musisz, ale przynajmniej mnie nie gryź. - zaśmiał się.

- Jak mnie uratowałeś? - zapytałam. Dziwne pytanie na początek. Mogłam przecież zapytać kim jest.

- No.. po prostu. - przeczesał włosy ręką. - stałem na chodniku, a ty przechodziłaś. W pewnym momencie zemdlałaś i prawie wpadłabyś pod samochód, co byłoby naprawdę pechowe, gdyż samochody jeżdżą tu rzadko. - uśmiechnął się.

- Aha... Dzięki.

- Nie ma sprawy. Szukałem Cię od kilku godzin. Uciekłaś mi. Trzymaj się blisko mnie. - powiedział odchodząc.

Aha czyli mam się słuchać nieznajomego chłopaka? Po moim trupie. Sama sobie poradzę. Hm.. ale gdzie moja torba? Próbowałam wstać, ale prawie upadłam. No właśnie - prawie. Chłopak z stąd z owąd zjawił się w pokoju. Złapał mnie w talii i delikatnie posadził na łóżku. Usiadł obok.

- Leż i odpoczywaj. Jesteś wycieńczona. Zaraz dam Ci coś do jedzenia. A i jest jeszcze jeden problem. - spojrzałam na niego pytająo. - Twój pies chyba mnie nie lubi. - znowu się zaśmiał.

- Gdzie on jest?! - po raz kolejny prawie krzyknęłam.

- Cii... Jest w kuchni. Zaraz go przyprowadzę. Jeśli oczywiście wcześniej mnie nie zje.

Gdy chłopak wypełnił swoją obietnicę, Piorun od razu wskoczył w moje ramiona.

- Auć... - jęknęłam z bólu.

- Co się stało? - zapytał nieznajomy, wchodząc akurat do pokoju z dwoma porcjami ciepłej zupy.

Postawił talerze na stole znajdującym się po środku pokoju, po czym podszedł do mnie.

- Nic takiego. - odrzekłam. - zraniłam się nożem w bok.

- Pokaż, obejrze.

Odwiązałam szalik. Chłopak mógł teraz przyjrzeć się mojej ranie.
Wyglądał na kogoś kto się zna. Jednocześnie był strasznie delikatny.

Poszedł chyba po coś w rodzaju apteczki. Odkaził ranę, po czym ją zabandażował.

- No, będziesz żyła. - obdarzył mnie uśmiechem. - A teraz choć. Zjedzmy coś. Twój piesek już jadł.

Chciałam wstać, ale nadal byłam osłabiona.

- Pomóc? - zaoferował się mój towarzysz.

- Dzięki, poradzę sobie.

Kiedy już w końcu doczłapałam się do stołu, zjedliśmy wspólnie posiłek. Nie wiem kto go przyrządzał, ale zdecydowanie się postarał.

- Zostaniemy tu do jutra. Jutro natomiast ruszamy w drogę. - powiedział tylko i wyszedł.

Nie wiedziałam co myśleć. Po krótkiej naradzie wewnętrznej postanowiłam jednak trzymać się blisko chłopaka. Znaczy nie aż tak blisko. On przynajmniej zna ten świat, ja nie.

Kiedy zauważyłam, że nie ma go w domu wstałam, by dokładniej się rozejrzeć.

Domek, jak już wcześniej zauważyłam miał tylko dwa "pokoje". Ten - większy w którym się obudziłam, i drugi - mniejszy, w którym mieściła się kuchnia. Była jeszcze malutka wnęka, zrobiona jakby na wzór toalety.

- Co? Już zwiedzasz kąty? - zapytał chłopak, wchodząc do kuchni.

- Co?... nie, jasne, że nie. - odparłam z zakłopotaniem.

Chłopak zaprowadził mnie do pokoju obok. Zaczęliśmy rozmawiać. W sumie to o niczym. Nic o sobie nie powiedział, co zaczęło mnie niepokoić...

***
Słońce pięknie zaszło za horyzont, nastała ciemność.

- Em.. nadal nie powiedziałeś mi nawet jak masz na imię. - odezwałam się do chłopaka w pewnym momencie.

- ...mów mi... Michał. - odrzekł po któtkiej chwili.

- Jasne, więc Michał jest tu jakieś miejsce gdzie mogłabym się umyć?

- Jeśli chcesz się przeziębić to tak. Na Twoim miejscu poczekałbym do jutra, ale proszę, chodź.

Uparłam się, więc chłopak zaprowadził mnie do tego miejsca. Dał mi ręcznik i jakąś swoją koszulkę. Hm w sumie nie miałam wyboru więc ją wzięłam.

Gdy już zakończyłam czynność przyznałam chłopakowi rację. Było strasznie zimnoo. Od razu weszłam pod koc.

- Zimno? A nie mówiłem? - uśmiechnął się.

- Zimno, zimno...

- No dobrze, żebyś nie czuła się samotna też pójdę skorzystać z "wanny". - zaśmiał się.

Dziwne to było, nie powiem, że nie. W czasie gdy nie było chłopaka zajęłam się czytaniem lektury, używając przy tym płomienia świecy. Jednak długo nie poczytałam. Po około 15-nastu minutach usnęłam...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 21, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZAGINIONA - Szafir & Wilk...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz