ROZDZIAŁ 17

971 18 10
                                    

Leniwie otworzyłam oczy i zaczęłam się przeciągać. Massimo przegryzł dolna wargę, leniwie zarzucił swoją nogę na moje udo i swoim już twardym kutasem zaczął ocierać się o moją łechtaczkę. Na początku poddałam się temu, po czym przypomniałam sobie o wczorajszym dniu i o kłótni.

-Seks tego nie załatwi- powiedziałam podniesionym głosem, wstając z łóżka

-Musimy porozmawiać. Nie wymigasz się od tej rozmowy

-Lauro

-Nie Don!

-Dobrze. Lauro dobrze wiesz kim jestem i czym się zajmuje. Sama nie raz przekonałaś się co może się stać. Nie pozwolę żeby znowu ci się coś stało

-Nie możesz mnie tak kontrolować

-Dlatego chodzę na terapie

Słysząc to kąciki moich ust się uniosły do góry. Massimo widząc to podszedł do mnie i obiło mnie ramieniem. Bardzo się zmienił. Kiedyś dostałabym opierdol roku a teraz? Teraz przyznał mi racje. Stojąc tak w tulona w niego zaczęłam wspominać nasze wspólne chwile.

-Dziękuje, Dziękuje za te 365 dni które mi dałeś za to że mnie porwałeś. Dziękuje- mówiłam płacząc

-Dziękuje za uratowanie mi życia- powiedział i jeszcze bardziej mnie przycisnął do siebie

Massimo przygotował dla mnie śniadanie, co prawa nie był mistrzem gotowania ale liczył się gest. W całkowitym spokoju zjedliśmy śniadanie i poszliśmy oglądać telewizje. Nudząc się nagle usłyszałam zdanie- ,,Marcelo Nacho Matos syn Pana Fernando Matosa nie żyje" słysząc to moje serce stanęło i przestałam oddychać odrazu pomyślałam o tym że Czarny mógł to zrobić

-Powiedź że tego nie zrobiłeś. Massimo! Obiecałeś!- krzyczałam tłumiąc płacz

-Obiecałem ci coś i dotrzymałem słowa, a ty się uspokój

-To kto zabił Nacho jak nie ty?- spytałam z pretensjami

-Nie wiem ale ja tego nie zrobiłem

-To kto?- uspokoiłam się

-Marcelo miał wiele wrogów, przez to że cię porwał stał się ,,popularny" w gronie mafii i przez ostatni czas nazbierało się mu wiele wrogów

Było mi głupio. Odrazu oskarżyłam Massimo chociaż ten nic nie zrobił.

-Przepraszam- wydukałam

-Ja...

-Już nic nie mów- przerwał mi Don a ja umilkłam

Odczuwałam smutek i tęsknie w stosunku do Nacho, było to dziwne bo przecież tak bardzo mnie skrzywdził. Jednak niepodważalnym faktem było to że na Teneryfie bardzo się zżyliśmy i byliśmy jak najlepsi przyjaciele. Nie dochodziło do mnie to co się stało zaledwie kilka minut temu, wolałam by żył. Otrząsnęłam się z myśli i postanowiłam już nie wspominać Komorowego chłopca ani tego co było na wyspach. Zamknęłam tamten rozdział, teraz jestem z Donem.

-O czym myślisz?- zapytał podejrzliwie

-O jutrzejszych urodzinach- blefowałam, Boże byle by się nie domyślił

Chyba uwierzył bo nic nie odpowiedział i wrócił do oglądania telewizji. Leżąc już tak pare godzin nagle przypomniało mi się o tym że nie mam co na siebie włożyć i będę musiała wybrać się na zakupy. Poinformowałam Czernego o swoich planach, on jednak wolał zostać w domu. Zakupy upłynęły mi przyjemnie patrząc na to czego się dzisiaj dowiedziałam. Kupiłam pare par botów, 2 sukienki, 3 koszulki i 1 koszule. Wracając do domu było po 15 a wiec rodzice powinni zaraz być w domu.

-Hej!- krzyknęłam w chodząc do domu i sprawdzając czy rodzice już są. Jednak nikt mi nie odpowiedział

Zaraz po wejściu przywitał mnie tata i poinformował że jedzie na przejażdżkę autem z Massimo. Tata uwielbiał szybkie auta, ogólnie interesował się motoryzacją tak samo Czarny. O dziwo byłam zmęczona, co prawda nic takiego nie robiłam, ale to może przez natłok informacji. Siedząc i się nudząc, przyszła mama do domu. Gdy dowiedziała się o tym co teraz robi tata i Don zaczęła roztaczać wizje tego co może ale nie musi się stać.

-Muszę się czymś zająć. Ugotujemy obiad!- nie byłam szczególnie zadowolona z tego pomysłu ale przytaknęłam.

-Muszę o to spytać. Czy to auto ma jakieś ograniczenia prędkości?

-Niestety muszę cię zmartwić ale no nie ma- w tym samym momencie do domu wszedł tata i Don uradowani jak małe dzieci

Podczas obiadu opowiadali co robili a Klara słysząc to przewracała tylko oczami.

-Massimo chodźmy do pokoju. Jestem zmęczona- wyszeptałam wprost do jego ucha

Czarny wstał od stołu, kulturalnie podziękował a następnie udaliśmy się do pokoju.

-Idę się umyć- powiedziałam i poszłam w stronę łazienki

-Dobrze- odpowiedział

Ogoliłam się i umyłam włosy. Wszystkie czynności zajęły mi ponad godzinę, zapewne zeszło by mi dużej gdyby nie to że mama też musiała iść się umyć. Ubrana w szlafrok poszłam w stronę pokoju. Wchodząc zauważyłam że Don z kimś rozmawia, z tonu rozmowy wynikało że nie był przychylny temu co ta druga osoba mówiła.

-Co się stało?- spytałam gdy się rozłączył

-Domenico i Olga biorą ślub- słysząc to zaczęłam biegać i skakać po pokoju

-Super! Super!- wykrzywiałam, po paru minutach uspokoiłam się i usiadłam na łóżku

-Kiedy? Gdzie? Jak?- dopytywałam

-W maju, pod koniec. Olga zażyczyła sobie żeby było to lato. Nie wierze że mój brat będę się żenił

-No a ja nie wierze że Olga będzie żoną- powiedziałam z lekkim niedowierzaniem

Gdy byłyśmy nastolatkami Olga zawsze powtarzała że nigdy nie będzie żoną i nie będzie miała rodziny. Nigdy nie zakochała się w nikim na prawdę, była w wielu związkach ale raczej nie były one poważne. Czarny porwał mnie a ja porwałam Olgę w ten świat. Myśle że przygoda którą zafundował mi zmieniła nas wszystkich. Kolejny dzień, pełny informacji. Wzięłam telefon i wybrałam numer Olgi w tym czasie Czarny poszedł się umyć

-Olgaaa!!!!!- piszczałam do telefonu

-Larii- wykrztusiła przez łzy

-Czemu mi nic wcześniej nie powiedziałaś?

-Lari, to się stało chwile temu, ja dalej nie dowierzam że za 3 miesiące wychodzę za mąż

-Ale cieszysz się?

-Tak i to bardzo

-Jutro pogadamy, idę nacieszyć się moim przyszłym mężem- i wcisnęłam czerwoną słuchawkę

Położyłam się do łóżka. Było wcześnie dość bardzo wcześnie bo raczej należałam do nocnych marków. Przynajmniej się wyśpię- pomyślałam i zasnęłam

Odrazu gdy się obudziłam spojrzałam na zegarek. Było po 9, czyli nie zaspałam. Czarnego już nie było. Wstałam i zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam....

Kolejne 365 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz