ROZDZIAŁ 20

934 21 7
                                    

Kontynuował Dakoza:

-Ciąża ma około 3 tygodnie

Słysząc to w środku zaczęłam cieszyć się jak mała dziewczynka. To nie było dziecko Nacho, było to niemożliwe. Lekarz dał mi zrobione zdjęcia dziecka i wraz z Olą wsiadłyśmy do auta.

-Olga to nie jest dziecko Nacho!!!- zaczęłam piszczeć

-Lariiii będziemy matkami. Aaaa!- krzyczałyśmy razem. Po moich i Olgi policzkach zaczęły cieknąć zły, szczęścia.

-Nie wierze w to

-Ja też

Siedziałyśmy tak jeszcze przez 10 minut, ciesząc się i płacząc. Całkowicie zapomniałam że wyszłam z domu nie informując Czarnego o swoich planach. Kurwa- zaklnęłam w myślach. Siedząc tak i płacząc na parkingu usłyszałyśmy pukanie w szybę. Był to Czarny.

-Mała co się dzieje, gdzie ty w ogólnie jesteś?

-Na parkingu- odpowiedziałam a Olga zaczęła się śmiać

-Zostawię was samych- powiedziała Olga po Polsku

Wysiadłam z auta i przytuliłam Massimo do siebie. Chciałam mieć z nim dzieci, wiedziałam że się ucieszy. Nie byłam przygotowana na ciąże ale w moim wieku już powinno się mieć potomka, conajmniej jednego.

-Massimo jestem w ciąży!- powiedziałam tak szybko że sama nie usłyszałam swoich słów

-Co?

-Jestem w ciąży z tobą- gdy to usłyszał rzucił się na mnie i podniósł do góry a jego oczy zaświeciły jak gwiazdy na niebie

-Obiecuje, tym razem dopilnuje żeby nic wam się nie stało

Za chwile płakaliśmy oboje.

-Mała nawet nie wiesz jak się cieszę- wydukał przez łzy

-Ja też

-Z dzieckiem wszytko dobrze?

-Tak- odpowiedziałam a bardziej wyszeptałam i podałam mu zdjęcie naszego dziecka

-To będzie syn

-Córka- wtrąciłam

-Może być też córka

Staliśmy tak na parkingu wtuleni w siebie. Była to jedna z najlepszych chwil w moim życiu. Gdy dowiedziałam się o ciąży nie byłam taka szczęśliwa ale widząc jaką radość sprawiłam Czarnemu, również zaczęłam się cieszyć tak samo jak on.

-Ała- usłyszałam. Odwracając się zobaczyłam Olgę która zwija się z bólu

-Olga, co ci?- spytałam zmartwiona

-Mam straszne skurcze- wydukała ledwo co słyszalnym głosem

Massimo wziął Olo na ręce i zaniósł do auta. Przed tym jednak rozłożył fotel tak że Olga na nim leżała.

-Przechodzi- wyszeptała

-Dziękuje Massimo

-Nie ma za co. Już się dobrze czujesz?

-Tak to był tylko skurcz

-Jezu, to dobrze- wymamrotałam pod nosem

-Odwiozę cię do domu- powiedział Czarny a ja usiadłam z tyłu auta

Droga była przyjemna. Olga czuła się już dobrze. Zdziwiła mnie postawa Czarnego, może i nie przepadał za Olgą ale w potrzebie jej pomógł. Zaimponował mi.

-Napewno się dobrze czujesz?- zapytałam

-Tak, nic mi nie jest. Idę pa

-Ok, do zobaczenia

Odrazu po pożegnaniu się z Olo Massimo gwałtownie przyspieszył.

-Zwolnij. To nie Sycylia- powiedziałam ostrzegawczo

-O ilu ty rzeczach nie wiesz

-To może mnie poinformuj- po moich słowach jeszcze bardziej przyspieszył

Nie chciało mi się z nim kłócić. Ufałam mu, wiedziałam że wie co robi. Siedziałam i patrzałam w.... szybę. Naszła mnie myśl że już nie będę mogła pić alkoholu, przytyje, będę wymiotować i zajadać się słodyczami. Masakra. Chyba już wole za jednym razem urodzić dwoje dzieci niż przechodzić ciąże dwa albo nawet więcej razy.

-Wychodź

Spojrzałam na Massimo, jego oczy płonęły żywym ogniem, był wyraźnie podniecony.
Wyszłam lecz szłam dość po woli, ten jednak chwycił mnie w pół i przełożył sobie przez ramie. Zwisałam tak bez więdnie aż mnie postawił. Nie potrafiłam go rozszyfrować, spojrzałam tylko pytająco a on uśmiechnął się. Po raz kolejny chwycił mnie i powalił na łóżku. Po mimo brutalności był delikatny i czuły, uwielbiałam to zestawienie. Rozebrał mnie i zaczął całować mój brzuch.

-Mała jesteś moim zbawieniem. Pare lat temu uratowałaś mi życie a teraz urodzisz mi dziecko- wymamrotał między pocałunkami

Po paru minutach przyssał się do mojej szparki i zaczął mnie szaleńczo lizać

-Jeśli przestanie ci się podobać powiedź- nie odpowiedziałam

-Dobrze

-A wiec skończę wtedy kiedy będziesz miała dość

To co usłyszałam ucieszyło mnie, ale wiedziałam że ja długo wytrzymam a on? Boże, jeśli będę zachowywać się tak jak w poprzedniej ciąży to Massimo wykończy się na śmierć. Ponownie przyssał się do mnie. Tym razem był bardzo delikatny, jego język bardziej błądził niż lizał, ale i tak sprawiał mi ogromną przyjemność. Czując ciepły oddech Massimo w podbrzuszu, doszłam. Starałam się być w miarę cicho bo mieliśmy sąsiadów.

Tak męczył mnie 2 godziny aż nie powiedziałam stop. Niestety za każdym razem sprawił mi taką przyjemność że nie potrafiłam powiedzieć stop.

Czułam się bardzo zaspokojona. Myśle że będę miała dość na następny tydzień.

-Jak się czuje mój syn?

-To córka !

-Znowu się zaczyna- przewrócił oczami a ja pokazałam mu język

-Kochanie ty poinformowałaś swoich rodziców o tym że wracasz już do domu?

-O kurwa, zapomniałam. Gdzie jest mój telefon?

Jak zwykle o czymś zapomniałam.

Kolejne 365 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz