ROZDZIAŁ 25

765 21 4
                                    

Jak zwykle wstałam o 8 i zaczęłam zbierać się do szpitala. Nie oczekiwanie zadzwonił mój telefon, odrazu odebrałam.

-Pani Lauro mam dobre wieści- powiedział zadowolony lekarz

-Jakie?

-Dziś będziemy próbować wybudzić pani męża, nie obiecuje że się uda ale jest duża szansa

-O której mam przyjechać?

-Około 9 będziemy podejmowali próbę obudzenia pana Massima

-Dobrze. Dowodzenia

Biegałam i krzyczałam na cały głos. Olga żeby mnie dopilnować wstawała o 7.30. Słysząc moje krzyki natychmiast pojawiła się koło mnie.

-Co się stało?

-Wybudzają Massimo ze śpiączki!!!- krzyczałam

-Kiedy?

-Dzisiaj, rozumiesz za godzinę. Aaaa- krzyczałam zadowolona

W końcu po paru tygodniach zaświeciła się nadzieja. Do końca nie przestawiłam wierzyć ale moja nadzieja z dnia na dzień malała. Szybko się zebrałam i pojechałam do szpitala wraz z Olgą, która powiedziała że nie puści mnie samej. Podczas jazdy zadzwoniłyśmy do Domenico. Bardzo się ucieszył z tego co mówiła Olo miał bardzo dużo obowiązków co go przytłaczało. Podobno spał po dwie godziny dziennie. Gdy dojechaliśmy wyleciałam z auta jak poparzona a Olga próbowała mnie dogonić, jednak w jej stanie nie było to takie łatwe. Olga zdecydowanie szybciej i bardziej tyła niż ja miała już mały brzuch a ja praktycznie nie tyłam. Lekko piersi i dupa mi urosły a brzuch? Nie był już tak idealnie płaski jak kiedyś ale nadal w miarę płaski. Niestety okazało się że nie wpuszczą mnie do Dona bo musi mieć dotalny spokój żeby można było go wybudzić. Cierpliwe czekałam, aż Olga do mnie dołączyła.

-Siadaj- powiedziałam do zdyszanej Olgi

-Jezu- dyszała

-Nie dość że dupa i cycki ci urosły a brzuch masz nadal płaski to jeszcze masz taką świetną kondycję. Jak??- wzruszyłam ramionami

Czekałyśmy tak dwie godziny. Przez ten czas porozmawiałam z mamą i potem z tatą. Od kąt Czarny był w szpitalu bardzo mało rozmawiałyśmy. Moje życie było w szpitalu tam spędzałam po 10 godzin a gdy wracałam do domu, szłam spać żeby zapomnieć. A wiec teraz miałyśmy dużo czas na rozmowę. Nawet nie wiem kiedy zleciały te 2 godziny.

-Udało nam się wybudzić pana Torricelli ze śpiączki

Podskoczyłam i klasnęłam w ręce. Wiedziałam że muszę być opanowana i nie skakać, biegać ani krzyczeć bo potrzebuje spokoju. Olga została na korytarzu a ja weszłam. Massimo gdy mnie zobaczył powiedział:

-Lauro

A ja podbiegłam do niego i przytuliłam go.

-Tak się bałam, jezu- mówiłam szlochając

-Już mała

Rozmawiałam z Massimo przez 4 godziny. Opowiadałam mu co się działo przez ten cały czas by w szoku że aż tyle czasu mu poświęcałam. Pytał o dziecko, Olgę, Domenico. Był wyraźnie szczęśliwy. Przepraszał mnie co chwile za to że znów coś się stało, ale to przecież nie była jego wina. Dopytywał co się stało ale ja udawałam że nie wiem a on przestał drążyć.

Po tygodniu czuł się już na tyle dobrze że mógł wyjść. Była sobota, 6 rano. Spałam tylko 3 godziny bo z emocji nie potrafiłam zmrużyć oka. To był dzień w który Massimo w końcu opuści szpital. Chciał to zrobić już dzień po przebudzeniu się ale ja i lekarze wybiliśmy mu ten pomysł z głowy. Przez ten tydzień czasu jeździłam codziennie na pare naście godzin do Massimo. Mieliśmy dla siebie bardzo dużo czasu. Wykorzystałam to, i bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Niestety Domenico był za bardzo przytłoczony obowiązkami które na niego spadły i nie mógł przylecieć. Nawet Olga i Don zaczęli się dogadywać co było dla mnie miłym zaskoczeniem.

Rano wstając już o 6, poszłam zjeść śniadanie. Nudziło mi się i stwierdziłam że wejdę na Facebooka i po odpisuje na wiadomości znajomych. Po zjedzeniu śniadania które sama musiałam przygotwać poszłam się umyć. Odwracając się w stronę wyjścia  zauważyłam.....

Kolejne 365 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz