Rozdział 25

1.6K 185 813
                                    

Technoblade spojrzał się na nią załamany. Domyślała się czemu. Dzięki za dużej koszuli w kratkę po bracie i crop topie pod nią wyglądała zabawnie, jednak nadal mniej niż król w bluzie. Wiedziała, że nie da rady się w jakikolwiek sposób obronić.

– Ty wiesz, jak masz teraz przesrane? – chciał się upewnić. – Chodź ze mną – polecił, łapiąc ją za rękę.

– Do piwnicy?

– Tak. Wiesz co z tobą teraz zrobię? Ranboo powiedział mi, że się upiłaś i dzięki temu przyniosłem ci materac. Tak czy siak bym się domyślił.

– Nie chcę.

– Myślisz, że mnie to obchodzi? – zaśmiał się kpiąco

Wyciągnął z kieszeni butelkę z jakąś fioletową cieczą. Patrzyła się na to zaciekawiona, ale też jednocześnie przerażona.

– Pij. Wytrzeźwiejesz po tym w mniej niż trzy minuty. Chcę abyś była w pełni świadoma tego co ci zrobię.

To zdanie brzmiało co najmniej przerażająco. Wysunęła rękę z delikatnego ucisku Technoblade. Wzięła nieznaną jej miksturę do ust i ja przełknęła. W smaku była słodka. Mogła to porównać do herbaty z za dużą ilością cukru. Miała ochotę to wypluć, lecz przypomniała sobie słowa Ranboo "nie podpadnij mu". Pokierowała się za królem do podziemi, wcześniej oddając mu butelkę. Chyba był zadowolony z jej posłuszeństwa. 


Weszli do środka ciasnego pomieszczenia. Technoblade zamknął za nimi drzwi i wskazał na miejsce na materacu. Pokryty był czerwonym pokrowcem. Runęła na jego środek, podkulając nogi pod siebie. Szare ściany były strasznie przytłaczające, podobnie jak grube drzwi, w tym samym kolorze. Wcześniej jeszcze ściągnęła buty, bo jak miała tu leżeć przez kilkanaście minut to nie chciała być w błocie.

– Najpierw pogadamy sobie co i jak – odezwał się Technoblade, kucając przed materacem. – Dzisiaj dziesięć minut i na dwudziestu procentach. Myślę, że tyle wystarczy.

– Siedem – próbowała się licytować.

– Dziesięć – trzymał się nadal tego samego czasu.

– Osiem.

– Argument za tym abym się zgodził?

– Grzecznie zeszłam tutaj i jak na razie wykonałam każde twoje polecenie – podała pierwszy jaki przyszedł jej do głowy.

– Dziewięć i przy tym zostajemy – zgodził się, wyjmując szklaną buteleczkę z kieszeni granatowej bluzy. – Zwiąż włosy.

– Daj gumkę – rozkazała wyciągając do niego rękę. – Moja została na górze.

Król niechętnie rozwiązał swój piękny warkocz dobierany. Dzięki temu pierwszy raz mogła go zobaczyć w falowanych włosach. Szybko spięła włosy w niechlujny kok i oczami pełnymi nienawiści spojrzała na Techno. Nie powinna okazywać żadnych emocji, ale musiała, nie mogła się powstrzymać.

– Oszczędź mnie.

– Nie.

– Mam czternaście lat – przypomniała, na co król wzruszył jedynie ramionami. – Po za tym jestem kobietą.

– Doskonale wiesz, że mnie to nie obchodzi. Pij jak będziesz gotowa – powiedział, podając jej buteleczkę z zieloną cieczą.

– Czemu musisz taki być? Ktoś ci mówił, że jesteś sadystą?

– Wiele ludzi, większość już nie żyje.

Otworzyła korek i spojrzała na to co ma zaraz wypić. Łzy napływały jej do oczu, a nawet jeszcze nie wzięła tego do ust. Technoblade miał dwie strony. Pierwsza była nawet przyjemna, przed tą drugą chowałaby się po kątach.

Technoblade Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz