Rozdział 5.

2K 166 546
                                    

Ta noc była dla niego praktycznie nieprzespana, ciągle myślał o Technoblade. Ostatecznie Dream pozwolił Sapnapowi pospać, a sam pilnował aby nic nie zjadło ich trójki. Właśnie obserwował wschód słońca, dziś jest ten dzień, dzień śmierci Technoblade. Obserwował, przez lornetkę czarny, mroczny zamek, do którego nie chciałby wchodzić nikt o zdrowych zmysłach. Wiedział o tym, że król przygotuje się na tą walkę, w końcu zdawał już sobie sprawę o ich obecności. Był przemęczony, przydałaby się mu kawa, lub jakiś energetyk.

Cicho zszedł z drzewa, w celu rozejrzenia się i rozprostowania kończyn. Zauważył coś w śniegu, podszedł i dostrzegł nóż wykonany z jakiegoś czarnego metalu, sprawdził czy jest stępiony, nie był. Jego uwagę przykuła korona wygrawerowana na ostrzu, nad rączką. Znajdował się też jakiś napis, w nieznanym mu języku. Przypominał mu ten jaki znaleźli w jednej książce, ludziom nie udało się jeszcze go rozszyfrować. Po chwili dostrzegł jeszcze trzy czaszki – symbol Technoblade. Nigdy nie widział aż tak lekkiego i wytrzymałego materiału. Ewidentnie typ który tutaj przechodził musiał go zostawić. Ciekawe ile byłby wart na czarnym rynku – pomyślał.

Ostatecznie zdecydował się wyrzucić jeden ze swoich, by zwolnić miejsce w pochwie, na swoją nową "zdobycz". Przyglądał się jeszcze przez chwilę narzędziu, wyglądało jak wyciągnięte od jakiegoś króla. Kim był ten typ? Pierwsze co przyszło mu na myśl to złodziej. Z własnego doświadczenia widział jednak, że aby nim być trzeba być ostrożnym, tacy jak oni pilnują aby nic nie zgubić.

Ogarniał go stres, wywołany nadchodzącym starciem. Rzucił nożem w pobliską mniejszą sosnę. Po tym co zobaczył z wrażenia aż rozchylił usta. Podszedł bliżej, zostawiając ślady skórzanych butów w głębokim śniegu, który spadł przez noc. Przyglądał się przedmiotowi wbitemu w drewno, aż po samą rękojeść. Bez problemu wyciągnął nóż i przejechał palcem po twardym pniu z dziurą na wylot, powstałą w wyniku wbicia się ostrza strasznie głęboko. Dream był totalnie zaskoczony, nie rzucił nim przecież mocno.

– Cholera, co to jest za materiał? – zadał sobie pytanie.

Dalej stał jak wryty. Postawił przed sobą kolejny cel, chciał koniecznie wykuć miecz z tego czegoś.

Obudził swoich przyjaciół i zaczęli się pakować. Przed tym zjedli jeszcze wczorajsze kanapki. Szli w ciszy rozmawiając na temat Technoblade i planu zabicia go. Dream zastanawiał się nad znaczeniem słów "Nigdy nie zabija dla zabawy" wypowiedzianych z ust nieznajomego. Jeżeli była to prawda, na co szanse są znikome to musiał mieć w tym jakiś cel. Nie przejmował się tym ponieważ wiedział, że Technoblade dzisiaj padnie. Nie mógł doczekać się widoku rozlanej krwi. Brzmi to trochę psychopatycznie, ale kto nie chciałby patrzeć na swojego największego wroga, który umiera. Odgłos wyciągania ostrego miecza z ciała, zawsze mu się podobał. Zabijanie nie sprawiało mu problemów, nie czuł z tego powodu poczucia winy. 


Po dwóch godzinach marszu w końcu zaczęli powoli się zbliżać się do zamku. Perspektywa podchodzenia do tej obrzydliwej budowli na mniej niż kilka kilometrów przerażała Dreama. Już teraz widział czaszki nabite na pale. Zastanawiał się jaki cel ma taki zabieg, kiedy nikt tutaj przecież nie przechodzi. Trzeba być cholernie odważnym, by wejść do środka – pomyślał. Nie wyobrażał sobie momentu, kiedy miałby przejść przez bramę, w momencie kiedy władca jest w zamku. W środku musi być zimno i przytłaczająco, nie chciał nawet myśleć co działo się w podziemiach. 

Zatrzymali się w odległości stu metrów od jednak z zewnętrznych ścian. Dostrzegli istotę wokół której kręciły się pałki, w jasno-pomarańczowym kolorze. Unosiła się w powietrzu, nad murami. Prześmiewczo nazywano je płomykami. We trójkę schowani byli za drzewami, by strażnik ich nie dostrzegł.

Technoblade Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz