9 : maska

325 19 0
                                    

Marinette

Do imprezy zostało nam kilka godzin. Razem z Alyą postanowiłyśmy bardzo dobrze się przygotować. Któraś z nas musi zostać królową balu.

Zaczęłyśmy od makijażu, przechodząc płynnie do włosów i kończąc na ubraniu się. Wciśnięcie się w połowie dopasowane kiecki nie było proste.

Moja sukienka była koloru czerwonego. Miała bufiaste, tiulowe rękawy oraz wyeksponowany dekolt. Alya miała podobną suknię, ale bez rękawów i w innym kolorze. Co ciekawe, na same te nietypowe stroje musiałyśmy przeznaczyć jedną torbę podróżną.

Stylizacje dopracowały dodatki i buty na obcasie. Nie była to w końcu zwykła domówka tylko prawdziwy bal...

Do pokoju weszli nasi elegancko ubrani partnerzy. W ich garniturach nie było nic specjalnego, ale wyglądali naprawdę cudowanie. Do małych kieszonek włożyłyśmy im chustki pod kolor naszych sukienek.

Do torebki włożyłam maskę. Zdałam sobie sprawę, że wybranie koloru czerwonego było bardzo niemądre. Oby wpuścili mnie bez niej. Najwyżej powiem, że o niej zapomniałam, albo zgubiłam.

Wyszliśmy we czwórkę z pokoju. Obie trzymałyśmy naszych chłopców za ręce.

Docierając na salę dostrzegliśmy całą naszą klasę z maskami na twarzach. Jedynymi osobami, którymi nie wypełniły zadania byłam ja i Adrien. On też z jakiegoś powodu nie miał wymaganej ozdoby.

Nauczyciele zlitowali się nad nami i pozwolili nam wejść bez nich. Przetańczyliśmy kilka piosenek, gdy nagle Adrien wziął mnie za nadgarstek i zaprowadził w odosobnione miejsce na sali.

- Coś się stało? - zapytałam zmartwiona.
- Powiedz Marinette... - podszedł do mnie bliżej. - Czy pamiętasz swojego przyjaciela? Czarnego Kota? Z którym zawsze rozmawiasz na balkonie?

- Oczywiście, że pamiętam. Dlaczego miałabym zapo... Chwila... Skąd wiesz, że gadamy na moim dachu? - próbowałam połączyć fakty.

Adrien sięgnął do kieszeni i wyjął z niej czarną maskę. Roztrzepał włosy, a potem przyłożył materiał do oczu.

Czarny Kot...

- A... Ale... - zaniemówiłam.
- To tylko ja, Mari. Twój głupi kot. - pocałował moje usta. Po chwili oderwałam się od niego.

Z małej torebki wyjęłam swoją maskę i zrobiłam to samo co on wcześniej.

Tym razem jemu zabrakło słów. Po okiełznaniu szoku, poderwał mnie z ziemi i obkręcił wokół siebie.
- Moja biedroneczka! Kropeczko! - zatrzymał się i znów mnie pocałował. - Jestem najszczęśliwszym kotem na świecie!

- A ja najszczęśliwszą biedronką... - powiedziałam. - Ale nie możemy tych masek tak po prostu nosić. Inni nas rozpoznają.

Adrien zdjął moją i swoją maskę. Do mojej twarzy przyłożył czarną, a do swojej czerwoną.

- I po problemie Moja Pani. - ukłonił się. - Czy mógłbym cię prosić do tańca, miłości mojego życia? - uśmiechnął się flirciarsko.

I za to kocham Adriena oraz Kota. Za to, że czuję się przy nich bezpieczna i szczęśliwa.

Jeden krótszy rozdział, ale to jeszcze nie koniec :)

🐞Miraculous : miraculously school trip? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz