-Rób co chcesz- warknęłam zirytowana do telefonu, tym samym wywołując śmiech Petera.
-Przyjdę po ciebie o ósmej- odrzekł, kompletnie ignorując moją wcześniejszą wypowiedź-Kocham cię, Lilly- dodał.
- Ja ciebie też- powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach i rozłączyłam się.
Tak właśnie wyglądał nasz związek. Zawsze mamy inne zdanie, codziennie kłócimy się o jakieś pierdoły i nigdy nie umiemy się dogadać.
Nadal nie wiem jakim cudem wytrzymaliśmy ze sobą półtora roku. Tak naprawdę jedną rzeczą która nas łączyła, był fakt, że szalejemy za sobą i nie umiemy bez siebie żyć. W końcu "przeciwieństwa się przyciągają."
Wyjęłam z szafy czarną sukienkę i razem z nią udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie zrobiłam fryzurę i makijaż. Mimo, że nie chciałam iść na imprezę do jakiegoś gościa, którego nawet nie znam, to chciałam wyglądać przyzwoicie. W końcu wygląd jest ważny przy dobrym pierwszym wrażeniu.
Równo o siódmej usłyszałam dzwonek do drzwi, co oznaczało, że mój chłopak już przyjechał. Chwyciłam małą torebeczkę, do której włożyłam telefon i zeszłam na dół.
Peter stał oparty o framugę drzwi i bajecznie obserwował każdy mój ruch. Delikatnie się uśmiechnęłam i podeszłam do niego.
-Cze...- chciałam się przywitać, ale zostało mi to uniemożliwione przez usta chłopaka, które momentalnie znalazły się na moich. Oddałam pocałunek delikatnie się uśmiechając.
-Pięknie wyglądasz- Szepnął brunet, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy. Zarumieniłam się na te słowa. Tak długo jesteśmy już razem, a chłopak nadal działa na mnie jak po tygodniu związku.
Uśmiechnęłam się szeroko i chwile później ujrzałam jasny blask flesza. Mama jak zawsze robi pamiątkowe zdjęcia. Stwierdziła, że skoro wyglądamy tak pięknie to chce to uwiecznić. Tak samo było na studniówce i w sumie przed prawie każdym spotkaniem. Troche to irytujące, ale dzięki temu mamy z Piterem uwiecznione wspomnienia.
-Chodźmy- powiedział chłopak, prowadząc mnie do drzwi wyjściowych. Rzuciłam rodzicom szybkie "Pa" i opuściłam dom. Na podjeździe czekał już czarny samochód Petera, którym jechaliśmy na drugi koniec miasta imprezę, jak się dowiedziałam, Marcusa.
Już po godzinie dom organizatora domówki był zapchany pijanymi nastolatkami. Marcus mieszkał w bogatej dzielnicy, więc nie było dla mnie zaskoczeniem, że zamiast w normalnym domu bawiłam się w sporej willi z basenem i ogródkiem wielkości pola golfowego. Muzyka była słyszana chyba 10km od posiadłości.
Siedziałam właśnie nad basenem razem z przyjaciółkami.
Jak to dziewczyny rozmawialiśmy o przystojnych chłopakach, których zdołałyśmy wypatrzeć. A mało ich nie było. Dziewczyny próbowały nawet któregoś poderwać, co nie było za łatwe, gdyż alkohol całkowicie już uderzył im do głowy. Mi z resztą też. Starałam się ograniczyć picie tego napoju, ale niestety nie miałam szans, zważywszy na to, że na każdym kroku ktoś podawał mi butelkę wódki lub szampana.
-Idę znaleźć Petera- Krzyknęłam w stronę Tośki, która w odpowiedzi na mnie beknęła. Nie zbyt przejęłam się zachowaniem szatynki, więc wstałam i chwiejnym krokiem skierowałam się do wnętrza willi. Z tego co pamiętam Peter siedział w salonie z jakimiś chłopakami. Za wszelką cenę starałam się iść prosto ale gdy potknęłam się trzeci raz, zdjęłam szpili i wyrzuciła je w krzaki. Do tarłam do wnętrza domu. Poszłam do salonu, w którym nie potrafiłam zaleźć mojego chłopaka. Zerknęłam za to na wielki zegar który wskazywał już północ. Skierowałam się w stronę barku mając nadzieję, że Peter poszedł po kolejne dawki alkoholu. Ku nieszczęściu bruneta tam również nie było.
![](https://img.wattpad.com/cover/266227821-288-k713645.jpg)
YOU ARE READING
"Ostatnia umiera nadzieja"
Kısa HikayeLilly wraz z Peterem idą na imprezę do jego kolegi impreza wydaje się świetna ale do czasu gdy właściciel willi próbuje zgwałcić dziewczynę.