Rozdział 5 | Gotowanie

301 30 7
                                    

Kiedy nadszedł koniec treningu i wszyscy zebrali się do wyjścia, Hinata i Kageyama zwrócili się do kapitana by pozwolił im jeszcze chwile poćwiczyć. Już jutro miał się odbyć ich mecz treningowy z Nekomą, kapitan zalecał im porządny wypoczynek, dlatego nawet znając ich dobre intencje, odmówił i kazał wracać do domu. Zrobił to też przez wzgląd na Hinate, ponieważ wiedział, że chłopak od kilku tygodni za bardzo się przemęcza - nawet jeśli był nienaturalnie i niemożliwie wytrzymały to na pewno miał swoje limity.

Wspinali się po schodach kiedy rudzielec zachwiał się. Właśnie wtedy Hinata niebezpiecznie zbliżył się do swojej granicy wytrzymałości i gdyby nie złapał się na czas poręczy, wyrżnąłby głową o schody. Ale drugą ręką w instynkcie złapał rękę Kageyamy. Kiedy stanął stabilnie, zaśmiał się z siebie, nie zdając sobie sprawy, że nadal trzyma jego dłoń.

- Hinata - powiedział wysoki chłopak. Rudzielec spojrzał w jego oczy, dziwiąc się na jego łagodny wyraz.

- A! Przepraszam! - zabrał swoją rękę od niego i odsunął się.

- Przyjdź do mnie dzisiaj na kolacje.

- E-ee?! - ryknął.

- Nie rób takiej miny, głupku! - krzyknął na niego i natychmiast zmarszczył brwi w gniewie. Jego policzki natomiast pokrył czerwień zawstydzenia. - Po prostu przyjdź!

Kageyama pierwszy wszedł do mieszkania bez żegnania się z nim i zatrzasnął drzwi jak jeszcze nigdy dotąd. Hinata zaskoczony jego zachowaniem patrzył chwilę na numer 10 wypisany na drzwiach, a potem wszedł do siebie. "Przyjdź do mnie dzisiaj na kolacje" - pomyślał o jego słowach, a kontrastując do tego z jego zawstydzoną twarzą, zaczął wyobrażać sobie najgłupsze rzeczy.

- NIEMOŻLIWE, NIEMOŻLIWE! GŁUPKU, O CZYM TY MYŚLISZ?

Rudzielec potargał swoje włosy w niedowierzaniu. Sam się trochę zaczerwienił, ale wiedział, że to głupie, dlatego natychmiast zapomniał o tym i poszedł wziąć prysznic.

Trochę mu się przedłużyło. Ciepła woda spływająca po jego plecach była bardzo przyjemna i koiła jego nieustanny zapał. Odprężył się i dopiero po upływie dziesięciu długich minut, wyszedł z łazienki odziany w czarne bokserki. Pogwizdując pod nosem, poszedł do swojego pokoju, mijając po drodze tysiąc różnych bibelotów, jakich Kageyama u siebie w mieszkaniu nie miał. Ale rudzielec je lubił - podobały mu się dodatkowe ozdoby, figurki, różne pierdoły i dekoracje. Dbał, żeby wszystko miało swoje miejsce i nie tworzyło bałaganu, choć nie zawsze mu to wychodziło.

Ubrał się i właściwie zrobił się już głodny, ale nie wiedział, czy powinien już teraz iść do kolegi, czy poczekać, aż ten zdąży coś przyżądzić, a może do niego zadzwoni? Wahanie się zajęło mu kolejne dziesięć minut, a wydurzając ten czas, pomyślał, że może zaryzykować i do niego pójść. Zbliżył się do drzwi mieszkania naprzeciwko powoli i czając się na dzwonek, wziął głęboki oddech.

Spokojnie, Shoyo, spokojnie! On cię tylko zaprosił do siebie na kolacje! - pomyślał, chociaż to nadal brzmiało dla niego dziwnie. Nigdy nikt go nie zapraszał do siebie, nawet koledzy z gimnazjum raczej spędzali razem czas wyłącznie w czasie szkolnym. To było dla niego nowe i trochę się stresował, a nawet bał - bo to w końcu Kageyama.

Kiedy w końcu zadzwonił, niemal od razu drzwi otworzył mu wysoki czarnowłosy chłopak z fartuszkiem i nożem w dłoni, a w swojej groźnej minie, wrzasnął na Hinatę:

- Co tak długo!

- P-przepraszam! - ryknął, przestraszony, choć z drugiej strony rozbawiony napisem "king of the kitchen" na fartuszku. Ale jeszcze bardziej bał się roześmiać.

Król Boiska | Haikyuu | BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz