Rozdział 71

12.4K 336 486
                                    

Tłumaczenie włoskich zwrotów wstawię w komentarzach dotyczących danego fragmentu.
___________________________________

- Litości. Stop tych czułości, bo zaraz puszczę pawia. - usłyszałam za swoimi głos Jadena, więc od razu podniosłam się z klatki piersiowej Oliviera, czym wyrwałam się z jego żelaznego uścisku, który był zapleciony na moich plecach.

Moje ciało niemalże od razu opanowała ulga, gdy zauważyłam niezbyt masywnego blondyna w moim salonie. Miałam pewność, że z nim jest wszystko w porządku, a mój plan się powiódł. Kilkoma dużymi krokami zbliżyłam się do chłopak i uściskałam go zakładając ręce za jego plecami. Gdy już to zrobiłam chłopak głośno syknął, wciągając do płuc dużą ilość powietrza. Odskoczyłam od niego jak poparzona i spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy. Nie czekając na zgodę sięgnęłam dłońmi do jego rozciągniętego t-shirtu w kolorze butelkowej zieleni. Czułam za sobą obecność Oliviera i jego palący wzrok, który uważnie lustrował moje ruchy. Wiedziałam, że nie podobał mu się mój pośredni kontakt z chłopakiem ale musiał to uszanować. Pewnie był zazdrosny, ale jestem w stanie go zapewnić, że nie powinien widzieć zagrożenia w Jadenie. Jestem ostatnią osobą, która mogłaby się mu podobać. Powoli podciągnęłam materiał na wysokość żeber chłopaka i zamarłam widząc jego brzuch i żebra, które całe były pokryte w fioletowych siniakach.

- Co się stało? - wysiliłam się na najbardziej spokojny ton głosu, na jaki byłam w stanie. Kiedy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi od blondyna, przeniosłam wzrok na dziadka, który stał kilka kroków za chłopakiem z dosyć dumnym wyrazem twarzy, co kompletnie zbiło mnie z tropu. - Może ty mi powiesz? - uniosłam brew do góry i założyłam ręce na piersi.

- Znaleźliśmy go prawie przed kamienicą, gdy jakaś dwójka się na nim wyżywała. Ale już nie są problemem. Wszystkim się zająłem, a twój kolega teraz pracuje dla mnie. - dziadek jako jedyny w tym pomieszczeniu poręczył mi odpowiedzią.

- Czyli hipotetycznie rzecz biorąc Jaden jest już bezpieczny? - próbowałam się upewnić, że wszystko dobrze zrozumiałam.

- Esattamente.* - dziadek pokiwał twierdząco głową.

- Ja pierdziele. Jak nie ma tu nadmiernej miłości, to gadacie w jakimś języku bogów. - Jaden westchną zrezygnowany i uśmiechną się krzywo.

- Będziesz musiał się nauczyć tego języka, figlio.* - siwowłosy poklepał go po ramieniu, a chłopak zrobił zdegustowaną minę, na co Olivier parsknął śmiechem. Coś czuję, że się polubią, po krótkim wywiadzie ze strony Oliviera.

- Obraził mnie? - chłopak nachylił się w naszą stronę, a ja pokręciłam głową nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa.

- Raczej nie. - Olivier objął mnie swoim ramieniem, przez co nie stał już za mną, tylko byliśmy na równi.

Miałam spore wrażenie, że tak chciał pokazać swój teren. To co należało do niego, a tym czymś byłam ja. Szczerze bawiła mnie ta cała sytuacja, ponieważ wiedziałam, że w żadnym stopniu nie jestem w typie Jj. I musiałby się chyba nawrócić żeby zwrócić na mnie jakąkolwiek uwagę pod tym względem.

Jaden opadł na wygodny, czarny fotel z głębokim westchnięciem zapewne czekając na jakieś polecenia ze strony dziadka. Raczej nie przywiózł go tutaj bez żadnego powodu. Pewnie będą chcieli omówić wszystko związane z nowym życiem chłopaka. Wiem, że to w co go wpakowałam nie jest najbezpieczniejszą rzeczą na świecie, ale na pewno będzie miał lepiej niż wcześniej. Wiedziałam, że dziadek mu pomoże i wyciągnie jego rodzinę z dołka, w którym się znaleźli, za wierność ze strony chłopaka i pracę u niego.

Tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz