Rozdział 16

21K 383 170
                                    

Los Angeles. Miasto aniołów. Miasto gdzie spełniają się najskrytsze marzenia. Jednak to tylko złudzenie. Czysta fikcja. Opowieści o tym miejscu są jak bańka mydlana. Gdy trzymasz się od niej z daleka wszystko jest w porządku, ale gdy tylko jej dotkniesz, cała iluzja rozpływa się w powietrzu. Te miasto to samo zło. Wyniszczało ludzi od środka, kawałek po kawałku. Za dnia jest niepozornie, ale w  nocy budzą się demony.

Dlatego bardzo chciałabym się teraz na miejscu moich rodziców. Właśnie żegnałam się z nimi i z moją siostrą na lotnisku. Dzisiaj nadszedł ten dzień kiedy moi rodzice i rodzice Oliviera wyjeżdżają na Filipiny na miesiąc. Czekaliśmy jeszcze na rodziców Oliviera, gdy wszyscy się spotkali jeszcze raz pożegnałam się z każdym a oni ruszyli w stronę odpraw.

W tym tygodniu Olivier miał być u mnie co było dla mnie dosyć dobrym udogodnieniem. Była środa, a ja marzyłam o tym aby ten tydzień się skończył. Byłam już zmęczona tym wszystkim. Moje użalanie się nad sobą przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Wygrzebałam się spod swojej kołdry i ruszyłam w stronę drzwi.  Przekręciłam klucz w drzwiach i odsunęłam drewnianą płytę. Nie zdziwił mnie jednak widok osoby, która stała przed drzwiami. Otworzyłam szerzej drzwi i przepuściłam bruneta, który miał ze sobą dużą sportową torbę wypchaną po brzegi.

- Nie mów, że idziesz już spać. - prychnął chłopak skanując wzrokiem moją piżamę, składającą się z jego bluzy i różowych spodenek w niebieskie słonie.

- To nie powiem. - wyminęłam śmiejącego chłopaka i ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Słyszałam jego kroki, więc wiedziałam, że podążał za mną.

- Jak chcesz to są wolne pokoje a jak nie, to możesz być tutaj. - po swojej wypowiedzi wskoczyłam pod kołdrę. Nie dane mi było jednak odpocząć, ponieważ usłyszeliśmy dzwonek do drzwi ponownie.

- Czekasz jeszcze na kogoś?- zapytał chłopak spoglądając na moją niewyraźną minę.

- Nie drugiego kretyna nie zamawiałam. - uśmiechnęłam się kpiąco. - Czy ja wyglądam jakbym na kogoś czekała? Nie. Także twoje pytanie było zbędne. Ponownie ruszyłam do drzwi co zaczynało mnie już drażnić. Mojego zdziwienia nie dało się jednak ukryć. Przed drzwiami stała cała nasza ekipa z dziwnymi uśmieszkami.

- A wy tu po co? - zapytałam dość nie mile, ale nie miałam ochoty na jakiekolwiek niespodzianki w ich wydaniu.

- Pakujcie manatki jedziemy do San Francisco! - krzyknęła zadowolona Odrey.

- Niby po co? - byłam ciekawa co tym razem wymyślili.

- W piątek jest wyścig Drake i Marcusa na opuszczonym lotnisku.

-Ale wy wiecie, że mamy szkołę i, że dzisiaj jest środa? - zapytałam nie będąc pewna ich wiedzy.

- Tak wiemy. Wasi rodzice się zgodzili, abyście się gdzieś wyrwali na chwilę. Także szybko nie ma na co czekać. - Ponaglił nas Colin.

- Do kiedy tam będziemy i czym tam jedziemy? - zapytał Olivier wyraźnie chętny na tą wycieczkę. Niestety ja tych chęci nie miałam, chociaż marzyłam aby wyrwać się stąd chodź na chwilę.

- Do niedzieli, samochodami. A teraz wio na górę po swoje manatki.

Wyjęłam z górnej półki w mojej garderobie niedużych rozmiarów walizkę i ją otworzyłam rzucając na podłogę. Do niej wrzuciłam jakieś ubrania i buty. Szybko poszłam jeszcze do łazienki i zgarnęłam wszystkie potrzebne kosmetyki do makijażu jak i pielęgnacji. Przebrałam się i związałam włosy w kitkę na czubku głowy. Zanim wyszłam z pokoju wzięłam jeszcze poduszkę i kocyk po czym wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu, gdzie czekali wszyscy moi znajomi.

Tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz