Rozdział 11

20.2K 437 222
                                    

Ugh poniedziałek. Po wczorajszym wieczorze nie mam siły dzisiaj na nic. Olivier odwiózł mnie do domu, a w sumie to ja odwiozłam jego schlane dupsko do domu i przyjechałam jego samochodem do domu. Wróciłam jakoś około 3 co nie było wcale najlepszym pomysłem, bo musiałam dzisiaj wcześniej wstać, aby zajechać po Oliviera. a wracając do wczorajszego wieczoru to bawiłam się całkiem dobrze, dziewczyny wypytały mnie o moje ostatnie dwa dni, które spędziłam z brunetem. Powiedziałam im w skrócie jak było, pomijając chwilę w jego pokoju, w której działo się coś co nie powinno się dziać. Siedzieliśmy przy ognisku i gadaliśmy na różne tematy, aż w końcu chłopacy postanowili wrzucić nas do jeziora znajdującego się obok plaży. Byłyśmy całe przemoczone, a ja byłam wściekła na Oliviera. Z mojej bluzy woda kapała ciurkiem, a ja nie chciałam być chora. Chłopak aby załagodzić konflikt oddał mi swoja bluzę, a sam został w koszulce, którą miał pod spodem. Co jak co, ale październik nie jest zbyt dobrą porą na kąpanie się w jeziorze, nawet jeżeli jest to październik w Kaliforni.

Wzięłam szybki prysznic, po czym pomalowałam się lekko, jedynym wyjątkiem tego makijażu były kreski. Włosy wysuszyłam, po czym wyprostowałam. W ręczniku poszłam do szafy aby się w coś ubrać. Niestety nie było mi to dane, ponieważ mój telefon dzwonił cały czas. Podeszłam do szafki nocnej i spoglądając na telefon ujrzałam zdjęcie Oliviera. Lekko zdziwiona odebrała telefon i przyłożyłam do ucha, co było błędem.

- GDZIE JEST MÓJ SAMOCHÓD?! - krzyczał a ja lekko zniesmaczona tym głośnym dźwiękiem, zaczęłam się śmiać.

- Spokojnie je..

- JAK MAM BYĆ SPOKOJNY JAK NIE MA MOJEGO DZIECKA.

- Możesz mi nie przerywać. - powiedziałam z zaciśniętymi zębami. - Twój samochód jest u mnie bo ktoś musiał odwieźć twoje schlane dupsko do domu, a mi się nie uśmiechało iść od ciebie piechotą do domu w ciemność. Także powinieneś mi dziękować a nie wydzierać. Za dwadzieścia minut będę i masz być gotowy. - powiedziałam z zamiarem rozłączenia się ale przerwał mi jego głos.

- Dobra, w takim razie dziękuje. Nie rozbij mojego samochodu po drodze. - prychnęłam na jego odpowiedź po czym się rozłączyłam. Co jak co ale jestem bardzo dobrym kierowcą.

Po chwili zastanowienia wyjęłam z szafy czarne rurki z wysokim stanem i do tego czarny golf z długim rękawem. Na to narzuciłam jeszcze dużą kurtkę jeansową z ciemnego jeansu. Zabrałam swoją torebkę oraz telefon i zeszłam na dół żeby coś zjeść.

- O Van. Dobrze, że jesteś! - powiedziała moja rodzicielka, gdy tylko przekroczyłam próg wejścia do kuchni. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, a ona kontynuowała. - Olivier u nas nocował? - zapytała wyglądając za mnie w poszukiwaniu kogoś jeszcze.

- Nie mamo, nie nocował. - powiedziałam, a ona ściągnęła swoje idealnie pomalowane brwi.

- To mogę wiedzieć co jego samochód robi pod naszym domem ?

- Wczoraj trochę wypił, więc go odwiozłam i przyjechałam tutaj. - wzruszyłam ramionami dalej jedząc jogurt, który wcześniej wyjęłam z lodówki.

-Aha, okej. Ja już będę zbierać się do pracy, do zobaczenia. - powiedziała, po czym pocałowała mnie w policzek i ruszyła w stronę wyjścia.

Mama od zawsze lubiła Oliviera. Jednak mój ukochany tatuś zawsze nie pozwalał nocować chłopakom u mnie w domu, przez co się to nie zdarzało. Nie rozumiałam tego, że nie przeszkadzało mu to, że nocowałam u Oliviera, a przeszkadzałoby mu to, że ktoś tu nocował. Ale chyba nigdy go nie zrozumiem. Ten człowiek żyje własnymi zasadami, co nie sposób zmienić.

W spokoju dokończyłam swój posiłek i ruszyłam w stronę wyjścia, bo jak jeszcze trochę się po ociągam to nie zdążę do szkoły, a nie uśmiecha mi się siedzieć w kozie w sobotę. Na moje nogi założyłam czarne balenciagi i ruszyłam w stronę wyjścia. Wsiadłam szybko do samochodu i ruszyłam w stronę domu chłopaka uprzednio pisząc mu żeby już wychodził. Po pięciu minutach byłam już pod domem chłopaka. Oczywiście jeszcze chwile musiałam na niego poczekać, bo jakby inaczej. Usiadł na miejsce pasażera z czego nie był ewidentnie zadowolony, ale był jeszcze na niezłym kacu, więc ja jechałam za kierownicą. Już widzę miny ludzi, gdy to ja będę wysiadać od strony kierowcy a nie brunet. Chłopak nikomu jeszcze nie dał prowadzić tego samochodu. Jest dla niego ważniejszy niż jego własne życie, no ale cóż zrobić. Teraz samochód był w moich rękach. Brunet się ze mną przywitał i ruszyliśmy w stronę szkoły w akompaniamencie piosenki 6ix9ina. Po chwili znaleźliśmy się pod budynkiem szkoły a ja wjechałam na miejsce prawie przed samą bramą, na którym parkował zawsze chłopak. Dziedziniec był jeszcze pełen uczniów, co oznaczało, że lekcje się jeszcze nie zaczęły. Powoli otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu a wszystkie spojrzenia padły na mnie. Zaraz po mnie wysiadł chłopak i gdy znalazł się obok mnie zarzucił rękę na moje ramię i ruszyliśmy w stronę szkoły. Przez całą drogę do budynku słyszałam szepty i zdziwione spojrzenia, ale co się dziwić wielki Olivier Smith dał mi prowadzić swój samochód. Pierwszą mieliśmy historię, więc ruszyliśmy razem do klasy ponieważ ten przedmiot mamy razem. Usiedliśmy w ostatniej ławce a moja męczarnia się zaczęła w momencie gdy nauczycielka weszła do klasy. Całą lekcje Olivier bawił się moimi włosami, co było przyjemne.

Nadeszła wreszcie pora lunchu, razem z dziewczynami ruszyłyśmy w stronę stołówki. Ku naszemu zdziwieni na podeście gdzie zawsze siedzieli chłopacy były złączone stoliki, a sami koszykarze machali w naszą stronę abyśmy do nich podeszły co także uczyniłyśmy. Siedziałam obok Oliviera i grzebałam widelcem w mojej sałatce, na którą jakoś nie miałam ochoty.

- Coś nie tak?- zapytał chłopak siedzący obok mnie widząc moją słabą minę.

- Trochę źle się czuje. - przyznałam z grymasem na twarzy.

- Odwieźć cię do domu?

- Nie zostanę zaraz mi przejdzie. - posłałam mu słaby uśmiech a on przyciągnął mnie do siebie swoim ramieniem. Oparłam swoją głowę o jego klatkę piersiową i przymknęłam oczy.

Sama nie wiedziałam co mi się dzieje. Ból brzucha i głowy mi w niczym nie pomagał.

Na ostatniej lekcji, którą była matma poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Na szczęście siedzący obok mnie Olivier to zauważył i powiedział nauczycielce, że odwiezie mnie do domu na co skinęła mu głową. Zebrał nasze rzeczy i podtrzymując mnie ruszyliśmy w stronę samochodu. Głowa mi pękała, a żołądek zawiązał się w supeł. Chłopak chcąc mnie szybko dowieźć do domu złamał po drodze chyba wszystkie możliwe przepisy.

Weszliśmy do domu a ja poczułam, że muszę zwrócić wszystko co dzisiaj zjadłam. Biegiem rzuciłam się do łazienki, która znajdowała się obok kuchni . Szybko otworzyłam klapę od toalety i zaczęłam wymiotować. Po chwili poczułam rękę chłopaka na moich plecach, która je lekko gładziła, a drugą ręką przytrzymał moje włosy. Po pewnym czasie wymiotowania poczułam ulgę. Spuściłam wodę w toalecie. Podeszłam do umywalki i wypłukałam usta wodą po czym wytarłam twarz. Spojrzałam w wielkie lutro wiszące na ścianie i śmiało mogłam stwierdzić, że wyglądałam okropnie. Jakbym była wyprana z życia. Chcąc ruszyć w stronę pokoju poczułam, że moje nogi są jak z waty i wylądowałabym na podłodze gdyby nie Olivier. Wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i usiadł na krześle które stało obok mojej toaletki, przyglądając się mi ze współczuciem. Było mi strasznie zimno więc okryłam się ciaśniej kołdrą, lecz to nic nie dawało, a moje ciało trzęsło się jak galaretka.

- Położysz się obok mnie? - zapytałam, a chłopak od razu wstał i położył się obok mnie. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i starałam się zasnąć aby nie czuć już bólu.

- Dziękuję, że jesteś. - powiedziałam, po czym pocałowałam go w usta a on oddał pocałunek.


Łapcie kolejny ;)

Tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz