Rozdział 4

29.8K 726 297
                                    

Byłam właśnie na swojej domowej terapii, oglądając po raz tysięczny Zwierzogród i płacząc na widok miny Nicka, który słucha słów Judy o dziczeniu drapieżników. Moja ręka ponownie zatopiła się w pudełeczku Raffaello, w międzyczasie słysząc irytujący dźwięk dochodzący z mojego telefonu z każdą, kolejną wiadomością.

Zmarszczyłam brwi widząc nadawcę spamu na moim telefonie.

Od: Głupi chuj
Musimy pogadać.
Teraz.

Do: Głupi chuj
Musisz to ty sobie w końcu sprawić mózg.
Daleko z takim nie zajdziesz.

Od: Głupi chuj
To ważne.

Potrafiłam już sobie wyobrazić jego wkurwioną minę. Nikt nie kazał mu do mnie pisać.

Do: Głupi chuj
Zostaw mnie w spokoju.

Od: Głupi chuj
Czekam pod twoim domem.
Wyłaź.

Do: Głupi chuj
Chyba cię posrało, jeśli myślisz, że do ciebie wyjdę.
To ty czegoś chcesz, nie ja.
Jeśli to takie ważne możesz wejść.
Drzwi są otwarte.

Nie odpowiedział już nic, więc miałam ogromną nadzieję, że sobie odpuścił. Nie potrzebuje pierdolić sobie jeszcze bardziej dzisiejszego dnia. I tak był do bani. Moje marzenia rozwiały się w mgnieniu oka po usłyszeniu trzasku drzwi frontowych. Chciałabym zobaczyć miny moich rodziców, gdy zobaczyli go w progu. Cóż, nasze stosunki nie były najlepsze, a nasi rodzice byli tego najlepszymi świadkami. Szczególnie temu, że nasze mamy przyjaźnią się chyba od zawsze.

Wepchnęłam sobie do buzi kokosową kuleczkę, dalej oglądając bajkę, aż otworzyły się drzwi do mojego pokoju. Spojrzałam na chłopaka kątem oka, widząc jak przygląda mi się w milczeniu. Westchnęłam cicho, po czym zatrzymałam odtwarzanie i podniosłam się do siadu.

- Załóżmy się. - przerwał w końcu ciszę, na co uniosłam brwi patrząc na niego jak na skończonego idiotę. Chociaż chyba właśnie nim był.

- Słucham? - Może coś źle zrozumiałam?

- Załóżmy się. - powtórzył, przewracając oczami na moją minę.

- Niby po co?

- Ja ci pomogę z Maksem, ty mi z Jessicą. Zobaczymy komu pójdzie lepiej. Przegrany daje kasę.

- Nie umiesz odpędzić od siebie panienki sam? - rzuciłam prześmiewczo.

- Nam obojgu wyjdzie na dobre.

- Sory, ale nie interesuje mnie to. - burknęłam. Nie potrzebowałam pomocy. Przecież nie byłam słaba.

- To tylko zakład, czego się tak peniasz? - uniósł prowokacyjnie brew do góry.

- Na czym miałby niby polegać, bo dalej nie rozumiem? Miałabym ją przestraszyć? - zmarszczyłam brwi. Nie rozumiem jego podejścia, a z dnia na dzień był coraz dziwniejszy.

- Będziemy udawać związek. Jak to zobaczą, to się odczepią, a ja poprawię swoją reputację. - wyjaśnił w końcu, a ja chyba jeszcze bardziej go nie rozumiałam.

Miałam udawać związek z nim?

Jak, do cholery?

- Chyba sobie żartujesz w tym momencie.

- Mówię poważnie. Zastanów się. Mam jutro trening do piętnastej. Przyjdź i powiedz, co zdecydowałaś. - po tym jak skończył, od razu wyszedł. Zostawiając mnie z głową pełną pytań.

Nie rozumiałam go. Zawsze potrafiłam odczytać czyjeś intencje, ale on był chodzącą zagadką. Udawać związek? Niby w jaki sposób miałoby mi to pomóc? Wykończyć się na pewno by mi pomogło, jakbym miała spędzać więcej czasu niż do tej pory.

Tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz