Epilog

14.2K 397 397
                                    

Obiecałeś mi cały świat, a ja się na to nabrałam. Stawiałam cię zawsze na pierwszym miejscu, chociaż na to nie zasługiwałeś. Czułeś się właściwie będąc obok mnie, jakbym była twoja. Chociaż nigdy tak na prawdę nie byłam twoja. Pozwoliłeś, aby mój świat przesiąkał trucizną, którą sam rozpuszczałeś. Musiałam cię stracić, żeby to wszystko zrozumieć. 

Czułam jak moje serce rozsypało się na milion kawałków.  On mnie złamał. Zniszczył na każdy możliwy sposób. Tak nie postępują ludzie. Tak nie powinni postępować ludzie. 

Ale przecież miłości się nie wybiera. To wychodzi samo z siebie. Mam wrażenie, że jeżeli mogłabym wcześniej wybrać, to i tak wybrałabym miłość do niego. Bo nawet jeżeli to się tak skończyło, to pozostały mi piękne wspomnienia i nauczyłam się czegoś ważnego. Nawet jeżeli według niego to nie było prawdziwe, to dla mnie było. Bo każda chwila spędzona z nim była tą najszerszą jakiej kiedykolwiek doznałam i ja wierzyłam dalej w to, że on nie udawał. Teraz się coś zmieniło, ale zawsze nadchodzi koniec. Nawet w tych najpiękniejszych bajkach nadchodzi zakończenie. Nie zawsze szczęśliwe, jak to ukazywał nam Disney, ale po prostu musiało nadejść. Może tak miało być. Szczęście razem nie było nam dane, ale ma nadzieję, że kiedyś jeszcze znajdziemy swoje szczęście. 

Pomimo tego wszystkiego wciąż czułam się jak nic nie warta szmata. Nic nie znacząca zabawka, która znudziła się dziecku po określonym czasie zabawy. Pobawił się mną, a gdy już miał dosyć wrzucił do kartonowego pudełka z podpisem „oddać dla potrzebujących". I nawet po tym co mi zrobił, nie chciałabym tak o nim mówić. Od razu go usprawiedliwiam czymś innym. Ale na to chyba nie ma żadnego usprawiedliwienia. Na to, że po prostu nadszedł dla nas tak drastyczny koniec, który bolał jak cholera. 

A ja głupia łudziłam się, że on się zmienił. Że jest innym człowiekiem i nie potraktuje mnie tak jak te wszystkie dziewczyny. Jak mogłam w ogóle tak uważać. Przecież zepsutego już nie da się naprawić. On nie wróci do tej pierwotnej wersji z podstawówki. Już nigdy się nie zmieni na lepsze, a ja teraz mam jedno przekonanie dlaczego się tak dzieje. Bo on jest zepsuty. Tak cholernie zepsuty, że nie nadaje się do niczego. Gdy czegoś dotyka, to również staje się tak samo zepsute. Ja taka się stałam, a to wszystko przez niego. Czasami miałam wrażenie, że gdy dotknie pięknej czerwonej róży, ona za chwilę stanie się zwykłym wyschniętym badylem. 

Nie chcę go znać. Nie mogę pozwolić, żeby on i wspomnienia o nim nim niszczyły wszystko co jest przede mną.

Po tym gdy wyszłam z jego domu on stał się moją przeszłością, do której już nie chcę nigdy wracać, bo wiem, że gdy tam wrócę zostanę ponownie zraniona. Jego wyspa już zatonęła, a ja uciekłam jedynym nie spalonym mostem. Teraz zaczynam wszystko od nowa. Bez niego i wszystkich innych mężczyzn.

Wiem jak ciężko będzie mi o nim zapomnieć, ale zrobię wszystko żeby to się stało. Bo on już dla mnie nie istnieje. Utoną razem ze swoją wyspą. I chciałam mu powiedzieć jak bardzo go nienawidzę, ale nie zrobiłam tego. Mogłam mu powiedzieć jak mnie zniszczył i, że nie zmienił się ani trochę, a wszystko było tylko złudzeniem. Ale po co? Po co robić coś co nie przyniesie żadnego skutku. Równie dobrze mogłam dać mu w twarz, ale co to by zmieniło? Nawet nie poczułabym się lepiej po takim działaniu. Przecież mnie nie rzucił, bo nawet nie byliśmy razem. Zakończył tylko pewien etap w naszym życiu. Czy mam prawo być aż tak wściekła?

Tak, masz do tego prawo, idiotko. 

Nawet nie wiem kiedy doszłam do domu. Byłam tak zajęta myślami, że cudem jest to, że w ogóle tutaj trafiłam. Weszłam do holu i ściągnęłam swoje trampki, po czym mimochodem spojrzałam w lustro wiszące na ścianie tuż nad szafką z butami. Moja twarz była zalana łzami, które niekontrolowanie wypływały spod moich powiek. Nie chciałam po nim płakać, ale nie potrafiłam przestać tego robić. Byłam za bardzo rozżalona i za bardzo bolało mnie serce, abym mogła przestać to robić.

Tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz