Rozdział 3.

51 3 1
                                    

Na chemii siedzę w drugiej ławce pod oknem. Nasza sala chemiczna przypomina laboratorium. Na regałach stoi mnóstwo zlewek i probówek. Za szklaną szybą na najwyższej półce stoi stawyw, a obok niego kolba stożkowa. Często robimy doświadczenia, przez co lekcje są całkiem ciekawe.

Profesor Might Guy wiedząc, że jego syn podkochuję się we mnie - posadził mnie właśnie z nim, ale nie narzekałam. Na każdej kartkówce mogłam ściągać od Lee, który sam przysuwał kartkę z wypełnionymi zadaniami w moją stronę. Pasowało mi i było mi to na rękę, ale ogólnie rzecz biorąc rzadko kiedy rozmawialiśmy. 

Kiedy nudziło mi się mogłam przynajmniej popatrzeć przez okno. Przechodnie, którzy akurat przechodzili byli bardziej interesujący niż jakieś kwasy karboksylowe, czy wodorotlenki. Nie ukrywam, ale chemia jest jednym z przedmiotów, których chyba nigdy nie ogarnę. Wraz z matmą.

- Drodzy uczniowie! Zaraz dobiorę was w pary i razem wykonacie projekt badawczy. Lee rozdaj każdemu kartkę, na niej są wskazówki, które się wam przydadzą. 

Cholera, żebym tylko nie była w grupie z Ino, Temari lub Konan... Mogę być z każdym, ale nie z żadną z tych lafirynd! Przecież pozabijałybyśmy się w pierwszej połowie lekcji. Spojrzałam niechętnie na siedząco niedaleko Ino. Jak zwykle mocno czerwona szminka przykuwała wzrok. Odsłonięty dekolt, długie pasma blond włosów opadały na jej biodra. 

Do dziś nie jestem w stanie rozumieć, dlaczego się z nią kiedyś przyjaźniłam... W podstawówce byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wymieniałyśmy się ubraniami i doradzałyśmy w sprawach sercowych. Mogłyśmy na sieibe liczyć... ale później coś się zmieniło. Nie rozmawiałyśmy codziennie, nie chciałam już wiedzieć co u niej słychać. Dziwne.. Zwykle przyjaźnie kończą się przez jakąś ostrą kłótnię, czy odebranie sobie chłopaka. A szczerze mówiąc przecież nie pokłóciłyśmy się. Co do chłopaków... miałyśmy różne gusta, więc to też odpadało. Po prostu przestałam się do niej odzywać. Jak gdyby nigdy nic. Nie wyjaśniając dlaczego. 

W gimnazjum usiadłam z Hinatą, a ona zadała się z Temari i Konan. Od tamtej pory rywalizujemy. Od nieznanego dnia, którego nie jestem w stanie wyznaczyć w kalendarzu - stałyśmy się rywalkami. 

- Sakura... ty będziesz z Itachim. - spojrzał na mnie profesor Guy, a ja odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się w jego stronę, ale on nie raczył obdarować mnie spojrzeniem. Zdawał się być nieobecny. Patrzał w zupełnie przeciwną stronę i zawzięcie o czymś myślał. Dosiadłam się do niego. 

- Musimy zmieszać te trzy kwasy karboksylowe i napisać hipotezę oraz problem badawczy. - spojrzałam na niego. Milczał jak grób. 

- Nie umiesz mówić? - syknęłam już trochę wkurzona. - Dobrze więc zrobię to sama. Sięgnęłam do piórnika po moje ulubione pióro, jednak coś stawiło mi opór. - Auć. - westchnęłam i przeklęłam w myślach. Poczułam lekkie ukłucie, które zaczęło szczypać. Kiedy zmierzyłam dłoń wzrokiem, zauważyłam, że opuszek palca zahaczył o igłę cyrkla. Jedna mała, nic nie ważna kropelka krewi spadła na stół. Zadrżał.

- Więc to jest kwas stearynowy. - mówiłam sama do siebie patrząc na probówkę. - Hm... jakie to on miał właściwości? Uchiha wiesz? - chciałam go sprowokować, by wreszcie się odezwał, ale rezultat był całkiem inny. 

Odpowiedział mi tylko dźwięk przesuwającego się krzesła. Itachi zabrał plecak i kierował ku wyjściu. Nie zważając na protesty profesora, wyszedł z sali. Zdziwiona spojrzałam w kierunku Tenten, która tylko wzruszyła ramionami. Pokręciła głową w prawo i w lewo na znak bezradności.

Hipoteza: Itachi Uchiha za mną nie przepada.





Na następnej przerwie wyszłam na papierosa. Przez tego idiotę nie wywiązaliśmy się z zadania, bo nie zdążyłam sama tego dokończyć. Profesor Guy wstawił nam jedynki, a ja byłam cholernie zła. Co on sobie myśli? Że niby kim on jest? To, że ma na nazwisko Uchiha coś znaczy? Daje mu wyższość nad innymi? Zachował się jak ostatni gbur! Nie muszę wcale się do niego odzywać, nie robi mi łaski. 

Ostatni raz wzięłam bucha, niszcząc przy tym swoje płuca. Anke wiele razy tłumaczyła mi jakie są skutki palenia, ale nic a nic mnie nie obchodziły. I tak umrę... Chociaż 17 lat to trochę za wcześnie, by się tym przejmować. 

SasuSaku: Pamiętniki Klanu Uchiha [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz