- Nie sądziłem, że tak mało będziesz pamiętać. - Przygryzł wewnętrzną stronę policzka. - Ale przecież byłaś taka mała kiedy to się wydarzyło. - Jego pobłażliwy wzrok lustrował mnie. - Wiele znaczysz i dla mnie i o dziwo dla niego też. - Gestem głowy wskazał na Jamesa.
Próbowałam na spokojnie przyswajać wszystko co mi mówił jednak nic nie składało się w całość. Błądziłam wzrokiem po hangarze. Zapach wilgoci drażnił nos przez co pojawiła się u mnie gęsia skórka. Czułam się jak w jakiejś iluzji. Do tej pory fakt, że nie znałam mojej przeszłości nigdy nie przytłaczał mnie tak bardzo.
- Naprawdę nic nie rozumiem. - Wykrzywiłam usta w lekki grymas.
- Wiem Hope, wiem.. - Tony westchnął głęboko.
James też wydawał się dosyć niespokojny. Skoro mamy wiele wspólnego dla niego ta rozmowa też była ważna i prawdopodobnie równie ciężka. To by tłumaczyło zresztą wiele rzeczy, między innymi to, że szuka odpowiedzi w mojej osobie. Chociaż to jego wołanie o pomoc w formie kilkukrotnych prób zabicia mnie jest dziwne. Brunet niespokojnie tupał nogą opierając się o maskę samochodu. Wzrok miał jednak wbity nie we mnie, a w przemoczone buty.
- Miewasz dziwne sny? - Bucky w końcu wydusił z siebie kilka słów.
Skąd on o tym wiedział. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam nawet Jordanowi. Te sny nie były zwyczajne, w sumie to nawet nie były sny, tylko jeden koszmar powtarzający się noc w noc. Prześladował mnie od zawsze. Rozpoczynał się w pokoju bez okien z zimnym białym światłem. Stało tam tylko łóżko z brudnym kawałkiem materiału imitującym pościel. Po chwili wchodziło dwóch mężczyzn ubranych w czerwone mundury z maskami na twarzy. Siłą ciągnięta byłam do pomieszczenia o białych ścianach. Przykuwana jak zwierzę kajdanami do ściany czekałam jak na ścięcie. Zza niebieskich drzwi wychodził mężczyzna z pistoletem w ręku. Mierzył do mnie po kilku sekundach naciskając spust. Wtedy zawsze się budziłam oblana potem z przyśpieszonym oddechem. Co noc ten sam koszmar. Dlatego noce były dla mnie najgorsze, czasami decydowałam się nie spać, to było lepsze niż przechodzenie tego samego w kółko. Po czasie uznałam, że to karma. Moja pokuta za to wszystko, co robiłam w moim życiu.
- Każdy miewa sny. - Odparłam oddychając ciężko.
- Niektórzy tak ja my miewają koszmary. - Stwierdzając to smutek wkradł się na jego twarz.
- Koszmary czy nie.. Każdy ma swoje demony. - Wzruszyłam ramionami.
- A może to wspomnienia. - Wtrącił Tony, na co brunet się wzdrygnął. Stark to zignorował i podszedł do mnie. Tym razem się nie cofnęłam więc jego krok był pewny. - Przestań z tym walczyć. - Położył rękę na moim ramieniu. Poczułam ciepło jakiego nie doświadczyłam od dawna.
Jednak mój błogostan przerwał ogromny ból głowy. Schowałam twarz w rękach. Przed oczami pojawiły się zdjęcia, które przypominały mi lata dzieciństwa, ale jednak nie wyglądało to tak jak zapamiętałam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Na przemian pokazywały mi się urywki jak z filmu. Zamieć śnieżna, ciemny gęsty las, zimne ściany szarych ciemnych pomieszczeń, mężczyźni w białych kitlach, na wpół przytomni ludzie zaciągani siłą przez umundurowanych żołnierzy, strzykawki wypełnione dziwnymi substancjami..
Czułam się jakby ktoś to wszystko włożył mi do głowy. Stałam skołowana nie wiedząc gdzie tak na prawdę jestem. Uniosłam wzrok na Bruneta, który bardzo mocno próbował nie pokazywać emocji, ale zachowywał się jak gdyby współodczuwał mój ból. Mocno zaciśnięte pięści oraz uwydatnione żyły zdradzały jego złość. Może wiedział co właśnie zobaczyłam, musiał wiedzieć...
Moje nogi zrobiły się jak z waty zaczęłam widzieć mroczki przed oczami, wszystko stawało się z chwili na chwile mniej wyraźne. Uklęknęłam na ziemi, aby przy ewentualnej utracie przytomności nie zrobić sobie większej krzywdy. Widziałam jak brunet chce podejść i mi pomóc jednak Tony go zatrzymał wystawiając rękę, ten jedynie pokiwał głową rozumiejąc o co chodzi i stał nie patrząc na mnie.
- Co się ze mną dzieje? - Oczy zachodziły mi łzami.
- Nadal dostajecie kroplówki po każdej misji? - Zapytał przykucając tuż obok mnie. Nie byłam w stanie odpowiedzieć więc liczyłam, że moją ciszę odbierze jako "tak".
Skąd oni to wszystko wiedzą. To była prawda, ale to nic dziwnego. Zazwyczaj po zleceniach ludzki organizm jest wycieńczony wielogodzinnym wysiłkiem psychicznym, jak i fizycznym. Jordan zawsze po misjach dbał o to, aby przyjmować witaminy i minerały, aby najzwyczajniej w świecie zadbać o organizm. Tym bardziej zdziwiło mnie pytanie Tonego.
- Kiedy brałaś swoją ostatnią? - Dociekał.
- Nie pamiętam. - Powiedziałam przez zaciśniętą szczękę.
Nie potrafiłam już pozostać skoncentrowana. Ból przyćmiewał moje wszystkie zmysły do tego stopnia, że otępiała zaczęłam opadać na zimny grunt.
- Barnes! - Brunet po sekundzie był już u jego boku. - Musimy ją stąd zabrać. - Tony próbował pomóc mi wstać jednak James go wyprzedził. Metalowym ramieniem ciasno trzymał moje biodra.
- Nie możemy jej tam zawieść. - Jego ton głosu ewidentnie nie tolerował sprzeciwu.
- Wiem przecież! Daj mi pomyśleć.. - Słyszałam odgłosy butów, które nerwowo zataczają kółko. - Wiem, kto nam może pomóc. - Pstryk palców odbijał się od ścian hangaru. - Wsiadaj z nią do auta.
Czułam jak zwinnie James sadza mnie na tylnie siedzenie i przypina pasami po chwili zajmując miejsce obok. Oddychało mi się coraz ciężej i traciłam kontakt z rzeczywistością co kilka sekund.
- Tony.. - Zmartwiony głos ściągnął mnie na chwile na ziemię. - Ona chyba nie powinna być taka blada.
- Jesteś niewiarygodny Sherlocku! - Po tych słowach auto przyśpieszyło a ja opadłam na szybę odpływając.
Biegłam przez las. Potknęłam się kolejny raz gdy nagle poczułam jak moja matka chwyta mnie w swoje ręce szepcząc abym się nie bała. Biegła ostatkiem sił. Dookoła było słychać krzyki oraz sporadyczne strzały, rozbrzmiewały w koronach drzew. Śnieg padał coraz gęściej a zimno dawało o sobie znać. Skuliłam się pod dużym konarem gdy postawiła mnie na ziemię.
- Zostań tu Hope rozumiesz? - Wyszeptała. - Wszystko będzie dobrze. - Jej ciepłe usta spotkały się z moim czołem.
- Boje się. - Głos drżał mi z mrozu i przerażenia.
- Wrócę po ciebie. - Popatrzyłam głęboko w jej błękitne oczy. - Może twoja historia nie zaczyna się najlepiej, ale to tylko początek. Ważny jest ciąg dalszy, ten, który sama napiszesz Hope. -Zagarnęła kosmyk moich włosów za ucho.
Zostawiła mnie z nadzieją, że będę bezpieczna. Ciężkie kroki biegnących mężczyzn skrzypiały na śniegu zdradzając tym samym swoja pozycję. Płakałam gdy zniknęła za drzewami ściągając na siebie całą uwagę..
*****
Z każdym rozdziałem historia Hope coraz bardziej się komplikuje. Mam nadzieję, że chociaż trochę jesteście ciekawi co tak naprawdę wydarzyło się w jej życiu i co łączy ją z Buckym..
CZYTASZ
Dear Diary || Bucky Barnes
Fanfiction„- Oh błagam cię James.. - Odwróciłam się w jego stronę a moje czoło spotkało się z zimną lufą pistoletu. Przyglądał mi się uważnie tym jego zimnym wzrokiem. Wzrokiem pełnym obojętności. Jednak coś było w jego oczach co odróżniało go od zwierzęcia g...