Siedzieliśmy przy dużym stole w jadali. Każdy z osobna zagubiony gdzieś w głębokich odmętach swojego umysłu. Strange przygotował ciepły posiłek, co było bardzo miłe z jego strony. Chociaż nie miałam apetytu i jedzenie przechodziło mi z trudem przez gardło, to i tak zmusiłam się do, chociaż kilku kęsów, aby nie sprawić przykrości gospodarzowi. W końcu zwaliliśmy mu się na głowę znikąd, przenocował nas kilka dni, zajął się mną, chociaż wcale nie musiał a na dodatek zrobiliśmy lekki bałagan w jednym z pokoi. Tak właściwie ten bałagan zrobiłam ja przez niekontrolowany wybuch złości, którego dotąd nie rozumiałam. Moja przeszłość była jednym wielkim znakiem zapytania tak samo, jak brunet, który siedział naprzeciwko mnie wpatrzony w talerz pełen ryżu z warzywami.
Gdy pierwszy raz go zobaczyłam nie byłam kompletnie świadoma tego, że tyle nas łączy. Uczucie, że jestem mu dłużna przeprosiny wydaje się nie opuszczać mnie ani na moment. Ale za co mam przepraszać, jak właściwie nie pamiętam nic z „poprzedniego życia". Nie powiedział mi całej prawdy, jestem tego pewna. Wydawał się coś dalej ukrywać.
Czy skrywał prawdę, bo byłaby ona nie do przyjęcia dla mnie, czy to on nie potrafił tego przepuścić przez gardło?
W dalszym ciągu jest sceptyczny co do mnie, więc to może być powodem jego połowicznego zaufania do mnie. Odbieram wrażenie, że oczekuje ode mnie czegoś, czego nie mogę mu dać. Pewnie ma do mnie wiele pytań, których nie zadaje, bo nie udzieliłabym mu prawdziwej odpowiedzi. To znaczy ja bym mówiła to co ja uważam za prawdę co pewnie gryzło by się z prawdziwym stanem rzeczy. Myślę, że liczył na całkowity powrót moich wspomnień po tym jak zarysował mi przeszłość. Jednak na to chyba potrzebuję odrobinę więcej czasu. O ile w ogóle zdołam sobie cokolwiek przypomnieć.
- Strange możemy porozmawiać? – Tony wstał od stołu przerywając trwającą od dłuższego czasu ciszę.
Mężczyzna z zarostem i lekko posiwiałymi włosami pokiwał twierdząco głową, zostawiając niedojedzony posiłek na talerzu zasunął krzesło. Odprowadziłam ich dwójkę wzrokiem do drugiego pokoju. Gdy zniknęli za rogiem wróciłam do przesuwania warzyw widelcem z jednej strony talerza na drugi.
- Powinnaś coś zjeść, a nie tylko się bawić tym jedzeniem. – Uniosłam wzrok na bruneta przeżuwającego jedzenie.
- Nie mam apetytu. – odsunęłam talerz na bok prawą ręką.
- Nie karz mi cię karmić. – Spiorunował mnie wzrokiem.
- James, proszę cię, nie mam nastroju na żarty. – Opadłam na oparcie krzesła.
Chłopak zreflektował się szybko. Wiem, że miał jedynie w intencji rozśmieszyć mnie chociaż trochę, oraz rozładować tym samym napięcie panujące przy stole, jednak zdecydowanie wybrał nieodpowiedni moment.
- Jeśli nie będziesz tego jadła ja to z przyjemnością zjem. – Popatrzył na mnie poważnie.
- Nie krępuj się. – Podsunęłam mu talerz pod nos.
Gdy tylko kolejna porcja znalazła się przed jego twarzą jego oczy się zaświeciły. Wyglądał jakby nie jadł rok albo i całe życie. Zaśmiałam się widząc jak pochłania z zapałem kolejną porcję.
- Z czego się tak śmiejesz? – Nie odrywał wzorku od posiłku.
- Z ciebie. – Rozsiadłam się na krześle przyglądając się mu cały czas.
Byłam pełna podziwu, przeszłość, o której mi opowiadała nie była usłana różami a mimo to widziałam w nim jakąś nadzieję, nadzieję na lepsze jutro, na dzień, w którym uwoli się od bólu. Chciałabym, żeby pokazał mi jak to zrobić jak żyć ze świadomością tego, jaką krzywdę wyrządziłam wielu osobą. On też to robił, też zabijał, nie rozumiałam jak wybaczył sam sobie albo przynajmniej udawał, że zaakceptował kim był. Jestem jednak świadoma, że odebrałam zbyt dużo ludzkich istnień, aby mieć jakąkolwiek nadzieje, że o tym zapomnę. Nie chciałam wierzyć w to co powiedział mi Tony jednak po namyśle to miało sens. Jordan nigdy nie mówił skąd bierze te zlecenia mimo, że pytałam tysiące razy zawsze słyszałam tą sama odpowiedź: „Mniej wiesz lepiej śpisz". Czasami znikał nie mówiąc gdzie był gdy wracał był dziwny, mało mówił, nie jadł, nie spał po nocach. Gdy próbowałam wypytać co się dzieje, zwalał wszystko na ból głowy. Wtedy wydawało się to całkiem racjonalne.
- Mogę o coś zapytać? – Głos bruneta sprowadził mnie na ziemię.
- Słucham. – Spojrzałam w jego stalowoniebieskie oczy.
- Kompletnie nic nie pamiętasz? – Zmarszczył brwi.
- Mówiłam już, że nie pamiętam co ojciec mi robił. – Westchnęłam opierając głowę o lewą rękę.
On jednak przygryzł wewnętrzną stronę policzka i zamyślił się na chwilę.
- Chodzi mi bardziej o mnie.. – Ściszył głos.
Zaskoczyły mnie jego słowa. Coś głębszego kryło się za tym pytaniem. Może to go trapiło, świadomość, że nie pamiętam w szczególności jego, a nie przeszłości samej w sobie.
- Nie rozumiem. – Pochyliłam głowę przyglądając mu się.
- Co przyszło ci na myśl jak zobaczyłaś mnie pierwszy raz? Co czułaś? – Wzrok miał wbity w stół.
- Jeśli mam być szczera to nic szczególnego. – Wzruszyłam ramionami.
- Co masz na myśli mówiąc, że nic szczególnego? Chce wiedzieć dokładnie co było w twojej głowie. – Jego metalowa dłoń zaciskała się coraz mocniej, na twarzy w dalszym ciągu miał wymalowany spokój.
- No co ci mam powiedzieć James, nic szczególnego. Na pierwszym spotkaniu chciałeś mnie zabić, więc uznałam, że jesteś psychopatą. – Prychnęłam.
Wyglądał jakby moje słowa go rozgniewały. Miał znów nieobecne oczy a wyraz twarzy wskazywał na jego obojętność, taką samą minę miał gdy wpadł z wizytą do mojego biura z zamiarem uduszenia mnie.
Po chwili wstał od stołu i bez słowa wyszedł z przestronnego pokoju w nieznanym mi kierunku.
- Powiedziałam coś nie tak? – Zawołałam za nim wiedząc, że i tak mi nie odpowie.
Chyba będę musiała nauczyć go komunikacji międzyludzkiej, wyraźniej podkreślając, że nie wychodzi się w trakcie rozmowy. Odpowiedziałam przecież szczerze na jego pytanie. A jego nagle coś ugryzło.
- Nie przejmuj się nim. – Tony pojawił się jakby znikąd. – Tak już ma.
- Czyli zawsze jest taki humorzasty? – Odwróciłam się w kierunku mężczyzny.
- Powiedzmy. – Tony wykrzywił usta w lekki grymas. – Przeszedł przez ciężkie chwile sam. Jest mu ciężko, tak samo, jak tobie, o ile nie ciężej.
- Co masz na myśli mówiąc „o ile nie ciężej"? – Podkreśliłam ostatnie słowa.
- Spotkanie z tobą po latach wiąże się z powrotem wielu wspomnień, musisz dać mu trochę czasu. Gdy będzie gotów odpowie na każde twoje pytanie. – Tony usiadł obok mnie.
Po jego słowach wnioskowałam, że nie wiem jeszcze wielu rzeczy jednak on mi nie pomoże, James jest odpowiedzią na wszystko co mnie nurtuje. Niewątpliwie musi być mu ciężko jednak miałam nadzieje, że okaże się na tyle silny, że będzie w stanie mi pomóc.
- Mam dla ciebie propozycję. – Stark spojrzał na Stephen opartego o ścianę. – Strange zgodził się ci pomóc.
- Pomóc? – Zdezorientowana spoglądnęłam na Tonego.
- To wszystko, czego dowiedziałaś się w ostatnim czasie może być dużym obciążeniem dla ciebie. Poprosiłem Stephena czy nie zechciałby pomóc ci odzyskać pamięć i oswoić cię z tym wszystkim. – Po tych słowach ze zniecierpliwieniem wyczekiwał na reakcje z mojej strony.
- Mam rozumieć, że oznajmiasz mi w tym momencie, iż załatwiłeś mi terapeutę?- Uniosłam brwi.
- Coś w tym stylu. – Uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów na co ja wywróciłam oczami.
W tym momencie James jak gdyby nigdy nic, nie nawiązując kontaktu wzrokowego z nikim, wszedł do pokoju zajmując swoje poprzednie miejsce. Chwycił widelec i kontynuował jedzenie, zapewne już zimnego posiłku.
- Oczywiście Barnes będzie też z tobą cały ten czas. – James nawet nie poruszył się na jego słowa, zapewne wiedział o wszystkim. – Wzajemnie sobie pomożecie.
Westchnęłam ciężko. Nie widziała mi się taka forma współpracy z nim. Szczególnie że jego nastrój zmienia się z sekundy na sekundę. Raz chce żartować, potem znów jest oschły i niedostępny.
- Mamy nad czym pracować. - Ochrypły głos doktora wywołał u mnie gęsią skórkę. - Zrobię co w mojej mocy, żeby wam obojgu pomóc.
Spojrzałam na Jamesa, aby zobaczyć jego reakcje. On w tym samym czasie przeniósł swój wzrok na mnie. Obojętne spojrzenie przenieśliśmy na Tonego.
- On naprawdę jest dobry, mimo że nie jest psychologiem. - Tony próbował chociaż trochę przekonać, że to idealny pomysł.
- Jeśli ma to pomóc Hope, możemy spróbować. -James wzruszył ramionami.
- Jeśli James się zgadza.. - Odparłam pod naciskiem spojrzeń ich wszystkich.
- Świetnie, jutro zaczynacie. - Tony spojrzał na zegarek. - Właściwie to dzisiaj.
CZYTASZ
Dear Diary || Bucky Barnes
Fanfiction„- Oh błagam cię James.. - Odwróciłam się w jego stronę a moje czoło spotkało się z zimną lufą pistoletu. Przyglądał mi się uważnie tym jego zimnym wzrokiem. Wzrokiem pełnym obojętności. Jednak coś było w jego oczach co odróżniało go od zwierzęcia g...