EPILOG

1.9K 123 45
                                    

Odchodził a ja nie mogłam nic z tym zrobić, chciałam krzyczeć, ale nawet tego nie potrafiłam. Byłam za słaba. Moje gardło ściskało rozgoryczenie, żal i bezradność.

Nawet się nie odwrócił, nie spojrzał wstecz, obojętny na to, co się ze mną dzieje szedł przed siebie.



- Hope. - Głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia. - Znów wracasz wspomnieniami do tego dnia.

- Nie. - Skłamałam.

Westchnął ciężko, opadając na fotel.

- Wiem, że kłamiesz. Musisz stawić temu czoła. - Czułam jak na jego słowa, łzy napływają do moich oczu.

- Jestem słaba. - Wyszeptałam.

- Nie. - Zaprzeczył. - Skrzywdzona i z traumą, a to jest różnica.

Prychnęłam wbijając wzrok w podłogę. Otarłam łzy, które już zdążyły puścić się ciurkiem z moich oczu. Pociągnęłam nosem, przez co Strange podał mi chusteczkę.

- Zrobiłaś to o co cię prosiłem?

Pokiwałam energicznie głową. Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni, wyciągając złożoną na 6 części kartkę papieru. Ostrożnie ją otwierałam, przeciągając tą chwile jak najdłużej się dało. Ręce zaczęły się trząść a ja nie mogłam ich opanować.

- Muszę? - Drżącym głosem zapytałam.

- Tak. - Stanowcza odpowiedź była dla mnie jak gwóźdź do trumny. - Minęło 8 miesięcy..

Wiedziałam co chce przez to powiedzieć, że to już najwyższy czas zapomnieć, zacząć żyć. Wszyscy tak mówili, łatwo powiedzieć, kiedy nie ma się złamanego serca, setki nocy przepłakanych w poduszkę, koszmarów za każdym razem gdy zamyka się oczy.

Chociaż minęło tyle czasu, lecz ja dalej czuje się jakby on odszedł wczoraj a raczej minutę temu. Tony zaopiekował się mną, chociaż po miesiącu widziałam jak z bezradności rozkłada ręce. Wiedziałam, że wyleczyć muszę się sama, mimo to w najgorszych dla mnie dniach, których zdążyło się kilkanaście, błagałam Tenego na kolanach, aby wymazał mi pamięć. Czasami cieszyłam się, że odmawiał mi wtedy, a z drugiej strony, miałam o to do niego żal.

Ścisnęłam mocniej kartkę zapisaną czarnym długopisem, splamioną licznymi kroplami łez, z kilkoma już wyblakłym pozostałościami kawy, mimo to nadal nadawała się do użytku, chociaż wyglądem zdecydowanie odpychała.

- Nie dam rady. - Schowałam twarz w dłonie czując kolejną falę łez.

- Nie napisałaś tego listu do mnie. Przeczytaj to tak jak ci mówiłem.

Próbowałam wziąć się w garść. Nabrałam powietrza do płuc i zaczęłam czytać.

- Dear Diary, poznałam kogoś. Kogoś, kto obdarzył mnie uczuciem, dał mi więcej niż mogłam sobie wymarzyć. Sprawił, że moje serce ożyło i zaczęło bić szybciej gdy tylko go widziałam. Ale upadliśmy oboje, gubiąc się gdzieś po drodze. Muszę przyznać, że chyba ja upadłam zbyt boleśnie. Próbuje mu wybaczyć, lecz nie potrafię, więc czy to robi ze mnie potwora? Wszyscy mówią, że nie, jednak ja myślę, że faktycznie nim jestem. Pewnie myślisz, że jestem słaba, bo nawet czytając to teraz chce płakać i krzyczeć. Lecz ta sama dziewczyna, która to czyta budzi się każdego ranka, chociaż wie, że to będzie kolejny pusty dzień. Uśmiecha się, chociaż jej serce rozdziera się z bólu. Żyje, chociaż każdego dnia pragnie umrzeć. Udawanie, że jest dobrze jest zbyt męczące. Chyba faktycznie nie poradzę sobie sama i nigdy całkiem o nim nie zapomnę, lecz wiem, że muszę iść naprzód ze świadomością, że straciłam ukochanego.

Rozpłakałam się, te słowa były boleśniejsze podczas wypowiadania na głos niż czytane w ciszy.

- Jestem z ciebie dumny. - Posłał mi pokrzepiający uśmiech. - Jak na początek, poszło bardzo dobrze. - Zapisał coś w notesie przed sobą. - Jak się czujesz?

- Lepiej. - Skłamałam.

Miałam nadzieję, że mi uwierzy. Nie wiem co te spotkania miały na celu. Tony uparł się, że muszę na to chodzić, bo inaczej zamknę się w sobie. Wcale nie było mi lepiej po tych rozmowach, ale udawałam, że pomagają.

- Dam ci trochę czasu dla siebie, ochłoń, wrócę za 20 minut. - Wstał i zmierzał w kierunku drzwi. - Byłbym zapomniał. - Zawrócił. - Może powinnaś to przeczytać.

Położył kopertę na biurku. Przyglądałam się jej z daleka a dopiero gdy wyszedł pochyliłam się i sięgnęłam po nią.

Serce chyba w tamtym momencie pękło już całe. Gdy spojrzałam do kogo list był zaadresowany, przyłożyłam dłoń do ust tłumiąc płacz.

Do Mojej najdroższej..

Z koperty wyjęłam list. Przetarłam oczy, aby widzieć wyraźniej.


Ukochana

To wszystko dzieje się tak szybko, że chyba sam już powoli zaczynam za tym nie nadążać. Chyba się zgubiłem, wiesz? Z dnia na dzień coraz trudniejsze staje się dla mnie życie ze świadomością, że skrzywdziłem cię tyle razy. Przez większość czasu czułam jak spadam, jak tracę kontrolę nad własnym życiem, byłem przygotowany na ten upadek. Ale wiesz co? Gdy znów się spotkaliśmy, pierwszy raz od dawna poczułem, że nie chce upaść.

Nie wiem, kiedy zbliżyliśmy się, znów, do tego stopnia, że teraz sam nie wiem, czy powinienem cię nazwać znajomą, przyjaciółką czy kimś więcej. Bałem się zapytać cię o to wcześniej, nie chcąc wywierać nacisku. Nigdy nie powiedziałbym ci tego w twarz, będąc niepewnym co odpowiesz, więc napisze to teraz, kochałem cię, kocham i zawsze będę kochać. Bardzo chciałem, żebyś była kimś więcej.

Pomogłaś mi, wszyscy zawsze przechodzili obok mnie obojętnie, spisując na straty. Byłaś jedyną, która próbowała mnie zrozumieć. Zjebałem, wiem, zrobiłem to wiele razy. A ty i tak się ode mnie nie odwracałaś i decydowałaś zostać. Jednak teraz wiem, że jesteśmy spisani na straty, przynajmniej ja.

Wiesz, zawsze żyłem jak duch. Chodząc między ludźmi, których nie znałem, mówiąc, że wszystko jest okej, kiedy nic nie było okej. Dobrze radziłem sobie samemu i w końcu nauczyłem się jakoś żyć normalnie, lecz wiele brakowało mi do szczęścia. I wtedy pojawiłaś się znów ty.

Każda spędzona z tobą chwila była dla mnie wszystkim. Najbardziej nudna rzecz, przy tobie nabierała kolorów, nawet nie umiesz sobie wyobrazić tego, co wtedy przeżywałem. Jak ktoś taki jak ty, mógłby dostrzec te durne uśmiechy i ukradkowe spojrzenia. Byłaś dla mnie zbyt dobra.

Nie zasługuje na ciebie. Prawdę mówiąc, nie zasługiwałem, bo gdy to czytasz, to pewnie minęło już dużo czasu od mojego odejścia. Jeśli zastanawiasz się, czy napisałem ten list przed odejściem, na zapas, to rozwieje twoje wszelkie wątpliwości. Tak. Pisze go podczas gdy ty leżysz przede mną, ledwie przytomna, po tym, jak znów naraziłem cię na śmierć.

Powinienem umierać w samotności za to co ci zrobiłem. Od dawna byłem gotowy na śmierć, ale kiedy pojawiłaś się, pierwszy raz od bardzo dawna pomyślałem, że może to jeszcze nie czas. Byłaś dla mnie wszystkim, ale stchórzyłem, bo nie chciałem brać odpowiedzialności za twoja śmierć, dlatego wyjechałem. Pomyślisz ze jestem jebanym egoista, prawda, jestem, bo nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że jestem odpowiedzialny za twoją śmierć.

Myślę, że jeśli odszedłem to powiedziałem coś abyś mnie wypuściła. Chce żebyś wiedziała, że zapewne cię okłamałem a ty łatwo uwierzyłaś, więc przepraszam.

Będziesz miała pytania, zapewne będą cię zabijać od środka. Minęło wystarczająco dużo czasu abyś porozmawiała z Tonym. Wie o wszystkim, więc proszę porozmawiaj z nim.

Na koniec chce żebyś wiedziała, że nie odszedłem przez ciebie, tylko dla ciebie. Zapomnisz o mnie, ból przeminie a ja stanę się tylko plamą przeszłości.

Zawsze cię kochałem..

Twój na zawsze
James

Dear Diary || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz