【Rozdział 1】

1.8K 117 281
                                    

Sapnap pov.

Nienawidze poniedziałków.. To największe gówno jakie mogło powstać. Ah, nie. Jeszcze szkoła. Czy poniedziałki wogóle powstały? A może już tak było? Nie wiem, nie uważałem na religi i tym pierdoleniu o bogu. To nie tak że nie wierzę, po prostu..Święty nie jestem i do kościoła nie chodzę, nigdy nie słuchałem na lekcjach jak powstał świat. A może o tym poczytam..?

- SAPNAP! - Z zamyślenia wyrwał mnie mój przyjaciel, George. Uderzył mnie w policzek otwartą dłonią. 

- CZY PONIEDZIAŁKI POWSTAŁY? - Krzyknąłem w jego stronę. On tylko westchnął i mruknął że jestem idiotą. 

- Prawie wpadłeś pod samochód, gdybym cie nie uderzył mógłbyś już nie oddychać. - Pokazał ruchem głowy na ulice przed nami. 

- Myślałem o czymś ważnym, odwal się. - Mruknąłem cicho i ruszyłem dalej chodnikiem w stronę szkoły.  Brunet zrobił to samo.

- A wiesz że dzisiaj dojdzie jakiś nowy nauczyciel? - Po chwili ciszy zagadał mój przyjaciel.

- Przystojny? - Zaśmiałem się lekko na co oberwałem z łokcia. 

- Czemu my się przyjaźnimy...? -

- Dobre pytanie Gogy, jestem za idealny dla ciebie. - Powiedziałem z uśmiechem na ustach.

- Na odwrót. - Nie zdążyłem nic więcej dodać bo przed nami ukazała się już nasza szkoła i tłum ludzi..Tak nie było nigdy. Podejrzane.  - Teraz sobie go sam oceń, ja idę do naszej klasy. - I zostawił mnie w tłumie. O co mu chodzi..? 

- To bardzo miłe przywitanie, dziękuje. - Usłyszałem męski głos. Jakoś wyrwałem się z tłumu i zobaczyłem wysokiego mężczyzne. Blond włosy i dośc sporo piegów, czarne okulary i zielone oczy. Uśmiechnąłem się do samego siebie i podeszłem bliżej. Przez tłum jaki panował ktoś mnie popchnął, prosto na niego. Na szczęście się nie wywrócił, nie chciałem nikogo zabijać na początek tygodnia. - Hej młody, musisz uważać. - Zaśmiał się lekko. Ślicznie się uśmiechał. Nie mogę powiedzieć że na mnie nie działał..W chwilę zrobiłem się czerwony. 

- Spróbuje zapamiętać. - Odpowiedziałem uśmiechając się lekko. Po tym jak to powiedziałem on już odszedł. Poszedłem w stronę mojej klasy, w której zapewne już czekał George. Gdy szedłem korytarzem i już widziałem drzwi naszej sali ktoś mnie "zaatakował" z tyłu..

- HEEEY, SAPNAP! CÓMO ESTÁS AMIGO? - Usłyszałem głos znajomego mi chłopaka.

- Hej Quackity, bien. - Odpowiedziałem na jego pytanie. Zawsze zadawał to samo więc już wiedziałem o co mu chodzi i jak odpowiedzieć. Odwróciłem się do niego, na moje zdziwienie nie zauważyłem jego chłopaka. - A gdzie zgubiłeś Karl'a?

- EL ME DEJÓ! - Krzyknął mi do ucha. 

- QUACKITY! OGŁUCHNE.. - Zakryłem mu usta ręką żeby mi nie odpowiedział. - Mów po polsku, błagam cie do cholery. - Mruknął coś cicho i puściłem go. 

- Karl zostawił mnie dla lakierów do paznokci.. Gdy bylismy w drodzę do szkoły zobaczył ładny kolor i powiedział że przyjdzie spóźniony na pierwszą lekcje. - Parsknąłem na to śmiechem. Przed nami ukazały się drzwi do naszej sali. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na swoich miejscach. Quackity w innej ławce, siedział tam z Karlem. Za to ja siedziałem na prawie końcu klasy z George'm. Usiadłem i pocałowałem bruneta w policzek, od razu oberwałem plaskaczem.

- SAPNAP! ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ- - Wybuchnąłem śmiechem.

- Tak, tak. "Nie jestem gejem." - Powiedziałem jak już się uspokoiłem. - Wiesz co to żarty? 

- Wal się.. - Zaraz po tym jak to powiedział, zadzwonił dzwonek. Więcej osób weszło do klasy i zajęło swoje miejsca, ja za to wyciągnąłem z plecaka gumę i włożyłem ją do buzi. 

Trzecia osoba pov.

Dzwonek zadzwonił ale nauczyciela nie było. W końcu chłopakowi w czerwono-białej koszulce zaczęło się nudzić. Zamknął drzwi od sali i wyszedł na środek klasy.

- WITAJCIE..PRZYJACIELE. - Spojrzał na bruneta w zielonej koszuli, zaraz po tym na swojego brata w żółtym swetrze. - KOBIETY. - Spojrzał po kolei na kilka dziewczyn z jego klasy. - WROGOWIE. - Poleciał wzrokiem do chłopaka który miał czarno-białe włosy. - WAŻNE OSOBY. - Popatrzał na George'a i Quackity'ego. - I RESZTA. - I  wkońcu pora na Sapnap'a. - Jak widzicie, nasz nauczyciel się spóźnia lub tragicznie przejechało go auto. Auto, samochód, zbawiciel... Kto jak woli. 

- DO RZECZY! - Krzyknął chłopak w swetrze.

- A WIĘC..WSZYSCY WIECIE DO CZEGO ZMIERZAM. - Wszedł na biurko które należało do nauczyciela, znajdowały się na nim jakieś kartki, pusty kubek po kawie, długopisy, zszywki i inne takie. - MAMY 10 MINUT, KTO JEST ZE MNĄ? - Mimo że nie można z tego nic zrozumieć, klasa zrozumiała. Tommy taki już był, wszyscy wiedzieli o co mu chodzi. I się zaczeło. Kilka osób wzięło kredę i zaczęło malować różne rzeczy. Dziewczyny się raczej starały, ale Tommy i tak to zmazywał żeby zrobić innym na złość. Rysunku który namalował Ranboo nie potrafił zmazać więc tylko go popchnął i poszedł zająć się sobą. Tubbo narysował pszczółkę z pomocą Wilbur'a. Niki i Minx, wraz z Puffy i Hannah narysowały kilka dość kreatywnych rzeczy. 

- Sapnap..Jaki to kolor? - Zapytał zdezorientowany brunet, trzymał w rękach zieloną kredę.

- Zielony. - Odpowiedział zgodnie  z prawdą czarnowłosy. W klasie panowało ogólne zamieszanie, wszyscy po prostu robili co chcieli. Nie było tutaj klasowego pupilka, o nie. Może trochę Ranboo ale on też lubiał się zabawić. W końcu po około 10 minutach Sapnap usiadł na krzesło nauczyciela i złapał jakiś długopis. Zaczął nim wymachiwać jakby podpisywał jakieś papiery.

- Uuu, tu jedynka. Ojej, tu jedynka. Ohoho, a tu jedynka z minusem! - Zaczął mówić naśladując głos ich nauczyciela. Wychodziło mu to i wszyscy zaczęli się śmiać. - Czemu? Bo nie wypiłem 12 kaw! JESTEM NERWOWY PRZEZ TĄ KLASE! TO NIE MOJA WINA ŻE TACY SĄ! - Spojrzał na śmiejącego się Tommy'ego. - A ty, młodzieńcze.. DO GABINETU! Masz za żółte zęby! - Blondyn od razu przestał się śmiać.

- EJ! NIE MAM ŻÓŁTYCH ZĘBÓW! -

- Nie podnoś na mnie głosu, gówniarzu! Gdybyś tylko nie miał rodziców... Ah, jak ja kocham zabijać sieroty! Od razu mam lepszy dzień! - Tak..Już wiadomo jakiego nauczyciela udawał Sapnap. - Jestem pan Blade i macie do mnie mówić z szacunkiem! Głupie dzieci z rodzicami!

Cała klasa wciąż się śmiała..Nawet Tommy wrócił do tego. Jednak jedna osoba tego nie zrobiła a była w klasie, pan Blade.

- Ooh, widzę że nasz Sapnap chce zostać aktorem? - Zapytał zamykając drzwi sali. Wszyscy gdy go usłyszeli pobiegli do ławek, oprócz Sapnap'a który został zablokowany przez nauczyciela. - A może się mylę?

- To pomysł Tommy'ego! Ja przysięgam! - Zaczął się tłumaczyć czarnowłosy.

- EJ! JEBANY KONFIDENT! - Krzyknął blondyn.

- Cała klasa zostaje po lekcjach. - Powiedział pan Blade. Odwrócił się w stronę klasy przodem i puścił Sapnap'a. - Zrozumiano? - Wszyscy odpowiedzieli mu niezadowoleni pomrukami i spojrzeli na Tommy'ego.

- CO?! TO NIE MOJA WINA! - Krzyknął blondyn widząc spojrzenia. Nie dostał takiego spojrzenia tylko od Tubbo i Ranboo.

- JESTEM! JESTEM! - Krzyknął Karl wpadając do sali i próbując złapać oddech. Było widać że biegł.

- Super, spóźnienie i zostajesz po lekcjach. - Powiedział nauczyciel i usiadł na swoje krzesło. - Mamy dzisiaj nie zapowiedziany sprawdzian, siadaj do ławki. - Po tych słowach cała klasa wykazała swoje niezadowolenie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~'

DAMN...

CHYBA NIE JEST TAK ŹLE JAK NA PIERWSZY ROZDZIAŁ.

NIE PYTAJCIE GDZIE BAD I SKEEPY, TO TAJEMNICA.

I NIE, NIE ROMANSUJĄ POD SCHODAMI.

1193 słów.

Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne! :))

~❞𝕋𝕪𝕝𝕜𝕠 𝕦𝕔𝕫𝕖𝕟́❞~ 𝔻𝕣𝕖𝕒𝕞𝕟𝕒𝕡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz