Puste białe pomieszczenie bez końca i ona. Dziewczyna leżała w tym miejscu od kilku sekund, otworzyła oczy czego szybko pożałowała bo biel pomieszczenia ją oślepiła. przez chwilę myślała że leży w skrzydle szpitalnym lub jakimś szpitalu. Usiadła i rozejrzała się. To nie był szpital, nie było łóżka, maszyn, pielęgniarek i tym podobnym. Wstała i otrzepała się po czym ujrzała stojącą do niej tyłem postać w białym ubraniu. Dziewczyna podeszła bez zastanowienia do mężczyzny.
- Przepraszam... - zaczepiła mężczyznę który odwrócił się - Profesor Dumbledore?!
- Melania Black - dyrektor uśmiechnął się do dziewczyny przyjaźnie.
- Przecież pan... - przez głowę dziewczyny przeleciały teraz okropne myśli.
- Nie żyje - dokończył za nią dalej się uśmiechając.
- Czy... Czy to znaczy że ja też nie żyję? - spytała a głos się jej załamał.
- Spokojnie leżysz w śpiączce w Świętym Mangu przez klątwę którą dostałaś od Bellatrix Lestrange - odpowiedział a dziewczyna się trochę uspokoiła, to dalej nie wyjaśniało co tutaj robi i czy wróci do domu ale przynajmniej żyje. Rozejrzała się kolejny raz.
- Gdzie jesteśmy?
Dyrektor rozejrzał się.
- Nie wiem... Może ty coś widzisz?
Dziewczyna pokręciła głową rozglądając gdy nagle za dyrektorem pojawiła się czarno-biała ulica z sklepami przypominająca ulicę pokątną. Brunetka ruszyła w stronę ulicy a zaraz za nią Albus. Kiedy tylko przekroczyła próg białego pomieszczenia i szarej ulicy na chodnikach pojawili się czarno-bieli czarodzieje zmierzający w różne strony z różną prędkością.
- Straszne zabójstwo Gray'ów! Zaginione dziecko i ostatnia spadkobierczyni majątku rodu Melanie Gray! - krzyczał chłopiec wymachując gazetą.
Dziewczyna bez zastanowienia podeszła do chłopaka i zabrała jedną gazetę ze stosu gazet. spojrzała na datę 17 sierpień 2001 r. (uznajmy że w tym opo jest 2017 xD bo jak już pisałam lepiej mi pisać wydarzenia które rozgrywają się w XXI w.)
Tragiczne zabójstwo Gray'ów. Zaginiona miesięczna dziewczynka ostatnia spadkobierczyni majątku Gray'ów - Melanie Gray!
Wczoraj wieczorem doszło do wielkiej tragedii ostatni członkowie rodu Gray'ów zginęli z rąk śmierciożerców! Państwo Lydia i Connor Gray mieszkali w niedużym pałacu na obrzeżach Londynu. Niedawno doczekali się ich pierwszej córki, Melanie Gray. Dziewczynka wczoraj (16 sierpnia) skończyła równy miesiąc.
"Dziś rano aurorzy znaleźli ich martwych. Dom był zniszczony i można dostrzeć w nim ślady walki" - mówi auror prowadzący sprawę - "przeszukaliśmy cały dom ale po dziewczynce śladów brak. Oczywiście odrazu zarządziliśmy poszukiwania dziecka" (...)
Melania odłożyła gazetę. Przeczytała już wszystko co chciała i podeszła do dyrektora który patrzył przez szybę sklepową na niuchacza.
- Nic nowego się nie dowiedziałam - zaczęła - wiedziałam że jestem Gray'em.
- Czy aby napewno? - spytał dyrektor a dziewczyn na niego spojrzała i nagle wszystko się rozmyło.
Dziewczyna się rozejrzała i teraz stali w... Salonie? Przy kominku na fotelach siedziała para. Mężczyzna czytał gazetę, a kobieta miała na rękach dziecko.
Huk otwieranych drzwi.
Kilka świateł z różdżek.
Niedługa walka.
Krew.
Płacz dziecka.
Śmiech śmierciożerców.Na podłodze leżeli państwo Gray cali w krwi, a obok kobiety płaczące dziecko. Jeden ze śmieciożerców zabrał dziewczynkę i wyszedł z nią przed dom gdzie stała inna kobieta z innym dzieckiem, a obok niej w mężczyzna nawet młody z kruczoczarnymi włosami i tak samo ciemnymi oczami.
Melania razem z Dyrektorem wyszli z domu za kolejnym z śmierciożerców który tym razem niósł zakrwawiony kocyk dziecka. Wysoki brunet wziął Melanie z rąk śmierciożercy i rzucił nią z całej siły o kamienną posadzkę przed domem. Główka małej dziewczynki uderzyła o ziemię i zaczęła sączyć się z niej krew. Dziewczynka nawet nie zapłakała, leżała na ziemi bez ruchu z otwartymi na oścież ciemnymi oczami.
Melania zasłoniła sobie usta rękami, a do jej oczu napłynęły łzy. Jak tak można?! to bezbronne dziecko... Ten sam mężczyzna wziął kocyk od śmierciożercy i zabrał dziecko kobiecie owinął je w kocyk i zniknął a razem z nim wszystko się rozpłynęło. Tym razem pojawili się przed dużym budynkiem. Mężczyzna z dzieckiem na rękach wszedł po schodach i położył je przed drzwiami kładąc na nim karteczkę z napisem "Melanie Gray" po czym zapukał i znikł. Kilka chwil później drzwi otworzyły się i stanęła w nich starsza kobieta rozejrzała się i zabrała dziecko do środka.
Czas przyśpieszył. Obok nich przebiegały szybko dzieci, przechodziły pary lub opiekunki krzycząc na dzieci. Po chwili czas wrócił do normy. Dzieci wokół spokojnie się bawiły a z budynku wyszło dwóch mężczyzn trzymając się za rękę. Jeden z nich trzymał kilku miesięczną dziewczynkę ubraną w letnią sukienkę. Melania od razu poznała mężczyzn i bez patrzenia w kalendarz wiedziała jaki dziś dzień. 12 kwietnia 2002 roku - dzień jej adopcji.
CZYTASZ
Co tu się?...
Fanfic- Co to za zebranie? Ktoś umarł czy jak? - dziewczyna podrapała się po karku i szybko zauważyła brak swoich czarnych włosów do obojczyków. Zaczęła się macać po głowie jej włosy były teraz krótkie i trochę poplątane napewno też sterczące na wszystkie...