»»---->rozdział trzynasty

93 23 3
                                    

**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚***•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*







     Nieważne jak szybko biegł tamtego dnia.

     Nieważne z jak wielką nadzieją pędził w jej kierunku Natalié to ona wciąż nie otworzyła oczu.

     Odwiedzał ją jednak od czasu do czasu. Każdego dnia nie przychodził, lecz robił to w krótkich odstępach nie wiedząc jak miał się zachować. Raz płakał, raz z uśmiechem trzymał ją za dłoń i chwalił się, że dostał się na uczelnię, którą polecili mu rodzice. Niekiedy w ciszy zaledwie zdołał spoglądać na rurkę umieszczoną w ustach szatynki. Aparatura podtrzymująca jej życie robiła co mogła, lecz Luka wiedział, że jeśli Natalié nie będzie chciała powrócić do tego świata to nic to nie da.

     Momentami zastanawiał się co dziewczyna tak naprawdę do niego czuła? Czy cokolwiek obudziło się w jej ledwo bijącym sercu? Blondyn nie chciał jednak wywierać tej presji na starszej od siebie o kilka miesięcy młodej kobiecie. Mogła być jego żoną tylko w przenośni. Chciał wrócić do tych beztroskich chwil i patrzeć jak szatynka przypalała zapalniczką patyczek od lizaka. Nikt inny tego nie robił. Tylko ona miała tak dziwaczne i niekonwencjonalne pomysły. Nie patrzyła na innych. Nie obchodziło ją to, co sobie kto pomyśli. Żyła chwilą, ponieważ wiedziała... jak mało życia sobie pozostawiła.

     Koniec sierpnia się zbliżał. Natalié leżała w śpiączce ponad półtora tygodnia. Luka przyniósł świeże kwiaty do wazonu, dokładnie te, na które dziewczyna patrzyła się niegdyś w ogrodzie botanicznym. Chłopak nie kupił podobnych tylko ukradł te konkretne okazy licząc się z konsekwencjami jakie mogły go spotkać. Chciał zrobić coś złego nie dla siebie a dla Natalié. Był świadomy tego jak głupi to był pomysł, lecz nie chciał wszędzie doszukiwać się sensu.

     Luka usiadł na krześle niechlujnie. Oparł się o nie, a nogi ułożył szeroko na bokach i dalej przyglądał się nieprzytomnej dziewczynie. Jej oddech wydawał się dla niego coraz słabszy, prawie znikomy, co tylko mocniej dominowało jego obawy.

     Blondyn po krótkiej chwili potarł nos, zacisnął swoje wargi, a następnie westchnął głęboko.

— Czy wiesz, że we Francji prawo zezwala poślubić osobę, która nie żyje? — popatrzył ponownie na Natalié, po czym dodał ledwo słyszalnym tonem, w którym można było usłyszeć nutę zawodu. — Mogłabyś się w końcu zdecydować — westchnął ponownie jakby mając pretensje do dziewczyny, która nie mogła się zdecydować jaką tak naprawdę ścieżkę chciała wybrać.

     Do jego oczu napłynęło mnóstwo łez, lecz nim zdołał dać upust silnym emocjom do sali weszli rodzice Natalié wraz z lekarzem nadzorującym badania. Blondyn przywitał się z małżeństwem, po czym skinął głową i wyszedł z pokoju w jakim znajdowała się jego żona. Chłopak miał zamiar stamtąd jak najszybciej pójść, ale powstrzymały go słowa pana doktora.

     — Niestety nie przynoszę dobrych wieści — wyznał, a Luka oparł się bezsilnie o ścianę.

     Płacz mamy Natalié można było usłyszeć momentalnie.

     — Stan państwa córki jest krytyczny. Szanse na jej przebudzenie są praktycznie zerowe, a nawet jeśli, jakimś cudem udałoby się otworzyć oczy to do końca życia musiałaby zmagać się z kalectwem. Uszkodzenie mózgu, do którego doszło po zmieszaniu tak dużej dawki leków stworzyło związek katastrofalny dla organizmu. W szczególności dla mózgu.

     — To co mamy robić? — zapytał ojciec Natalié. — Pozwolić umrzeć jedynemu dziecku? — jego ton głosu był bardzo słaby.

     — Decyzja należy oczywiście do państwa. Proszę wszystko przemyśleć — powiedział lekarz, który nawet w tak opłakanych chwilach musiał zachować zimną krew i dbać o innych pacjentów.

Mrs&Mr DepressionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz