Schodząc po schodach prawie wpadłam na Petera. Na szczęście złapałam się poręczy i nic nikomu się nie stało.
- Nic ci nie jest? - Zaniepokojony zatrzymał się i wyciągnął ręce w celu asekuracji.
- Wszystko w porządku. Idę to toalety, zaraz do ciebie dołączę.
- Okej, będę gdzieś koło baru, znajdziesz mnie. - Peter ostatni raz na mnie spojrzał i udał się w kierunku baru, natomiast ja do łazienki.
Wiedziałam, że picie nie było dobrym pomysłem.
Nie wypiłam dużo, ale odczułam, że nie przyjęło mi się to. Było mi niedobrze i czułam, że jeśli nie znajdę się nad toaletą, moja sukienka zmieni kolor. Uklękłam nad muszlą i odgranęłam włosy. Nic się jednak nie działo. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Nabrałam dużo powietrza aby wyrównać tętno.
- Wszystko w porządku? - Znajomy głos dotarł do moich uszu przez co otworzyłam oczy.
- Jakim cudem wszedłeś tu bezdźwięcznie? - Blondyn uśmiechnął się na moje słowa i założył ręce na klatce piersiowej.
- Ma się zdolności.
- Następnym razem muszę użyć klucza. - Wymieniliśmy się spojrzeniami a jego twarz spoważniała. Zaczęłam obserwować jakże interesujące płytki aby uniknąć jego wzroku.
- Widziałem, że piłaś a teraz jak wchodzisz do toalety. Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku. Wybacz, że nie zapukałem.
- Już lepiej. Może to przez te tłumy i hałas.
- Może. - Zapanowała cisza. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, zawsze krępowały mnie takie sytuacje. Nie mogłam wybaczyć sobie za to, co wyobrażałam sobie kilka godzin wcześniej. Chyba brakowało mi czułości i mój umysł zaczynał wariować na widok przystojnych mężczyzn. Ponownie zamknęłam oczy i oddałam się głębokim oddechom które mi pomagały. Usłyszałam kroki w moją stronę, które po czterech odgłosach ucichły. Uchyliłam powieki i nasze spojrzenia niemal od razu się spotkały.
- Zmarzniesz. - Steve wyciągnął w moją stronę ręce aby pomóc mi wstać. Przechyliłam głowę i zmrużyłam oczy bo nad nami znajdowała się lampa, która mnie lekko oślepiała. Chwyciłam go za ręce a ten pomógł mi złapać równowagę. Odległość jaka nas dzieliła stała się niepokojąca. Od razu poczułam perfumy których użył.
Zawsze uwielbiałam męskie zapachy perfum, ale takich w życiu nie czułam. Były jak najpiękniejsza kompozycja w której możnaby się zatracić i nikt by tego nie żałował.
Szpilki nie ułatwiały sytuacji. Jakiś metr za mną była ściana a kilka centymetrów przede mną Steve. Gdyby nie to, że cały czas trzymał mnie za dłonie, runęłabym do tyłu uderzając się głową o płytki co zapewne skończyłoby się śmiercią, i to w toalecie, przed Kapitanem Ameryką.
To byłoby w moim stylu.
- Masz coś we włosach. - Byłam wdzięczna, że się odezwał. Nawet w taki sposób. Ja nie byłabym w stanie zacząć rozmowy. Przez to, że byłam niższa od niego, patrzyłam na jego klatkę piersiową, on miał widok na moją głowę i włosy.
- Możesz? - Bez słowa puścił moje dłonie i odszedł o pół kroku dając mi więcej przestrzeni. Schyliłam głowę aby łatwiej było mu wyjąć cokolwiek, co znalazł w moich włosach.
- Już. - Nawet nie poczułam kiedy zdążył to zrobić. Wypuścił z dłoni mały kawałek kurzu który pewnie zebrałam gdy opierałam się o ścianę. Podniosłam wzrok i ujrzałam barwę jego oczu. To były najczystsze, niebieskie oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Były jak ocean. Ocean, który wpatrywał się we mnie.
CZYTASZ
Normally Abnormally
Short StoryHayley po roku od śmierci matki, przeprowadza się wraz z ciocią Clarą na Manhattan. Spotyka tam drużynę Avengers pośród których znajduje się jej ojciec. Dowiaduje się o sobie wielu nowych rzeczy. Idealne życie pośród superbohaterów zostanie zachwian...