6. "Ups..."

543 43 23
                                    

Schodząc po schodach prawie wpadłam na Petera. Na szczęście złapałam się poręczy i nic nikomu się nie stało.

- Nic ci nie jest? - Zaniepokojony zatrzymał się i wyciągnął ręce w celu asekuracji.

- Wszystko w porządku. Idę to toalety, zaraz do ciebie dołączę.

- Okej, będę gdzieś koło baru, znajdziesz mnie. - Peter ostatni raz na mnie spojrzał i udał się w kierunku baru, natomiast ja do łazienki.

Wiedziałam, że picie nie było dobrym pomysłem.

Nie wypiłam dużo, ale odczułam, że nie przyjęło mi się to. Było mi niedobrze i czułam, że jeśli nie znajdę się nad toaletą, moja sukienka zmieni kolor. Uklękłam nad muszlą i odgranęłam włosy. Nic się jednak nie działo. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Nabrałam dużo powietrza aby wyrównać tętno.

- Wszystko w porządku? - Znajomy głos dotarł do moich uszu przez co otworzyłam oczy.

- Jakim cudem wszedłeś tu bezdźwięcznie? - Blondyn uśmiechnął się na moje słowa i założył ręce na klatce piersiowej.

- Ma się zdolności.

- Następnym razem muszę użyć klucza. - Wymieniliśmy się spojrzeniami a jego twarz spoważniała. Zaczęłam obserwować jakże interesujące płytki aby uniknąć jego wzroku.

- Widziałem, że piłaś a teraz jak wchodzisz do toalety. Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku. Wybacz, że nie zapukałem.

- Już lepiej. Może to przez te tłumy i hałas.

- Może. - Zapanowała cisza. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, zawsze krępowały mnie takie sytuacje. Nie mogłam wybaczyć sobie za to, co wyobrażałam sobie kilka godzin wcześniej. Chyba brakowało mi czułości i mój umysł zaczynał wariować na widok przystojnych mężczyzn. Ponownie zamknęłam oczy i oddałam się głębokim oddechom które mi pomagały. Usłyszałam kroki w moją stronę, które po czterech odgłosach ucichły. Uchyliłam powieki i nasze spojrzenia niemal od razu się spotkały.

- Zmarzniesz. - Steve wyciągnął w moją stronę ręce aby pomóc mi wstać. Przechyliłam głowę i zmrużyłam oczy bo nad nami znajdowała się lampa, która mnie lekko oślepiała. Chwyciłam go za ręce a ten pomógł mi złapać równowagę. Odległość jaka nas dzieliła stała się niepokojąca. Od razu poczułam perfumy których użył.

Zawsze uwielbiałam męskie zapachy perfum, ale takich w życiu nie czułam. Były jak najpiękniejsza kompozycja w której możnaby się zatracić i nikt by tego nie żałował.

Szpilki nie ułatwiały sytuacji. Jakiś metr za mną była ściana a kilka centymetrów przede mną Steve. Gdyby nie to, że cały czas trzymał mnie za dłonie, runęłabym do tyłu uderzając się głową o płytki co zapewne skończyłoby się śmiercią, i to w toalecie, przed Kapitanem Ameryką.

To byłoby w moim stylu.

- Masz coś we włosach. - Byłam wdzięczna, że się odezwał. Nawet w taki sposób. Ja nie byłabym w stanie zacząć rozmowy. Przez to, że byłam niższa od niego, patrzyłam na jego klatkę piersiową, on miał widok na moją głowę i włosy.

- Możesz? - Bez słowa puścił moje dłonie i odszedł o pół kroku dając mi więcej przestrzeni. Schyliłam głowę aby łatwiej było mu wyjąć cokolwiek, co znalazł w moich włosach.

- Już. - Nawet nie poczułam kiedy zdążył to zrobić. Wypuścił z dłoni mały kawałek kurzu który pewnie zebrałam gdy opierałam się o ścianę. Podniosłam wzrok i ujrzałam barwę jego oczu. To były najczystsze, niebieskie oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Były jak ocean. Ocean, który wpatrywał się we mnie.

Normally AbnormallyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz