14. "Znowu przegraliśmy"

574 51 140
                                    

Wiatr we włosach i zachodzące słońce tworzące bajeczne kolory na niebie. To wszystko było tak idealne, bezproblemowe i potrzebne. Prowadząc motor po pustej ulicy nie martwiłam się o przyszłość. Żyłam chwilą.

Zaparkowałam maszynę niedaleko plaży na którą zamierzałam. Zdjęłam buty i zostawiłam je obok motoru. Rozgrzany piasek pomiędzy palcami moich bosych stóp, szum wody oraz mewy które informowały o swojej obecności. Wydawałoby się, że byłam w raju na ziemi. Brakowało jedynie osoby z którą mogłabym to uczucie oraz widoki dzielić. Krok po kroku weszłam na molo, które oświetlone przez latarnie, dawało tajemniczy klimat. Gdy znalazłam się na jego końcu, spojrzałam na opustoszałą plażę. Nie było nikogo, kto mógłby się cieszyć pięknym zachodem słońca w wakacyjny wieczór. Nachyliłam się nad brzegiem i spojrzałam w swoje odbicie w wodzie.

Moje oczy wyglądały smutno, a moje usta zaklejone były w wąską linię. Gdy wiatr osunął kosmyk włosów na moją twarz, odgranęłam je. Zobaczyłam wtedy znajome urządzenie, które zaczęło mnie uwierać. Z moich uszu oraz oczu zaczęła spływać krew, a usta zaczęły zanikać. Nie byłam w stanie wołać o pomoc. Ten widok był przerażający. Moje ciało zaczęło powoli osuwać się z desek na których stałam, jednak czyjeś dłonie uratowały mnie przed upadkiem. Złapana w talii, powoli odwróciłam się w stronę człowieka który mnie uratował. Oczy z którymi się spotkałam były równie zakrwawione jak te które zobaczyłam w odbiciu. Szyderczy uśmiech oraz dłoń na policzku. Wszystko wydawało się takie znajome i bolesne.

- Zostaliśmy sami, Hayley. - Głos Barona nie przypominał tego samego, który ostatnio słyszałam. Był bardziej zdarty niż zazwyczaj. Jak gdyby ktoś wbił nóż w jego gardło a dalej był w stanie mówić. - Dopiąłem swego. - Nie wiedzieć czemu, nie broniłam się przed nim. Trzymał mnie w tej samej pozycji, a ja spokojnie słuchałam jak mówi. Czułam jak spływająca krew kapie z mojej twarzy. - Zabiłem ich. - Kolejne słowa które tylko nasilały krwawienie. - Avengersi, nie żyją. - Zamknęłam oczy a moje ciało zostało puszczone. Bezwładnie osunęłam się z brzegu wpadając do wody. Przed oczami pojawiły się wszystkie chwile spędzone z każdym z avengerów. Od wieczoru filmowego z Peterem aż po niekontrolowane pocałunki ze Stevem. Myśl, że nie było ich już ze mną, bolała coraz bardziej. Minęła chwila, a wszystko co czułam zniknęło. Nastała ciemność, oraz cisza.

- Hayley. Hayley obudź się! - Moje ciało, było dość mocno wstrząsane przez przerażonego Petera. Otworzyłam oczy i zobaczyłam znajome, szare ściany. Byłam w swoim pokoju. To był tylko sen. - Och, Hayley. Przestraszyłaś mnie. - Chłopak z ulgą usiadł na brzegu łóżka i głośno odetchnął. Powoli zbierałam siły i analizowałam, co właściwie się stało. - Chyba miałaś koszmar. Płakałaś przez sen.

Powoli podniosłam się do siadu a łzy z moich oczu swobodnie spłynęły po moich policzkach. Byłam ubrana w luźną koszulkę w której spałam oraz szorty. Dalej miałam na sobie bieliznę, więc byłam spokojna. Nikt nie zobaczył mnie nago.

- Długo tu przy mnie jesteś? Gdzie Steve? - Na moje pytanie jedynie wstał i podrapał się po głowie. Przeszedł do łazienki i wrócił z paczką chusteczek.

- W laboratorium, z Brucem. - Powiedział i w tym samym czasie podał mi paczkę. Gdy wyciągnęłam w jego stronę rękę, aby przejąć od niego opakowanie, zauważyłam na niej małą ranę po wkłuciu. Była świeża, więc musiało się to stać niedawno.

- Co to jest? - Peter przestraszył się mojego tonu i schował twarz w dłoniach. - Co to jest?! - Powtórzyłam pytanie dużo bardziej nerwowo niż wcześniej.

- Tylko się nie denerwuj. Martwimy się o ciebie, podobno nie wyglądałaś najlepiej.

Zmierzyłam go pytającym wzrokiem oczekując wyjaśnień.

Normally AbnormallyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz