15. "Mamy być cicho"

442 42 81
                                    

Znowu przegraliśmy.

Te słowa wmawiałam sobie przez całą drogę powrotną. Uciekłam stamtąd jak ostatni tchórz, ale nie mogłam dopuścić. Do niczego. Musiałam to skończyć raz na zawsze. Nie mogłam obracać wokół siebie jednocześnie Steve'a i Petera. Miałam mętlik w głowie i czułam się okropnie, psychicznie. Przez ostatnie lata nie miałam ani jednego chłopaka który by się mną interesował a teraz kręciłam z dwoma na raz.

Tak zachowują się szmaty, Hayley.

Przekroczyłam próg i od razu zauważyłam Petera. Niedawno wrócił bo dalej miał na sobie strój.

- Dopiero wróciłaś? Czemu jesteś mokra? Coś się stało? - Chłopak zaniepokoił się moim długim pobytem na plaży.

- Nie, zamyśliłam się po prostu i wpadłam do wody. Niezdara ze mnie. Co z Nedem? - Skłamałam, ale chciałam uniknąć niewygodnego tematu.

- Wszystko okej. Założył się o duże pieniądze, że zna Spidermana, a jednak tych pieniędzy nie miał. Nie chciałem żeby go pobili czy coś.

- Rozumiem. Pójdę się wysuszyć. - Stwierdziłam po chwili ciszy.

- Okej. Przepraszam, że tak to wszystko wyszło. Liczyłem na miły wieczór.

Widziałam zawód w jego oczach. Chciałam go jakoś pocieszyć.

- Było fajnie, jak na dziesięć minut. Następnym razem się uda. - Posłałam w jego stronę uśmiech co odwzajemnił, po czym poszłam do siebie.

Było późno, ale musiałam wyładować emocje jakie we mnie siedziały. Wszystkie chwile spędzone ze Stevem się skumulowały i musiałam zrobić coś męczącego aby paść i zasnąć bez wyrzutów sumienia co było niewykonalne. Nie pokonałam nawet jednego stopnia a odwróciłam się w stronę windy czym zdziwiłam Petera który przygotowywał sobie kolację.

- Wszystko okej?

- Jednak nie idę. Pójdę na treningową, i tak, wszystko w porządku.

Wzruszył ramionami i kontynuował przygotowywanie jedzenia. Gdy znalazłam się w windzie, wcisnęłam guzik na odpowiednie piętro i oparłam się plecami o ścianę. Uniosłam głowę i wzięłam głęboki oddech.

No nie...

Modliłam się, aby to co właśnie zobaczyłam, okazało się przywidzeniem, spowodowane zmęczeniem, albo po prostu czymś co pojawiło się tam niedawno.

Kamera.

Zrobiło mi się słabo a obraz zaczął wirować przed oczami. Byłam przekonana, że stracę przytomność.

Ktoś mógł widzieć co tu się działo. Co ja tu robiłam ze Stevem. Ktoś mógł widzieć co tutaj się wydarzyło.

Ktoś kurwa mógł to wszystko widzieć.

Usiadłam z braku sił i schowałam twarz w dłoniach. Drzwi windy się uchyliły a ja tylko bezradnie popatrzyłam na salę która mi się ukazała. Ciemność ogarniała wnętrze a delikatne światło rzucała jedynie lampa w windzie. Aby nie wrócić na górne piętro, powoli podniosłam ciało i weszłam do sali. Winda się zamknęła i zostałam sama w ciemności które opatulało moje ciało.

Zabezpieczone przed hałasami ściany zagłuszyły mój krzyk. W taki sposób postanowiłam się wyżyć. Mój głos rozniósł się wokół mnie a światło niekontrolowanie się zapaliło. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie zdziwiło mnie to. W oczy rzuciły mi się klocki których Avengersi używali do trenowania refleksu. Zwykle jeden z nich szybko i bez ostrzeżenia rzucał aby ten drugi mógł go złapać bądź zniszczyć. Podeszłam do nich i uklęknęłam obok. Skupiłam się na jednym z nich po czym wystawiłam ręce. Czerwona energia otoczyła drewniany klocek po czym uniósł się nad ziemią. Podobny krok uczyniłam z innymi przedmiotami którymi się bawiłam. Wszystko powoli ze mnie uchodziło, całe ciśnienie i złe emocje. Nie myślałam o niczym ani o nikim...

Normally AbnormallyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz