8. "Nic się nie stało, Hayley"

461 43 25
                                    

Promienie światła dotarły do moich oczu przez co niechętnie je otworzyłam. Zapowiadałby się piękny dzień gdyby nie jeden, drobny szczegół.

Moja głowa bolała, i to bardzo.

Powoli odzyskiwałam świadomość i byłam coraz bardziej przytomna. Odkryłam się a moje ciało przeszedł zimny dreszcz, powodujący gęsią skórkę. To ten najgorszy moment po przebudzeniu, gdy trzeba wstać i pożegnać się z łóżkiem.

Przyjęłam pozycję siedzącą i był to ogromny błąd. Zrobiło mi się niedobrze, więc biegiem ruszyłam do toalety. Na szczęście miałam ją niedaleko swojego pokoju, Tony pomyślał o wszystkim. Zamknęłam za sobą drzwi i upadłam na podłogę przed muszlą. Odgranęłam włosy i zaczęłam wyrzucać z siebie wszystko, co wczoraj wypiłam. Gdy skończyłam, spuściłam wodę i oparłam się o ścianę obok. Dotarła do mnie jedna rzecz.

Czemu ja miałam na sobie piżamę?

- Żyjesz tam? - Natasha zapukała do drzwi, ale nie weszła do łazienki. Ostatnie czego chce to żeby zobaczyła mnie w takim stanie.

- Ta. Ale nie czuję się najlepiej. Ja niczego nie pamiętam Nat.

- Nie dziwię się, wypiłaś wczoraj więcej niż ja.

- Kto mnie przebrał? I jak wogóle trafiłam do swojego pokoju?

- Pogadamy przy śniadaniu, i spokojnie, Tony gdzieś pojechał i powiedział że wróci wieczorem.

- Okej. Zaraz będę. - Uspokoiłam się na myśl, że mogę wytrzeźwieć bez tłumaczenia przed tatą. Nie byłby ze mnie dumny, z resztą, sama z siebie nie byłam. Poniosło mnie, na własnej imprezie urodzinowej. Pierwszy raz upiłam się do nieprzytomności i niczego nie pamiętałam.

Nigdy więcej.

Podniosłam się i podeszłam do umywalki. Umyłam zęby aby pozbyć się niechcianego zapachu. Zmyłam rozmazany makijaż z wczorajszej imprezy, wykonany przez makijażystkę i przemyłam twarz na rozbudzenie. Wróciłam do pokoju i wyjęłam rzeczy z walizki, bo dalej nie poukładałam ich w szafie, a powinnam to zrobić zaraz po przeprowadzce.

Przebrałam się w luźną, błękitną bluzkę i czarne legginsy, czyli najwygodniejszy outfit jaki posiadałam. Związałam włosy w niedbałego koka i zeszłam na śniadanie. W kuchni była tylko Natasha.

- Ranny ptaszek z ciebie.

- Przywykłam do wczesnego wstawania. Jak się masz? - Rudowłosa podała mi szklankę z musującym napojem. - Wypij, zaraz zrobię ci coś do zjedzenia.

- Dziękuję. - Przejęłam szklankę i opatuliłam ją dłońmi. - Strasznie mi głupio. Przepraszam. Bardzo przepraszam. - Miałam ochotę płakać. Jeszcze nigdy nie było mi tak wstyd, a siedziała przedemną tylko Natasha. Umarłabym, gdyby siedział tu ktokolwiek inny.

- Nie przejmuj się. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, a i tak nie było tragedii. - Mrugnęła do mnie i zaczęła przygotowywać mi jedzenie. Upiłam łyk napoju i skrzywiłam się na niezbyt przyjemny posmak.

- Co to jest?

- Witaminki. - Uśmiechnęła się czule i kontynuowała czynność. - Poczujesz się lepiej i kac szybciej odpuści.

- Jesteś cudowna.

- Dzięki młoda.

Ból głowy to pikuś w porównaniu z tym co się w niej działo, panował tam natłok pustych myśli. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z przyjęcia.

- Nat? - Popatrzyła na mnie kątem oka i podała jedną gotową kanapkę. - Jak bardzo... No wiesz. Nic nie pamiętam.

- Powiem ci, co sama pamiętam. Zeszłaś po schodach i zniknęłaś w toalecie. Nie było cię chwilę więc chciałam do ciebie iść ale wszedł tam Sam.

Normally AbnormallyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz