Rozdział 11

278 27 29
                                    

Gaara wytrzeszczył oczy i spojrzał na nią, ale na szczęście nie zabrał ręki.

— Znaczy...! — zaczęła zażenowana. Zabrzmiało to zdecydowanie o wiele dziwniej niż miało. — N-nie chodziło mi o nic zbereźnego.

— Nie wiem chyba o czym mówisz — odpowiedział szczerze i niewinnie.

Wtedy zrozumiała. Kurdę, przecież on nie przyjął tego w taki sposób, jakiby przyjął każdy zwyczajny nastolatek... Zaśmiała się w duchu. Ale w takim razie dlaczego tak wyraźnie porywczo zareagował?

— Nieważne. Chodziło mi o to, że jest już późno i wiesz, ta ekipa z kuchni też już raczej zostanie. No, a przy tobie to chociaż dadzą mi spokój i nie będę musiała ich niańczyć — wymyśliła na szybko.

Właściwie to nawet nie takie głupie tłumaczenie.

— Myślisz, że... boją się mnie? — zastanowił się, choć przez chwilę było widać, że najwidoczniej nie do końca podobała mu się ta opcja, przez co zakuło ją w brzuchu. Mimo to jego mina nie zdradzała zbyt wiele, a wręcz uniósł głowę w geście dumy z tego faktu.

— Nie, jeju, teraz ja nie umiem się normalnie wypowiedzieć — mlasnęła głośno wyrażając tym swoje niezadowolenie.

To faktycznie mogło tak zabrzmieć, a po prawdzie miała na myśli coś zgoła innego.

— Poza tym, myślę, że nic się nie stanie jeśli zostaniesz. Znaczy normalnie powiedziałabym, że nie chcę cię puszczac samego po ciemku, ale to wyjaśnienie chyba nie będzie pasować do twojej osoby.

— Poradzę sobie. — odpowiedział tylko wciąż nie rozumiejąc co ona chce mu przekazać.

Dlaczego zaprosiła go na noc? Przecież w nocy jest się całkiem bezbronnym i pozwalając mu przy sobie zostać popełnia jakąś szaloną gafę.

Oczywiście nie żeby miał jej coś zrobić, ale po prostu uważał, że z jej perspektywy patrząc jest to nieodpowiedzialne.

— Ugh — westchnęła już lekko poirytowana. Nie wiedziała tylko, czy jest to spowodowane tym, że nie mogli dojść do porozumienia, czy samym brakiem odpowiednich słów. — Po prostu chcę, żebyś został, okej? — prychnęła zakładając ręce na piersi i tym samym przerywając splątanie ich dłoni.

Nie wiedział, co to wszystko ma właściwie znaczyć.

Przy niej zachowywał się całkiem inaczej niż zwykle. Oczywiście, była to dla niego zupełna nowość, bo i tak przy innych wciąż zachowywał się tak jak wcześniej i te wszystkie sytuacje z nią wcale nie zmniejszyły jego żądzy mordu... Po prostu nie chciał akurat jej krzywdzić. Choć sadził, że jeśli ich „relacja" - o ile jakąkolwiek można to nazwac - pójdzie dalej, to na pewno tak się stanie.

I tak nadal twierdził, że to wszystko to tylko piękny sen. Znaczy, byłby to sen, gdyby był kimś normalnym, kto w ogóle śpi. No i tu pojawiał się kolejny problem. Powiedzieć jej czy nie?

To zepsułoby chyba wszystkie plany, prawda?

Nie wiedział czemu w ogóle się nad tym zastanawia, ale właściwie dlaczego nie zaryzykować tą przelotną znajomością? Przecież i tak żadnej nigdy nie miał, a tutaj, w Konosze, miał przed sobą ważne zadanie powierzone przez jego głupiego, apodyktycznego ojca.

No i po spełnieniu go już ani ona, ani żaden inny mieszkaniec Konohy nie będzie na niego patrzył tak przychylnie.

Bo swoją drogą, wzrok tutejszych mieszkańców uznawał za przychylny w porównaniu z tym z jego stron.

Ślady w piasku || Gaara Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz