3. Ucieczka.

3.5K 77 9
                                    

10.06.2016 - (dwa dni później)

Kate

Dzisiejszego ranka, gdy tylko się obudziłam przy łóżku, na którym aktualnie sypiam od kilku dni, znajdowała się jak zawsze tacka ze śniadaniem oraz reklamówka z ciuchami na dzisiejszy dzień. Gdy tylko to wszystko zobaczyłam, zjadłam pośpiesznie śniadanie, którym była drożdżówka i kawa z mlekiem, po czym postanowiłam się ogarnąć. Prawda była taka, że całe dnie nudziłam się, siedząc zamknięta w czterech ścianach, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Cieszyłam się, iż przynajmniej nie muszę utrzymywać kontaktu z nikim z zewnątrz. Od dnia, w którym odwiedziła mnie matka Lucasa, nie widziałam nikogo.

Kilka razy próbowałam znaleźć jakieś wyjście, jednak bez skutku. Nawet parę razy grałam na konsoli czy czytałam angielską książkę o mechanice aut, która zapewne należała do Lucasa. Nie wiedziałam o co w niej chodzi i musiałam to przyznać. Nudziłam się i to niemiłosiernie, ale jak już wspominałam - całkiem odpowiadało mi to. Może nie do końca, ale i tak było dobrze. Nie znałam z tej rezydencji nikogo i było mi to obojętne. Nawet jeśli nie uda mi się nigdy stąd uciec, to chociaż umrę w samotności.

Podczas przechadzki po pokoju, która nie miała żadnego sensu, postanowiłam spróbować otworzyć drzwi. Co prawda zawsze były zamknięte, ale czemu miałabym nie zobaczyć? I tak nie miałam nic do stracenia, więc było mi to już szczerze obojętne, a poza tym sprawdzałam je codziennie, co kończyło się moim niepowodzeniem. Podeszłam do białych drzwi, a następnie nacisnęłam i pchnęłam klamkę, która o dziwo i na moją korzyść uchyliła się, dając mi dostęp do wyjścia. Po cichu skierowałam się korytarzem, na którym nikogo nie było. Z tego co zdążyłam zauważyć, było to bardzo zadbane i stylowe miejsce, przez co stawiam, iż w tym wszystkim swój udział brał bardzo dobry i kosztowny architekt.

Idąc, zachowywałam ostrożność, ale i także oglądałam obrazy, rzeźby czy najzwyklejsze wzorki na ścianach. Mimo, że wyglądały jak każde miały jednak w sobie "to coś" co je wyróżniało. Dajmy na przykład obraz, który przedstawia naturę, ale jakby lepiej się jemu przyjrzeć to nie jest zdecydowanie żywa. Bardziej bym stawiała, iż jest to martwa natura, choć na pierwszy rzut oka wydaje się najzwyklejszą.

Swoją drogą chyba zaczynam wariować, ponieważ zaczęłam zwracać uwagę na szczegóły, które kiedyś mnie kompletnie nie interesowały.

Nim się obejrzałam, dotarłam do zejścia po schodach, które przypominały te z pałaców w bajkach dla dzieci. Gdybym mała ja je zobaczyła, byłabym wniebowzięta i jestem stuprocentowo pewna, iż zaczęłabym szukać księcia, który według bajek powinien się tam gdzieś znajdować. Dodatkowo wyłożone były czerwonym dywanem co jeszcze bardziej zachęcało. Szybko i ostrożnie po nich zeszłam, a w moje oczy niemal natychmiastowo rzucił się ogromny salon, który wyglądał jak ten z moich najskrytszych marzeń, jednak tym razem nie dziecięcych.

Cały salon był utrzymany w bardzo nowoczesnym stylu. Dominowały tutaj głównie szare barwy. W centrum znajdował się ogromny, szary narożnik, na którego wierzchu był zamszowy materiał czy ozdobne poduszki, sprawiające wrażenie idealnych. Naprzeciwko narożnika swoje miejsce miał kominek, obok którego stała mała półeczka, na której tkwiło kilka kawałków drewna. Podłoże było wyłożone jasnymi panelami, na których powierzchni swoje miejsce miał zwykły, biały dywan. Dodatkowo obok narożnika znajdował się także szklany, kawowy stolik, na którym stał mały, ozdobny koszyk wypełniony owocami. Oprócz tego zauważyłam również, iż salon ma przejście do kuchni, która z tego co się orientuję, połączona została z jadalnią.

Gdy weszłam do kuchni, nie spotkało mnie tam nic nadzwyczajnego. Wyglądała jak każda. Białe meble, duża lodówka, naścienny piekarnik czy nowoczesna mikrofalówka nie wyróżniały się niczym specjalnym. Parę razy miałam szansę zwiedzić inne, różne rezydencję za czasów, gdy dorabiałam sobie jako sprzątaczka.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz