14. Ślub, cz. 1.

1.9K 51 8
                                    

29.08.2016.

Lucas

Ten dzień miał być jednym z najważniejszych w moim życiu. To dziś miałem wziąć ślub z Katherine. Z tą piękną Amerykanką, która mocno skomplikowała moje życie. Początkowo nie planowałem tego ślubu, ale w pewnym momencie musiałem. Dzięki temu wydarzeniu miała przejąć moje nazwisko i tym samym stać się nietykalną w tym świecie. Świecie mafii. Miała być dzięki temu bezpieczna i miałem nadzieję, że wszystko uda się zgodnie z planem. Na szczęście wraz z ojcem udało mi się zabić Antoniego i część jego ludzi. Reszta została skazana na ciężkie tortury, które miały im uświadomić jak wielki i niepowtarzalny błąd popełnili. Po tym mieli zostać zamordowani. Może i brzmiało to okropnie, ale tak już po prostu musiało być. Antoni co prawda miał kilku sprzymierzeńców, ale każdy nie był na tyle głupi, by mnie zaatakować. W tym momencie jedyne zagrożenie dla mnie sprawiał Cameron Rodriguez, który był moim odwiecznym wrogiem. Osobą, dla której Katherine musiała mnie poślubić, a niestety on znał prawdę o niej. Wiedział czemu tak bardzo zależy mi na jej bezpieczeństwie. Gdyby wpadła w jego ręce on nie wahałby się jej powiedzieć całej prawdy. Wyśpiewałby jej wszystko co do ostatniego, jebanego słowa. Ona nie mogła wiedzieć, nie teraz.

Gdy dziś rano wparował do mnie ojciec, którego twarz ukazywała czystą satysfakcję wiedziałem, że ochrona i zabezpieczenia oraz różne takie zostały opanowane do perfekcji. Nie miałem już wątpliwości, iż coś się stanie na ślubie, a więc mogłem oddychać spokojnie. Dlatego więc udało mi się bez żadnego stresu się rano umyć, a następnie w towarzystwie ludzi, których zamówiła moja matka odpowiednio się przyszykować. Nie wiem czemu stresowałem się. Nie było to do mnie podobne, ale w końcu ja, kurwa, brałem ślub. Miałem zostać mężem, a takiego tytułu nie zdobywało się "od tak". Z tego co wiem od mojej siostry Kate także się stresowała, ale o wiele mocniej ode mnie.

Gdy wczorajszego wieczoru tak nagle, znikąd przestała się uśmiechać, zacząłem się zastanawiać co takiego musiało się stać. Nie wiedziałem jaki był tego powód, ale stawiałem, iż nie był on dla mnie zadowalający. Coś chyba musiałem źle powiedzieć, ale co takiego? Nie obraziłem jej, ale również z moich ust nie wypłynęły żadne nieodpowiednie słowa, dlatego zacząłem się wręcz martwić. Pamiętam, iż po tym zaczęła iść w stronę środka rezydencji, a ja zamiast cokolwiek zrobić po prostu stałem. Obserwowałem w zamyśleniu co poszło nie tak, a wyrwałem się z moich zamyśleń dopiero wtedy, gdy kobieta zniknęła mi z zasięgu wzroku. Niestety byłem na tyle głupi, że nawet za nią nie pobiegłem, a więc miałem jeszcze większy powód, by pluć sobie w brodę.

Aktualnie byłem w trakcie poprawiania sobie krawatu, który jak zawsze musiał przestać ze mną współpracować w nieodpowiednim momencie. Męczyłem się z nim dobre dziesięć minut, a tak właściwie to do teraz to robię. 

Nagle usłyszałem, jak do mojego tymczasowego pokoju wchodzi moja matka, która nie wysiliła się nawet na zamknięcie drzwi. Po prostu wpadła tutaj jak gdyby nigdy nic, co było standardem. Zawsze tak robiła, a dokładnie tak samo miała Aurora odkąd pamiętam.

- Daj, pomogę ci. - szybko do mnie podeszła i złapała za czarny materiał krawatu, który kolejno zaczęła wiązać.

Nie zajęło jej to długo, ponieważ już po chwili całość była gotowa. Zawsze podziwiałem ją z jaką zwinnością to robiła i zazdrościłem, bowiem sam ja jako mężczyzna nie potrafiłem tego zrobić. Musiałem w takiej kwestii na kimś polegać, a nienawidziłem tego. Wolałem załatwiać swoje sprawy sam, ale mój ojciec był wyjątkiem. On mnie nadal uczył i pomagał w sytuacjach, w których było to konieczne. Tak jak w przypadku ochrony, bowiem ja sam miałem w tym momencie dużo na głowie. Może i nie wybierałem nic na wesele, ale to na mnie spadała cała papierologia i połowa zaproszeń, które sam miałem wypisać. W pewnym momencie nawet chciałem zaprosić kogoś od mojej przyszłej żony, ale po chwili uświadomiłem sobie, iż nie mogłem. Niestety.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz