𝐃𝐳𝐢𝐞𝐰𝐢𝐚𝐭𝐲

170 16 4
                                    

𝐘𝐕𝐎𝐍𝐍𝐄

Czułam się dziwnie. Okłamałam Aylin w sprawie z Matczakiem, a jej dopytywanie o jego, mnie znacznie poruszyło. Cały czas w głowie miałam to jak wparował mi w nocy do pokoju, a najgorsze było to, że zaczynało mi się to podobać. On zaczął mi się podobać.

Chciałam z nim porozmawiać, miałam wyrzuty sumienia, że go tak potraktowałam ubiegłej nocy. Jednak ta rozmowa mogłaby dodatkowo namieszać, a z tego co widzę, to Aylin się w nim zadurzyła. Poza tym on widocznie wolał moją siostrę.

Siedziałam w swoim pokoju i miałam dosyć przykry humor. Cały czas myślałam o Michale, o siostrze i o Krzyśku, który nie odpuszczał i stale do mnie wypisywał. Może to właśnie Szczepańskiemu powinnam dać szansę? Widzę, że bardzo mu zależy na kontakcie i na naprawie tego. Korona mi z głowy nie spadnie, gdy go wysłucham. Wybrałam jego numer i zadzwoniłam.

- Ivonne? - Odebrał.

- Tak to ja... Dzwonię, bo przemyślałam sprawę i zgadzam się na to spotkanie. - Powiedziałam i usłyszałam radosny śmiech w słuchawce.

- To świetnie, bardzo się cieszę!

- Cieszysz się, czy wyśmiewasz? - Zapytałam.

- Cieszę się, naprawdę. Będę za godzinę. - Rozłączył się.

Kiedy odłożyłam telefon, dopiero zrozumiałam jak bardzo się szczerzę sama do siebie. Byłam dziwnie podekscytowana wypadem z Krzyśkiem, chłopak zachował się jak skończony idiota, ale nie mogę wszystkich skreślać po jednym błędzie. Dopiero co się wprowadziłam do tego kraju, muszę dawać ludziom drugą szansę, by nie zostać na lodzie.

Szybko zaczęłam przegrzebywać swoją szafę, w poszukiwaniu jakichś ładnych ubrań. Ale po chwili zrozumiałam, że nie mogę się tak stroić, ekscytować na spotkanie z kimś, z kim jeszcze nie do końca się pogodziłam. Aylin zawsze w takich sytuacjach zgrywa obojętną, więc tym razem wezmę z niej przykład.

Założyłam zwykłą bluzę z kapturem i do tego białą spódniczkę. Makijażu wcale nie nakładałam, jedynie pomalowałam usta błyszczykiem. Po co się miałam stroić, jak i tak to zwykłe spotkanie.

*

Kiedy wyszłam z domu, długo nie musiałam czekać aż na podjeździe pojawi się samochód Krzysztofa. Brunet nawet wysiadać nie musiał, żebym mogła zobaczyć jego wielki uśmiech na twarzy. Zirytowało mnie to, myślał że jak się zgodziłam na spotkanie, to od razu będziemy przyjaciółmi. Postanowiłam zachować zimny wyraz twarzy i nie dawać mu tej satysfakcji.

- Dzięki, że przyszłaś. - powiedział Krzysiek, jak wsiadałam do jego samochodu.

- O co chodzi? - Zapytałam, patrząc na niego.

Byłam nadal na niego zła, ale gdzieś w głębi mnie cieszyłam się na to. Jestem również ciekawa, po co chciał ze mną porozmawiać, ale też teraz zaczynam myśleć, czy to nie był błąd zgadzać się na to. Jeszcze niedawno chciałam dawać mu drugą szansę, a teraz zastanawiam się nad wyjściem z tego samochodu.

- Pozwolisz się zabrać na jakieś jedzenie, czy raczej nie? - Popatrzył z nadzieją w oczach.

- Zdecydowanie, nie. - Odpowiedziałam sucho.

- Chciałem cię przeprosić, że wtedy nie ustałem w twojej obronie, ani nie zaprzeczyłem temu co on powiedział.

- I myślisz, że przeprosiny i jedzenie wystarczą? - uniosłam brew do góry.

- Nie, dlatego chciałem cię zabrać na kolację.. Nawet stolik zarezerwowałem.

- W dupie mam twoją kolację. Nawet gdybyś oferował mi willę na Marsie, z bieżącą wodą, to i tak bym tego nie przyjęła. Nie przekupisz mnie kolacją. Ja chcę prawdy, którą usłyszę od ciebie. A nie przeprosin, rodem z komedii romantycznej mojej siostry - Popatrzyłam na niego, a on westchnął ciężko.

Nienawidzę Cię || MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz