Rozmowa z ciotką nie była miła, ale nie takiej się też spodziewał. Wiedział, że jest dobra w tych sprawach, znaczy damsko-męskich sprawach. Ian wiedział też, że lepiej pogadać z nią, niż z Severidem. Ten pewnie rzucił by mu jakimś tekstem o tym, że jest facetem i powinien dać sobie z tym radę. A on mimo, iż jest facetem to nie jest kamieniem. Ma uczucia i to większe niż chciałby mieć.
- Posłuchaj, jeśli chcesz pogadam z nią? - odparła pewnie Stella po tym jak wysłuchała całej historii.
- W życiu! Ciociu, błagam! Już wystarczy mi upokorzenia na ten miesiąc... - westchnął kręcąc szklanką po blacie. - Poza tym nie chcę, aby sprawa się rozniosła.
- Ha - zaśmiała się teatralnie. - Kochany, żyjemy w pięćdziesiątce jedynce. Tu plotki się roznoszą jak smród spalonej lasagne - kończąc zdanie szybko odwróciła się do piekarnika. Otwarła go i wyjęła już lekko przypalone danie. - Cholera.
- W rzeczy samej - odparła osoba stojąca w drzwiach. Ian zerknął na dziewczynę w zielonej koszulce i dżinsach. Uśmiechała się drwiąco patrząc nie na niego, a na matkę. - Coś ostatnio często przypalasz jedzenie mamo.
- Leslie - upomniała ją wypowiadając jej imię w specyficzny sposób. - Już wróciłaś?
- Tak, zapomniałam kilku notatek z biurka. Mam jutro egzamin, więc...
- Siadaj najpierw zjemy - Stella zaczęła kroić kawałek po kawałku danie. - Ian zjesz z nami. - stwierdziła, ale raczej nie oczekiwała potwierdzenia.
- Ahm.. - z zamyślenia wyrwał go głos ciotki. Zamrugał parę razy i wrócił na ziemię. - Nie. Muszę lecieć. Umówiłem się, z ciotką....Muszę zadzwonić... - zmieszany unikał wzroku Stelli.
- Serio? - zapytała, gdy nerwowo zaczął zbierać torbę z ziemi. - Jak to? Przecież nie skończyliśmy?
- Tak wiem, ale i tak dziękuję za pomoc. Muszę lecieć. Do jutra - odparł mijając Leslie bez słowa. Wybiegł jak poparzony i skierował się do swojego auta. Nie spodziewał się zobaczyć Leslie. A już na pewno nie miał zamiaru spowiadać się ze swoich problemów przy obiedzie w jej obecności. Wciąż widział przed oczami ją i tego gościa. Był zły, rozczarowany i wciąż ciekawski. Chciał wiedzieć kim jest ten brunet... Sam nie wiedział po co mu ta wiedza, ale czuł, że musi wiedzieć!
Wieczór spędził w domu. Zastanawiał się, jak ogarnąć to co dzieje się w remizie i jego życiu. Rano zebrał się skoro świt i biegał przez godzinę. To zawsze pomagało oczyścić umysł. Gdy wracał do domu zobaczył jak na skrzyżowaniu dwa samochody stoją w nienaturalnej pozycji. Wyjął słuchawkę z ucha, a zaraz po tym usłyszał krzyk kobiety. Podszedł bliżej i zobaczył dym spod maski. Auta zderzyły się z takim impetem, że przednia część czarnego mustanga była prawie w połowie wbita w białego nissana. W środku były dwie kobiety, a drzwi w mustangu były otwarte, bez kierowcy.
- Hey! - rzucił do jednej kobiety, druga była nieprzytomna - Co tu się stało? - zapytał zaczynając myśleć jakby je tu uwolnić.
- Nie mam pojęcia, ten wariat wjechał w nas i uciekł! - powiedziała z zadyszką spowodowaną szokiem. Ian wyjął telefon i zadzwonił po pomoc. Karetka miała być za kilka minut, przez wypadek w centrum, więc zrobił co mógł. Sprawdził podwozia, gdzie dostrzegł płyn wyciekający z baku. Spróbował dostać się do wnętrza pojazdu i udało mu się to, ale szybko pożałował tej decyzji. Cały przód nissana zapłoną. Ledwo okrył kobietę jakiej chciał pomóc kawałkiem materiału znalezionym na tyle auta. Wskoczył na tylne siedzenie i rozkładając fotel odsunął go też maksymalnie do tyłu. Kobieta z drugiej strony była nieprzytomna. Sprawdził jej stan, ale nie miał dobrych nowin dla jej przyjaciółki. Ian z silnego kopniaka otworzył drzwi od wewnątrz. Owinął pasami kobietę tak, że jej głowa była przywiązana do zagłówka, a tułów do fotela. Tak starał się ją wydostać. Ogień stawał się coraz większy! W ostatniej chwili znalazł się z kobietą poza pojazdem, a zaraz potem wybuch podniósł przód auta i zapalił drugie. Ian był zadowolony, że żyje, ale było mu żal, że nie zdążył wydostać ciała przyjaciółki poszkodowanej.
Straż i karetka dojechały chwilę później. Na szczęście nie jego remiza miała pod opieką ten teren. Chociaż i tak spodziewał się, że prędzej czy później dowiedzą się o tej sytuacji i Severide znów zaprosi go na pogadankę. Czekał z boku wiedząc, że zaraz będzie musiał jeszcze złożyć zeznania. Oficer kazał mu zaczekać. Podobno sam wydział zajmie się tą sprawą, więc nie narzekał. Miał tylko nadzieję, że wyrobi się na zmianę o osiemnastej.
- To ty wyciągnąłeś tą kobietę? - zapytał go męski głos za jego plecami. Ian zerknął na mężczyznę i zamarł. To on! To ten gość, z którym chichotała Leslie zeszłego poranka na skrzyżowaniu. Słońce znów padało na jego lekko rudawe włosy, ale twarz przysłaniały częściowo okulary przeciwsłoneczne. - Detektyw James Halstead - powiedział pewnie mężczyzna. Ian zmierzył go wzrokiem zdając sobie sprawę, że facet jest chyba w jego wieku. I już jest detektywem? Z drugiej strony zaczął łączyć fakty. Doktor Halstead ma córkę, więc jego brat... Detektyw, jednostka specjalna, Halstead... To nazwisko jakie słyszał parę razy w życiu. Nienawidził go szczerze, bo przypominało mu najgorsze momenty w jego życiu. Ten facet musi być dzieckiem tamtego Halsteada, pomyślał. Gdy kolejny raz mierzył go wzrokiem dostrzegł dłoń wyciągniętą w jego kierunku. Nie zamierzał jej złapać, chyba że później miałby mu przyłożyć, ale.... cóż dobre wychowanie tego wymagało.
- Tak, to ja. Ian Casey - odparł ściskając jego dłoń.
- Casey? - zapytał z dziwnym uśmiechem.
- Tak, coś nie tak? - odparł z rezerwą. Czuł, że ten będzie wiedzieć kim jest, ale nie zamierzał być miłym tylko dlatego, że ich rodzice się znają.
- Nie skąd - westchnął policjant. - Powiedz mi co tu zastałeś?
- Biegałem po parku, w drodze do domu zobaczyłem jak te auta tu stoją. Podszedłem, zobaczyłem dwie kobiety. Jedna była nieprzytomna. Samochód drugi był pusty - recytował jak z raportu. - Wskoczyłem do środka, odblokowałem drzwi, zabezpieczyłem kobietę... druga już nie żyła. W ostatniej chwili udało mi się ją wydostać - podkreślił.
- Kierowcy drugiego auta nie było? - dopytywał detektyw zapisując słowa Iana.
- Przecież powiedziałem - odarł chcąc jak najmniej pokazać swoje uczucia do policjanta. Słabo mu to wyszło.
- Dobrze. Dziękuję, jeśli będę miał pytania zgłoszę się - rzucił detektyw z uśmiechem, a potem odszedł.
- A może jakiś kontakt??? - zadrwił Ian chcąc go ośmieszyć.
- Wystarczy, że wpadnę do pięćdziesiątki jedynki - odparł Halstead i zniknął w swoim wypasionym GMC.
No to skończyłam kolejny rozdział.
OMR jak mnie się to ciężko pisze! XD

CZYTASZ
Chicago Fire - Legacy
ФанфикTrzecia część fanficton o straży pożarnej Chicago. Chicago Fire Fan Fiction. Część I - Chicago Fire - Exchange Girl Część II - Chicago Fire - Exchange Girl part II Syn Matta i Alice, zostaje stażystą w remizie 51. Od dawna idąc swoją drogą wkracza n...