Rozdział 15

104 9 9
                                    


Ku zaskoczeniu Iana, jego ciotka nie wybrała restauracji czy baru na przeprowadzenie z nim tej rozmowy, jakiej nie dało się uniknąć. Pojechali prosto do domu Severidów! Co Ianowi nie było na rękę. Spodziewał się tam spotkać Leslie, a tego unikał od tygodnia. Właściwie unikał samego myślenia o dziewczynie, bo co do widywania jej i tak miał małe szanse. Jego rezerwę do przestąpienia progu ich domu zauważyła Stella. 

- Spokojnie, będziemy sami. Kelly jest w departamencie, a Leslie na wykładach - oznajmiła. To lekko rozluźniło strażaka i z większą śmiałością podążył za ciotką. Ich dom był bardzo podobny do większości mieszkań jakie miał okazję odwiedzić Ian będąc dzieciakiem. Kelly ma specyficzny gust co do wystroju. Ma być przestronnie i wygodnie. Jedna kanapa, fotel i jakiś sprzęt do ćwiczeń. To mu wystarczało jako kawalerowi. Potem w jego życie wkroczyła Stella. Wtedy właśnie zobaczył jak wiele kolorów może mieć nie tylko jego mieszkanie. Mimo wszystko został przy bardziej surowym wystroju. Białe ściany pokryte kilkoma plakatami i obrazami, do tego kilka mebli i zero dywanów czy ozdób typu figurki czy rzeźby. Tak jak pamiętał to ze swojego domu. Jego matka też była minimalistką. Chociaż nie do końca... Słonie. Do nich Alice miała słabość. Mieli je na każdej komodzie, a jego pokój był istnym słoniowym rajem. Kochał ją za to, ale i nienawidził. - Napijesz się czegoś? 

- Nie, chciałbym to załatwić szybko i wrócić do siebie - odparł pewnie.

- Co to, to nie! - zaśmiała się Stella wchodząc do kuchni. - Nie wypuszczę cię stąd dopóki nie powiesz mi całej prawdy.

- Jakiej prawdy? - westchnął oglądając jedyne zdjęcie rodziny Severide, które stało na komodzie. Widział je już wcześniej gdy był ty na obiedzie. Ale nie miał śmiałości przy wuju oglądać zdjęcia, na którym była Leslie.

- O tym co się dzieje między tobą, Luckiem i Lexie? - wyjaśniła nastawiając wodę na kawę. - Nie powiesz mi, że to była jednorazowa akcja, bo widziałam jak iskrzy między wami od dawna.

- Nie wiem co mam ci powiedzieć - odstawił ramkę, zrzucił z ramienia torbę i podszedł do wyspy gdzie stała ciotka. Usiadł na krześle i ze zwieszoną głową zastanawiał się co powiedzieć, aby z progu nie dostać w łeb. 

- Od początku. Jak to dziś się zaczęło? - jej dusza lekko zmiękła widząc Iana w takim stanie. Miał naprawdę smutne oczy. Ale Stella wiedziała, że lubi się użalać jak Matt.

- Lexie... - zaczął, ale zatrzymał się. Zastanawiał się na kogo wyjdzie donosząc na koleżankę z pracy. Poza tym, jest facetem. Ma żalić się ciotce, że molestuje go starsza o kilka lat koleżanka z pracy?

- Podrywa cię? - Ian spojrzał na Stellę, a ta szczerze się uśmiechnęła. 

- Ciociu, proszę... - zawstydzony lekko, przetarł twarz dłonią. Zastanawiał się czy z mamą też ta rozmowa wyglądałaby tak niezręcznie. Kilka podobnych przeprowadził z nią nim zniknęła. Jedna dotyczyła właśnie Leslie. Alice miała oko do takich rzeczy, a kiedy chodziło o jej synka, to była perfekcyjnym detektywem. 



- Ian! - zawołała pewnego dnia, gdy byli sami w domu. Chłopak wrócił z kolejnego wypadu na łódkę ze znajomymi. To trzeci w ciągu tygodnia. Rozumiała to całkowicie, bo szkoła i zajęcia jej syna wyciągały z niego dużo psychicznej energii jaką musiał doładować widując się ze znajomymi. Jednak tym razem było inaczej. Z każdego takiego wypadu wracał bardziej przygaszony niż zwykle. -Ian!

- Tak? - wychylił głowę z wnętrza pokoju starając się brzmieć pogodnie. 

- Chodź tu do mnie! - poprosiła go. 

Chicago Fire - LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz