Rozdział 1. Ucieczka.

165 6 0
                                    

Siedziałam w pokoju i czytałam książkę. Spojrzałam na bransoletkę na mojej ręce. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyjrzałam przez okno. Noc była piękna. Pełno gwiazd na niebie, a na dodatek niebo oświetlał duży księżyc. Do mojego pokoju weszła moja mama. Miała kubek herbaty różanej i kanapki. Postawiła talerz i kubek na stoliku. W pewnej chwili usłyszałam hałas. Wstałam z fotelu i podeszłam do drzwi pokoju. Zaczęłam podsłuchiwać razem z mamą.

-Powtórzę jeszcze raz. Ja i moja rodzina nie jesteśmy rzeczami.- Powiedział mój ojciec.

-Ramiro spokojnie.- Usłyszałam głos wuja.

-Cóż. Skoro sami nie oddacie się w nasze ręce. To najpierw zabierzemy was. Nawet jeśli będziemy zmuszeni do zabicia was, a twoją córeczkę zabierzemy.- Zakryłam usta na te słowa. Zamknęłam po cichu drzwi i zabarykadowałam je z mamą biurkiem. Kiedy moja mama robiła linę z prześcieradeł to ja pakowałam rzeczy do plecaka i torby. Kiedy tylko założyłam plecak i torbę wyszłyśmy przez okno. Następnie zaczęłyśmy biec. Biegłam szybko za swoją mamą. Mój tata i wuj starali się powstrzymać osoby które chciały mnie i moją rodzinę zgładzić. Dlaczego? Otóż dlatego, że mamy królewską krew. Mama mówiła, że nasi przodkowie władali pewnym krajem. Jedno z jego miasteczek było Leniuchowo. Właśnie tam znajdował się pałac moich przodków. Ale pewnie z biegiem czasu został zburzony z jakiegoś powodu. Mama mówiła mi wiele razy o tym, że nie mogę zdradzać tego, że jestem księżniczką. Ludzie nie chcą być znowu pod nogami jakieś osoby. Szczególnie jeśli występowały wojny w których ginęły osoby z królestwa moich przodków. Ale najbardziej to się bałam o ojca i wuja. W pewnej chwili wbiegliśmy z moją mamą do stajni. Zamknęłyśmy wejście by nasi oprawcy nie weszli. Uwolniłyśmy wszystkie konie i wypuściłyśmy je tylnym wyjściem. Weszłam do jednej przegrody dla konia. Wyjęłam skrzynię ukrytą w słomie. Schowałam do plecaka wszystko co znajdowało się w skrzyni. Założyłam czarny płaszcz z kapturem. Spojrzałam na mamę. Wyglądała na przerażoną. Podeszłam do niej i sama wyjrzałam przez okno. Wystraszyłam się widząc jak nasi prześladowcy podchodzą. Mama złapała mój nadgarstek i podeszłyśmy do otwartego, tylnego wyjścia. Zagwizdała, a po chwili przybiegł czarny rumak. Tornado.

-Tornado musisz ją stąd zabrać.- Powiedziała moja mama głaszcząc konia po pysku.

-A... A co z Zorrem? Co z wami?- Zapytałam się patrząc na moją mamę. Mama nie odpowiedziała. Tylko mnie przytuliła i pocałowała w czoło.

-Uciekaj jak najdalej kochanie. Nie patrz zza siebie tylko uciekaj.- Powiedziała łapiąc moje dłonie.- Pamiętaj, że cię kocham.- Wyszeptała. Miałam łzy w oczach. Wsiadłam na rumaka. Spojrzałam na mamę.

-Ja ciebie też kocham mamo.- Powiedziałam kiedy usłyszałam walenie w drzwi. Spojrzałam ze łzami i przerażeniem w oczach na drzwi.

-Szefie tu się chowają.- Usłyszałam głos. Nieznajomy. Prawdopodobnie mężczyzna. Tornado zaczął biec jak najszybciej. Szybko złapałam lejce zaskoczona, że rumak tak szybko zareagował. Mocno trzymałam lejce mając oczy pełne łez. Kiedy oddaliłam się od miejsca gdzie mieszkałam zaczęło padać. Słyszałam odgłosy grzmotów, a niebo co jakiś czas było oświetlane przez błyskawice. Zatrzymałam rumaka będąc bardzo daleko od domu niedaleko góry która prowadziła do lasu. Spojrzałam w kierunku domu. Łzy spływały mi po policzkach. Mój dom i stajnia płonęły. Patrzyłam jak mój dom jest pożerany przez płomienie. Wszystkie wspomnienia również zostają przez niego pożarte. Nie zostają jednak one pożarte w moim sercu które było pełne wściekłości, a zarazem strachu. Założyłam kaptur na głowę. Spojrzałam na konia. Poruszyłam lejcami. Tornado od razu zaczął biec dalej.

Księżniczka Leniuchowa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz