!TEN ROZDZIAŁ MA CEL HUMORYSTYCZNY, NIE MA NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ (ZWŁASZCZA NAUCZYCIELI)!
Następny dzień w szkole był dla Susan w porządku, jak zwykle. Na korytarzy szli pozostali uczniowie liceum wraz z nauczycielami, którzy mieli przy sobie dzienniki lekcyjne o różnych kolorach. Hol wyglądał tak samo, jak zawsze. Jeż od kilku minut szukał swojej przyjaciółki, którą była króliczka o brązowej barwie. Nie mógł jej nigdzie znaleźć, zastanawiał się, gdzie mogła się podziać. Ostatecznie pomyślała, że znowu gdzieś się włóczy wraz z Benem i Stuartem.
Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy członkowie klasy, do której chodzi też Susan, zgromadzili się obok drzwi prowadzących do klasy. Większość osób rozmawiała na mniej istotne dla jeża rozmowy.
W chwili, gdy nauczycielka doszła do klasy z kluczem w łapie, otworzyła drzwi, a następnie wpuściła uczących się do sali biologicznej.
Susan usiadła przy przedostatniej ławce, w środkowym rzędzie. Gdy wszyscy uczniowie zajęli swoje miejsca, nauczycielka wstała z swojego szarego fotela. Była gazelą, miała na sobie czerwony żakiet wraz z spodniami o granatowym kolorze.
— Dzień dobry, uczniowie. — zaczęła.
— Dzień dobry, proszę pani. — większość zgromadzonych odpowiedziała leniwym głosem.
— Bez zbędnego przedłużania, sprawdźmy obecność. — wróciła na swoje miejsce, a następnie otworzyła niebieski dziennik i wzięła do swojej łapy długopis. — Baker Susan.
— Jestem. — odpowiedział jeż.
— Dean Jason.
— Obecny. — odpowiedział ktoś z przodu.
— Flynn Alice.
— Obecna. — odpowiedziała dziewczyna z tyłu.
— Hopps Jennifer. — wypowiedziała imię i nazwisko króliczki, której do tej pory nie było w szkole. — Dobrze, nie ma jej. Kennedy Kravits. — odpowiedzi tej osoby również nie słyszała. — Również nie ma. Long Stuart. — tego ucznia też nie usłyszała. — Co to za jakiś cyrk, kilku pod rząd nie ma?! Chyba ktoś urządza sobie jakieś cholerne wagary! — spojrzała na uczących się, którzy mieli duże oczy, byli wpatrzeni we wściekłą nauczycielkę. — Przepraszam was za tamto, mam zły dzień. Miller Brenda. — tego imienia również nie usłyszała. Pani stukała nerwowo palcami o blat biurka, a chwilę później uderzyła pięścią o biurko. — Kurwa! — krzyknęła. — Spokojnie, Helen, uspokuj się. — powiedziała szeptem do siebie, a potem wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli zebrane powietrze.
Tymczasem Susan zauważyła w klasie osobę, której nigdy wcześniej nie widziała. Pomyślała, że mógłby to być nowy uczeń, który przyjechał z innego dystryktu lub może nawet z innego miasta. Baker z zainteresowaniem się patrzyła na srebrnego lisa, który miał przy sobie czarną torbę. Miał na sobie błękitną koszulę dżinsową oraz szare spodnie wykonane z innego materiału. Był wyposażony w srebrny zegarek na lewej łapie.
Chciałaby, by ta chwila ciągła się w nieskończoność, lecz w tym momencie zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji biologii. Nieznajomy spakował przybory szkolne do torby, założył ją na siebie, a następnie wyszedł z sali. Susan pospiesznie spakowała swoje rzeczy do fioletowego plecaka, a potem wyszła z pomieszczenia mijając dalej zdenerwowaną gazellę.
Biegła ile sił w łapach, by dogonić lisa. Widziała go, lecz tłum zwierząt utrudniał jej szybkie przedostatnie się do celu.
Gdy dotarła do lisa, klepnęła go w łapę, by zwrócić jego uwagę. Nieznajomy spojrzał się na Baker.
— Hej, tu jesteś ten nowy? — rozpoczęła.
— Tak, a ty jesteś tą pilną uczennicą? — odpowiedział i zadał jej podobne pytanie.
— Jestem Susan, a ty?
— Jesteś pierwszą osobą, która ze mną rozmawia. Dziwnie się tutaj czuję, jestem tu pierwszy dzień. — powiedział niepewnie.
— Spokojnie, w tej szkole jest lepiej, niż ci się wydaje.
— Pomijając tą rozwydrzoną nauczycielkę od biologii?
— Haha, tak. — odpowiedziała.
— Matt jestem, miło mi. — podał jej łapę.
CZYTASZ
Zootopia: Dark Moments✔️
FanfictionAkcja dzieje się parę lat po zakończeniu zagadki związanej ze skowyjcami. Posterunkowi Nick Wilde i Judy Hopps biorą niecodzienną sprawę, która polega na tajemniczych zaginięciach zwierząt. KOPIOWANIE SUROWO ZABRONIONE! UWAGA! W OPOWIADANIU WYSTĘPU...