Rozdział XIV

47 4 0
                                    

      Judy widząc przerażoną twarz Susan, pobiegła do niej. Nie miała zielonego pojęcia, co się takiego mogło stać wcześniej, podczas jej nieobecności.

    — Jak dobrze, że pani jest. — odezwał się jeż.

    — Co się stało? Gdzie pozostała dwójka? — spytała zdezorientowana.

     — Do naszego domu włamał się włamywacz, ciągnął za sobą ogromny worek na śmieci. Jennifer wyszła na zewnątrz, by sprawdzić, czy sobie odjechał. Natomiast Stuarta widziałam ostatnio na górze i nie mogę go nigdzie znaleźć. — wytłumaczyła to na jednym wdechu, natychmiast wzięła następny, lecz porządny.

    — Więc ja się rozejrzę, a ty może zostań w aucie, dobrze? — odpowiedziała, a następnie minęła Baker i poszła w stronę domu mając przy sobie broń w postaci pistoletu.

    Gdy minęła próg mieszkania, postanowiła od razu przeszukać górne piętro. Gdy tam doszła, na korytarzu zastała niemały bałagan w postaci kawałków porcelany na podłodze, krzywych portretów na ścianach i strasznie intensywnego smrodu. Według króliczki, zapach wydobywał się z pokoju obok.

    Bez wątpienia, weszła do pokoju, a następnie zaczęła badać otoczenie. Po prawej stronie znajdowało się biurko, tablica oraz łóżko. Natomiast po lewej stronie stała komoda oraz szafa, z której ciekała duża ilość krwi. Policjantka z lekką obawą zdecydowała się otworzyć szafę i mieć to z głowy.

    Jej oczom ukazał się odrażający widok zmasakrowanych zwłok szopa, którego brzuch został rozcięty. Hopps natychmiast trzasnęła drzwiami od szafy, nie miała ochoty oglądać tych zwłok ani chwili dłużej.

   Po chwili wytchnienia, postanowiła zaoszczędzić wiele czasu i zajrzeć przez wszystkie okna, by sprawdzić czy Jennifer dalej jest na zewnątrz.

    Tymczasem Susan z niecierpliwością czekała na siostrę jej przyjaciółki. Stukała palcami po smartfonie, w celu odpisania na wiadomość wysłaną przez Bena. W tym czasie, jej uwagę odwróciła kartka papieru, która jako jedyna leżała na asfalcie. Wyszła z pojazdu, podeszła do niej, a potem uważnie przejrzała jej zawartość.

    Parę sekund później, usłyszała za sobą coraz szybsze i głośniejsze kroki. Natychmiast odwróciła się w tę stronę, jej oczom ukazała się Judy, która chwyciła jej ramiona. Jeż patrzył się na nią, jak sparaliżowany.

    — Ktoś mógł cię zabić, wiesz? Czemu nie zostałaś w aucie? Wytłumacz mi. — spytała. Ta natomiast bez żadnego słowa podała jej kartkę, która wcześniej leżała na ulicy. — Co to jest?

    — Znalazłam ją na drodze, wcześniej był tam w pobliżu zabójca.

    Króliczka z wielkim zainteresowaniem przyjrzała się kartce. Po dłuższym wpatrywaniu się w nią, zdecydowała się zadzwonić do swojego partnera.

   — Zaczekaj w samochodzie, tylko do kogoś zadzwonię, ok? — wydała polecenie dziewczyna, a następnie wyszukała w kontaktach w telefonie lisiego przyjaciela i zaczęła dzwonić.

   — Czego chcesz, Karota, jest późno ale nocy, wiesz? — usłyszała leniwy głos lisa, króliczka miała wiele okazji na usłyszenie go.

    — Właśnie odkryłam nowy, całkiem dobry trop. — odpowiedziała podekscytowana policjantka. — Prawdopodobnie Jennifer będzie następną ofiarą.

    — Jaka Jennifer? Zresztą nieważne, możemy pogadać jutro na komendzie na ten temat? Mam niewiele czasu do spania. Chcę się porządnie wyspać, tobie radzę to samo, Hopsiu.

    — Dobrze, do jutra, Nick.

     — Nara. — rozłączył się.

{[°]}

    Następnego dnia, rano, Judy udała się do komisariatu dużo wcześniej, niż zazwyczaj. Jej jedynym argumentem na tą decyzję była rozmowa z Bogo odnośnie jej wcześniejszej akcji wieczorem.

   Minęła po drodze Pazuriana, który w tym czasie otwierał pudełko drożdżówek. Policjantka nie rzuciła nawet na niego okiem, miała na głowie dużo ważniejsze sprawy, niż obserwowanie geparda.

    Gdy dotarła do biura komendanta, zauważyła Nicka oraz Bogo czekających na nią. Usiadła na miejscu obok swojego przyjaciela.

    — Możemy zaczynać? — odezwał się Wilde.

     — Tylko szybko, nie mam na to wiele czasu. — bawół wskazał na swój czarny zegarek.

     — Cóż, Judy wczoraj wieczorem odkryła coś, co prawdopodobnie może pomóc nam w obecnym śledztwie. — spojrzał się na posterunkową.

    — Tak, otóż wiem, kto był następną ofiarą. Wiem też, gdzie prawdopodobnie ruszył. — przekazała karteczkę szefowi. Ten natomiast włożył okulary na swój nos, a następnie przeczytał zawartość.

„Zootopia
Canal District
Kapok Street 11"

    — Tam najprawdopodobniej przewozi swoje ofiary. Pomyślałam sobie, że moglibyśmy przeprowadzić akcję, dotyczącą włamania się z innymi policjantami na ten teren... — kontynuowała.

    — Odpierdoliło ci, Hopps?! Chcesz, żebym naraził życie funkcjonariuszy?! — krzyknął. — Na temat mordercy nic przecież nie wiemy. Niestety nie mogę się zgodzić na twoje wygłupy, Hopps.

    — To nasza jedyna szansa, żeby go schwytać, a szef mówi „nie"? Tu chodzi przecież o życie mojej siostry, bo to ona jest w niebezpieczeństwie, nie szef. Możemy w końcu to zatrzymać i zniszczyć plany mordercy. Jeśli szef się zgodzi, mogę przez dwa, nie... przez tydzień zajmować się parkometrami, obiecuję.

    — To twoja ostatnia szansa, nie spierdol tego. — powiedział niskim tonem.

===========
Znów przerwa, wielkie SORY. Miałem połowę rozdziału, a oczywiście musiałem odpuścić to sobie na jakiś czas.
Cóż, macie tu następny rozdział książki. Szykuje się ciekawa akcja, ciąg dalszy nastąpi...

Zootopia: Dark Moments✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz