Ciemnowłosy chłopak powoli zmierzał w kierunku swojego domu,był lekko zgarbiony,wyraźnie zmęczony całym dniem,a jak nie całym życiem.
Skręcił w prawo,tam gdzie lampy nie dawały już swojego pięknego blasku,tam gdzie ciemność pochłaniała każdego kto się tam zjawił.
Nadal szedł wolnym krokiem,jakby od niechcenia,jednak po chwili się zatrzymał.
Usłyszał cichy szept za sobą, odwrócił się,jednak kiedy nikogo nie ujrzał.
Nie przejął się tym,szedł dalej,tym razem jednak szybkim krokiem.
Kiedy na przeciw niego znikąd pojawiła się pewna postać,jedyne co zapamiętał przed upadkiem,to złota broszka na prawej ręce przeciwnika.
Następnego ranka,w takich przypadkach zwykło pojawiać się jakieś ogłoszenie o zaginięciu czy zgłoszenie na policji,jednak w przypadku Kim Taehyunga,wszystko wygląda zupełnie inaczej.Minęło kilka minut,kilka godzin,może kilka dni,kiedy Taehyung obudził się z niemałym bólem głowy.
Rozejrzał się po pomieszczeniu,a jedyne co dostrzegł to ściany wyraźnie zniszczone i zaniedbane,małe okno i krzesło na przeciw niego,a na nim chłopak który spał.
Spróbował się podnieść,jednak nie zauważył że jego dłonie związane były przez gruby czarny sznur.
Pocierał dłońmi w prawo i lewo, próbując jakkolwiek wydostać się z miejsca w którym się znalazł.
Po około pięciu minutach chłopakowi udało się rozwiązać sznur,ostatecznie pomagając sobie przy tym swoimi zębami.
Wstał powoli po czym po cichu podszedł do drzwi nacisnął delikatnie klamkę i...
Zamknięte.
Podchodząc do maleńkiego okna jego złota bransoletka spadła na podłogę przy tym wydając dość duży hałas, odwrócił się szybko patrząc na twarz rudowłosego pogrążoną w twardym śnie,odetchnął po czym spojrzał na widok zza okna.
Starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów,jednak jedyne co zobaczył to stary nieużywany i zaniedbany budynek zapewne podobny w jakim znajdował się teraz.
Usiadł na podłogę myśląc a przy tym przyglądając się rudowłosemu,nagle zauważył przy jednej z kieszeni jego kurtki,mały podpięty nożyk.
Ruszył po cichu w jego kierunku po czym wyjął nóż.
Podchodząc do drzwi co chwilę obracał się w stronę śpiącego chłopaka,bojąc się że wlasnie w tym momencie się obudzi.Po krótkim walczeniu z zamkiem od drzwi udało mu się je otworzyć.
Mały uśmiech pojawił się na zmęczonej twarzy chłopaka,jednak i szybko znikł,kiedy po otwarciu drzwi nie pokazał mu się jakikolwiek korytarz czy też inne pomieszczenie,ale dwie twarze mężczyzn, którzy wcale nie przypominali jego wybawców, policjantów,czy chodziaż jakiegoś znajomego.