Nazajutrz od rana rozpakowałyśmy zKate swoje rzeczy w pomieszczeniu, które od dziś możemy nazywaćnaszym biurem. Co prawda jak na razie tylko na 2 tygodnie, ale ktowie co będzie dalej...
- Zaraz chyba zasnę!- opadła zmęczonaKate na naszą 'biurową' kanapę.
- Co? Nieprzespana noc z Carlosem?
- Tak...- uśmiechnęła siędiabelsko- Był u mnie..- po chwili milczenia zmieniła temat.- Oczym wczoraj gadałaś z Charlesem?
- O niczym specjalnym... Wyjaśniliśmysobie wszystko i jest już ok.- powiedziałam poważnie.
- Tak sobie myślę, że w sumie to sięTobie nie dziwię...
Wysłałam jej pytające spojrzenie.
- Niezłe ciacho z niego..
- W przeciwieństwie do Ciebie, mojadroga, mój świat nie kręci się wokół mężczyzn..
- Bo ciągle rozpamiętujesz nieudanyzwiązek..
- Niczego nie rozpamiętuję...-zaprzeczyłam.
- Dobra, dobra, ja tam swoje wiem..Chodź lepiej na lunch..- zaproponowała a ja, umierając z głodu,zgodziłam się.
Zajęłyśmy miejsca w firmowejrestauracji i zaczęłyśmy jeść, energicznie przy tym dyskutując.Nagle kątem oka zauważyłam, że do knajpy wchodzi Charles z jakąśdługonogą brunetką i ze swoim przyjacielem, Carlosem.
- Twój facet tu jest.-zakomunikowałam, a Kate instynktownie się odwróciła. Pomachalisobie i Carlos ruszył do nas.
W tym samym czasie Charles z kobietązajęli miejsca kilka stolików od nas.
- Hej!- przywitał się mężczyzna.
- Cześć..- odpowiedziałyśmy.
- Miło Cię znów widzieć, Jessico...-uśmiechnął się, a ja już po jego uśmiechu domyśliłam się, żewszystko wie. Nie dałam jednak po sobie tego poznać.
- Mnie Ciebie również, ale pozwolisz,że zostawię Was samych... Nie chcę Wam przeszkadzać...- od razuwstałam i grzecznie opuściłam lokal, a wychodząc jeszczemimowolnie spojrzałam na Leclerca. Problem w tym, że on spojrzał namnie w tym samym czasie.
„To chyba musi być ta jegokobieta.."-pomyślałam i wróciłam do biura.
***
Wróciłam do domu dumna zwykonanych przez siebie dziś zadań. Na zegarze dochodziła prawiedwudziesta, kiedy wpadłam na pomysł, aby udać się na pobliskąsiłownię i wypocić wszystkie niepotrzebne emocje, które ostatnimczasem we mnie buzowały.
Spakowałam torbę sportową i spaceremudałam się do miejsca ćwiczeń. Przebrałam się, po czym zajęłamjedną z bieżni, rozpoczynając cardio. I nagle przez przeszklonąwitrynę zauważyłam, ze do środka wchodzi nie kto inny jak Charles.
„Zajebiście"- pomyślałam bezsił.
Nie minęło kilka minut i mężczyznajuż wkroczył w strefę ciężarów, na którą miałam idealnieczysty widok. Rzucił mi zdawkowe spojrzenie i jak gdyby nigdy nicprzeszedł do swoich ćwiczeń. Jedno trzeba mu przyznać- ciało maidealne. Każdy mięsień, wszystko jest tam gdzie potrzeba..Obserwowałam go ukradkiem, patrzyłam jak podnosi sztangę, a jegomięśnie napinają się i wracają do pierwotnego stanu, pot na jegoramionach tylko dodawał mu seksapilu.