Nazajutrz spotkaliśmy się całączwórką przy aucie. Zapakowaliśmy swoje walizki i ruszyliśmy wpodróż powrotną. Usiadłam z tyłu i przez całą drogę nieodzywałam się do nikogo. Poza dwukrotnym przypadkowym wzajemnymspojrzeniu w oczy z Charlesem, nie mieliśmy żadnej innej interakcji.
- Odwieźć Was do domów, czy podfirmę?- zapytał Matiia, kiedy docieraliśmy do celu.
- Pod firmę.- powiedziałamnieobecnie.
- To nas też pod firmę..-zawtórowała reszta.
Zatrzymaliśmy się pod gmachem naszejagencji. Wszyscy zabraliśmy swoje torby podróżne. Miałamnadzieję, że uda nam się zamienić jeszcze z Charlesem słowo naosobności. Niestety, myliłam się. Kierowca pospiesznie wsiadł zpowrotem do auta tak, jakby za wszelka cenę chciał uniknąćbezpośredniej konfrontacji ze mną. Nie zrobiłam sobie z tego nic iwróciłam taksówką do domu.
***
20:03, Jess
„Wyjdziemy gdzieś dziś wieczorem?"
20:05, Kate
„ Możemy.. Gdzie się widzimy?"
20:09, Jess
„ W pubie koło Ciebie, za półgodziny?"
20:12, Kate
„Ok!"
- Hej Kochana! Opowiadaj jak było!-wpadła rozemocjonowana Kate do knajpy, w której się umówiłyśmy.
- Okropnie, najgorzej, fatalnie i niewiem jak jeszcze to określić...- ostentacyjnie uderzyłam głową wstolik.
- Jak to?
- O mało nie bzyknęłam się z Charlesem.
- Co!?- krzyknęła Kate.- Jak do tegodoszło, opowiadaj ze szczegółami!- roześmiała się.
- Kate, ja jestem załamana, nie wiemco Cię tak bawi...
- Dawaj!
Po krótce nakreśliłam jej do czegodoszło, a do czego nie.
- Mówiłam Ci, że na Ciebie leci!-skomentowała Kate.
- Jak ja mam mu teraz spojrzeć w oczy?
- Normalnie. Zachowuj się tak jak on.-po chwili dodała- Chyba, że... Jess... O mój Boże! Ty się w nimzadurzyłaś!
- Nie!- zaprotestowałam.
- Mnie nie oszukasz, Kochana!
- Może trochę mi się podoba...-przyznałam- Ale broń Boże, nie robię sobie nadziei, wiem, że madziewczynę. To był jednorazowy przypadek, który spowodowany byłwypiciem zbyt dużej ilości alkoholu...
- Co planujesz?- zapytała mojaprzyjaciółka.
- Nic. Będę się zachowywać tak,jakby to się nigdy nie wydarzyło...
- Chętnie na to popatrzę...-skomentowała lekko nie dowierzając moim słowom.
***
W tym samym czasie
- O czym chciałeś ze mną pogadać?Gnałem przez całe miasto, bo brzmiałeś co najmniej jakbyś kogośzabił...- wpadł Carlos do mieszkania Charlesa.