Trzy dni później.
Z samego rana Mattia zarządziłzebranie wszystkich stażystów. Wszyscy zebraliśmy się w salikonferencyjnej, gdzie czekał już na nas szef.
- Witam Was wszystkich. Mam dla Wasdobrą i złą wiadomość.. Od której zacząć?
- Od złej!- powiedział ktoś z naszejgrupy.
- Zła jest taka, że czeka nas bardzointensywny i pracowity czas...Do przygotowania mamy nową kampanię reklamową. Tu są szczegóły.-podał wszystkim kopie dokumentów.- Każdy z Was musi przygotowaćtaki projekt na jutro. Dobra natomiast jest taka, że najlepszypomysł od razu przechodzi do realizacji.
- Jakieś wskazówki?- zapytała Kate.
- Zdaję się na Waszą kreatywność.-odpowiedział zdawkowo.
Powoli ruszyliśmy do swoich biur. Tonie był mój dzień. Wstałam lewą nogą, wszystko mnie denerwowałoi w ogóle nie mogłam się skupić.
- Co się dzieje, Jess?- zapytałazmartwiona Kate zza swojego biurka.
- Nie wiem.. Nie czuję się dziśsobą.. Mam pustkę w głowie.. Nic nie wymyślę...
- Jasne... Przecież jesteś najlepszaw wymyślaniu kampanii!
- A może ja po prostu tu niepasuję..?- rzuciłam w eter.
- Przestań bredzić..
- Tak sobie myślę... Zostało tylkokilka dni zanim Mattia wybierze stażystę na stałe spośród naswszystkich... Biorąc pod uwagę, że przy wyborze tej jednej stazystki, pyta o opinię kierowców to jestem przekonana, że to nie będę ja, więc... Czemumam się starać?
- Ehh..- westchnęła ciężko mojaprzyjaciółka- A dlaczego sądzisz, że to nie będziesz Ty?
- No wiesz... Ta akcja z Charlesem.. Czuję się bardzo nieswojo z tym wszystkim...
- Gadasz jak potłuczona! Wiesz jakiejest moje zdanie?
- Jakie?
- Że Charles na Ciebie leci..- zrobiła dwuznaczna minę.
- Po pierwsze... Chyba masz zwidy, bonikt na mnie nie leci, a po drugie, nawet jeśli, to wolę być wolna od takich historii..
- Dlaczego Ty wszystko kwestionujesz?!Mówię Ci jak jest, to Ty nie, nie i nie!- powiedziała donośnymgłosem.
- Zły moment?- zakłopotał się Charles, który właśnie wparował do naszego biura i przypadkowousłyszał ostatnie zdanie Kate.
- Nie, właśnie idealny.- wyrwała sięmoja przyjaciółka.- Może Ty jej przemówisz do rozsądku.
- O co chodzi?- dociekał.
- O nic.- mruknęłam.
- Jess jest przekonana, że niebędziesz chciał, żeby została po próbnych dwóch tygodniachprzez sytuację po kawalerskim. Dlatego nie widzi sensu robienia tegoprojektu, bo czuje się niepotrzebna, a jej praca tylko pójdzie namarne.- wypowiedziała jednym tchem. – No. To ja Was z tymzostawiam i idę na lunch.- zebrała torebkę, po czym wyszła izatrzasnęła za sobą drzwi.
- To prawda?- Charles usiadł naprzeciwkomnie, po drugiej stronie biurka.
- Może.- nie chciałam o tymrozmawiać.
- Jess, wyjaśnijmy sobie to wszystkoraz a dobrze.
- Nie mów do mnie 'Jess'.
- Było minęło. Oboje niewiedzieliśmy, że będziemy razem pracować...- zaczął spokojnie.