🐾Rozdział 1🐾

4.8K 193 41
                                    

~ Derek ~

- To już ostatni. - powiedział Cole podchodząc do mnie zakrwawiony, lecz czuję, że nie jest to jego krew.

Jesteśmy aktualnie na terenie stada jednego z moich wrogów, który za żadne skarby nie chciał pokoju i jeszcze na dodatek zabił dwa nasze szczeniaki. Teraz ma za swoje, skurwiel. Więzimy go razem z ocalałymi, którzy nie próbowali się nawet bronić. Nic dziwnego skoro są lekko wygłodzeni i zmęczeni życiem tutaj.

- Jesteś zjebem!! Jak śmiesz nosić nazwisko Hale!? Władza ci tylko w głowie dzieciaku! - zaczął krzyczeć. Nawet nie wiem jak ma na imię ta alfa, z którą się właśnie nie lubię. Moje pytanie brzmi; Jak ON śmie tak się do mnie zwracać?!

- Moje nazwisko nie ma znaczenia do tego co teraz robię. - zacząłem - Nie chciałeś pokoju, zabiłeś dwa szczeniaki od nas i zobacz na te bety i omegi tutaj! - wskazałem na resztę niewolników, którzy siedzieli obok niego - Wygłodzeni i nie mający chęci do życia! Nie bronili się przed nami bo jest im wszystko jedno czy umrą czy nie! Tak wygląda dobrze prowadzone stado?! - dodałem warknięciem, a moje oczy zmieniły kolor.

- Uspokój się Derek. - usłyszałem głos mojego wuja, który położył mi rękę na ramieniu - Musisz trochę ochłonąć.. Nie chcemy przecież rozjebać całego domu, prawda? - dodał patrząc się na tamtego alfę z lekkim uśmiechem.

- Masz rację. - powiedziałem i wróciłem do normalności - Posłuchaj. - podszedłem do więźnia i złapałem go za włosy - Gdzie jest twoja omega? - zadałem pytanie, a on zmarszczył brwi jakby ze zdziwienia. Wiem, że posiada omegę, bo czuję. Nie wiem jednak gdzie jest, bo nie jest to jeden z więźniów, ani żadna którą zabiliśmy - Mów! - warknąłem i wysunąłem śnieżnobiałe kły.

On natomiast zaczął się głośno śmiać i wypluł na mnie krew. Nie powiedział nic, ale zaczął się szarpać i mówić, że nie mamy prawa ruszać jego Omegi. I tu się myli, ponieważ chcę uratować jak największą ilość wilkołaków spod rządów tego starego i obleśnego piernika.

Uratowałem już wiele omeg, bet i młodych alf, które były traktowane jak zwykłe rzeczy bądź dziwki. Bite, głodzone i poniżane na każdym kroku. Chowane w ciemnościach i "więzieniu". Niektórzy przeżyli tak dużo, że nawet nasza pomoc im nie pomogła. Popełnili samobójstwo aby jak najszybciej uciec z tego świata. W sumie sie im nie dziwię.. Po takim czymś też bym to zrobił.

Ja natomiast pochodzę z rodzinnego stada Hale'ów. Było i jest ono bardzo szanowane. Jesteśmy najsilniejszą watahą w całym stanie.
A tak właściwie.. To byliśmy..

Prawie cała moja rodzina zginęła w pożarze, którego sprawcą jest moja była. Czyli jest to moja wina. Sprowadziłem ją do domu, ale była tak wychowana przez swojego ojca, że jedyne czego pragnęła to nasza śmierć. Tak.. Nasza wataha była bardzo liczna, silna i bogata. Nic dziwnego, że u wszystkich byliśmy na celowniku.

Od tamtego czasu mieszkałem z wujkiem, który wychował mnie na Alfę Stada. Silnego, zdeterminowanego i wiedzącego czego chce. Jestem mu bardzo wdzięczny za to co robił przez te wszystkie lata. Za pomoc, naukę i pokazanie, że warto pomagać innym wilkołakom, ponieważ wszyscy jesteśmy jedną wielką watahą.

I ma rację.

Jesteśmy jedną rodziną.

I nikt nie zasługuje na złe traktowanie.

Westchnąłem i puściłem go, odwracając się do reszty.

- Przeszukaliście cały dom?! - krzyknąłem.

- Nie sprawdzaliśmy jedynie ogrodu.. - powiedział Isaac i spuścił głowę. Dobrze że powiedział, bo już myślałem, że się niczego nie dowiem.

- Ok.. W takim razie sam go przeszukam! - oznajmiłem i skierowałem się do wyjścia - Muszę trochę ochłonąć. - dodałem i wyszedłem z budynku zaciągając się świeżym powietrzem.

Tak.. Kocham zapach lasu. Jest bardzo orzeźwiający i pobudzający. Mogę oczyścić swój umysł i nabrać pewności siebie, co jest bardzo potrzebne aby być najsilniejszą alfą w stanie. Staram się pomóc wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują. Odnajduję wraz z Peterem stada, w których przywódca to tyran, który nie zajmuje się w ogóle watahą, tylko czeka na przyrost naturalny. Jest to karygodne zachowanie, którego za nic nie mogę zrozumieć. Głodzić, odwadniać i poniżać niczemu winne omegi i bety nie jest na miejscu. Każdy szanujący się alfa wie, że szacunek do innego wilkołaka jest najważniejszą zasadą w naszym życiu. Nawet jeżeli jest wojna pomiędzy nami to poległych, nieważne z której strony, grzebie się i oddaje im hołd. Nawet teraz, gdy zabiliśmy jakąś część tej watahy, oddajemy im szacunek i obnośmy się ze zwycięstwem z honorem.

Przeszedłem już kawałek ogrodu i nikogo nie spotkałem. Czuję natomiast smutek i żałobę od jakiegoś wilkołaka. Nie widzę go jednak, co zaczyna mnie denerwować. Jest tu sporo domków i szałasów jak na osadę stadną, lecz te emocje nie pochodzą z żadnego z nich. Przeszukałem niektóre i znalazłem w niektórych dziecięce zabawki, koce i poduszki. Każę moim ludziom je zebrać i zanieść do nas. Takie rzeczy się przydają, skoro samice mogą urodzić nawet piątkę szczeniąt na raz.

Wyszedłem z jednego z szałasów i spojrzałem na wprost. Zmarszczyłem brwi, ponieważ było to miejsce, które nie za bardzo toleruję. A mianowicie cmentarz. Mam dystans to takich miejsc, bo przyciągają niechciane wspomnienia, jednak jakaś dziwna siła ciągnęła mnie tam. Nie jestem w stanie stwierdzić co to, ale uległem pokusie i skierowałem się powolnym krokiem do tego smutnego i przerażającego według mnie miejsca.

Przechodziły mnie ciarki gdy przechodziłem pomiędzy nagrobkami czytając imiona i wiek tych wszystkich wilków. Były tam osoby, które miały 70, 50 lat, ale również takie co miały 30 czy 20 lat, a nawet dzieci 5, 7 letnie. To wzbudziło we mnie gniew i niekontrolowane emocje, które zazwyczaj trzymam w sobie. Złość, gniew, smutek i chęć zemsty. Nie trawię śmierci dzieci. Nie pojęte jest to dla mnie jak można doprowadzić do śmierci małych i bezbronnych szczeniaków.

Idąc dalej poczułem ładny i przyciągający zapach dochodzący z końca cmentarza. Pierwszy raz czuję taką woń. Przyjemna i wręcz uspokajająca. Uległem pokusie i skierowałem się w tamtą stronę, niechętnie przechodząc przez te wszystkie nagrobki.

Po chwili usłyszałem płacz i jak ktoś próbuje coś powiedzieć, ale dławienie się łzami mu przeszkadza. Słodki głosik dochodził z rogu cmentarza, gdzie na ławce siedziała omega. Męska omega.

- Co tu robisz mała Omego? - zapytałem łagodnie podchodząc trochę bliżej - I dlaczego płaczesz? - dodałem i na to chłopak przestał płakać spuszczając głowę. Podszedłem do niego i usiadłem na drugim końcu ławki.

Siedzieliśmy tak w ciszy, ale ja przyglądałem się na to przed czym siedzimy. Były tam cztery nagrobki z imionami i wiekiem zmarłych. Przeraziłem się czytając to, ponieważ były tam pochowane szczeniaki mające po jednym dniu życia, a jeden nawet tylu nie żył. Uniosłem brwi z lekkiego przerażenia i przeniosłem wzrok na chłopaka, który nadal miał spuszczoną głowę.

- Mała Omego..? - zacząłem, ale on się nie odzywał, ani nie ruszył o milimetr - Czyje to szczeniaki? - dodałem nadał łagodnie, aby go nie wystraszyć. Długo była między nami cisza, aż w końcu usłyszałem naprawdę cichą odpowiedź, która jeszcze bardziej mnie przeraziła.

- Moje.

^^^^^^^^^^

Miłego czytania na Wattpadzie♡♡

My Alpha // [18+] (A/B/O)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz