rozdział 1

172 14 0
                                    


Było okropnie zimno. Siedziałem w pokoju, mając na sobie tylko bokserki. W dłoni trzymałem papierosa, którego powoli dopalałem. Nie przejmowałem się przyłapaniem, tak naprawdę nikt nie spodziewał się po mnie czegoś takiego. Używki były kojarzone bardziej z Summer, dlatego za każdym razem, gdy w domu czuć było dymem papierosowym, przeszukiwano jej pokój. Zawsze wtedy obserwowałem to z rozbawieniem. Gdy nie znaleźli u Summer niczego, co przypominało by papierosy, zwalano to na Ricka. W końcu, on nie stronił od używek ani seksu z osobami, które prawdopodobnie w większości paliły nałogowo. Dzisiaj jednak, w domu nie znajdował się nikt inny niż mój kot, Puszek, którego znalazłem na śmietniku, Był tak samo zraniony jak ja, więc go przygarnąłem. Nikt go nie chciał, tak samo jak nikt nie chce mnie. Może i było to ckliwe, ale mam wyjebane, lepiej to, niż bycie kimś takim jak moja matka. Ona w ogóle nie ma uczuć, a jak już się u niej pojawią, to po kolejnej butelce wina. Unikałem jej i mojego ojca jak ognia. Tak samo jak całej rodziny zresztą. Nawet dziadka, który wraz z biegiem lat zdawał mi się być kimś pustym. Jako czternastolatek szczerze go podziwiałem. Ale potem zobaczyłem go, całującego się z czwórką kobiet jednocześnie. Nie wiem czemu tak cholernie mnie to zabolało. Szczególnie, że miałem wtedy dziewczynę. Nie był to nikt szczególny, nawet nie wiem, czy ją lubiłem. Może trochę, na tyle, by to właśnie z nią stracić dziewictwo. Nie żałuje tego, przynajmniej nie muszę już wstydzić się, że umrę jako smutny prawiczek. Od dawna byłem pewien, że nie mam nawet co liczyć na stały związek. Uważałem miłość za coś odległego i niewartego mojej uwagi. Była już pierwsza, gdy usłyszałem delikatne pukanie. Po zlokalizowaniu dźwięku zdałem sobie sprawę, że ktoś stał pod moimi drzwiami od pokoju, Przerażony otworzyłem je powoli. Za nimi stał przystojny blondyn, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem, jednak nie był on zdecydowanie przyjazny.

–Witaj Morty.

-Dziadka nie ma i dzisiaj raczej w ogóle się nie zjawi. Możesz przyjść jutro albo najlepiej nigdy, A teraz z łaski swojej wypierdalaj.

-Mam dla ciebie propozycje, Morty.

Prychnąłem głośno, już chciałem zamknąć drzwi, gdy nieznajomy pokazał mi swoją oznakę.

-Na twoim miejscu bym tego nie robił. Usiądź spokojnie i mnie wysłuchaj, bo nie mam zamiaru się powtarzać.

W cieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz