8

29 3 0
                                    

Po bezowocnych poszukiwaniach tamtego dnia postanowiłem chwilowo zawiesić tą sprawę.
Nie mówić o niej nikomu więcej, czekać aż coś samo się wydarzy...

Być może była to oznaka próżności, ale co mogłem zrobić? Przez te emocje kiedy ujrzałem postać wtedy w pokoju, nie pamiętam dokładnie nawet zapachu jaki tej sytuacji towarzyszył.
Co więcej, ciężko też jest mi wyjaśnić jak zniknęła dziewczyna, bo co powiem moim sojusznikom? Pojawiła się i zniknęła zostawiając po sobie tylko coś na podłodze ? Nawet Scott nie ufa mi i światu nad przyrodzonemu na tyle by od tak uwierzyć... Temat Amy  od kiedy to wszystko się wydarzyło był tematem tabu i nie sądzę żeby przez ten rok coś się zmieniło.

- Stiles! Zejdź na dół, Scott przyszedł! - usłyszałem z rana głos mamy który dosyć szybko obudził mnie, a później zciągnął do salonu niczym zapach pysznej szarlotki.

Rzeczywiście, na kanapie siedział dobrze mi znany brunet.
Z uśmiechem i rozłożonymi rękoma podszedłem do chłopaka szybko witając go.
Z tyłu głowy  cały czas dręczyło mnie to, żeby jednak powiedzieć przyjacielowi o moim odkryciu.

- Ile to minęło czasu Scott? Wyrosłeś! - zażartowałem klepiąc lekko w policzki przyjaciela, na którego twarzy szybko pojawił się uśmiech.

- rok, bardzo ciężki rok - odparł z westchnieniem na co posmutniałem wiedząc, że nie chodzi mu wcale o naukę.

- nie rozmyślajmy o tym co było, wszyscy mieliśmy prawo milczeć, szczególnie po tych wydarzeniach - dodałem ciszej - po prostu skupmy się na tym co jest teraz... - ale czy to było aby na pewno dobre wyjście z sytuacji? Na tamtą chwilę wydawało mi się to słuszne, ale niedługo miałem się przekonać jak wielki błąd popełniłem.

- tak Stiles, masz rację- chwilę milczał patrząc w podłogę - wiesz, myślę że powinniśmy zorganizować jakieś wspólne wyjście razem ze wszystkimi, tak jak to było kiedyś - dodał a ja lekko wystraszony na myśl o spotkaniu Bretta pokiwałem głową. W końcu nie był to zły pomysł, właściwie spędziliśmy że sobą tyle lat, wszyscy znamy się na wylot.
Dalej jesteśmy stadem, rodziną... Tak myślę.

Święta w końcu nie będą trwać wiecznie, a za jakiś miesiąc będziemy musieli wrócić do zakówania i zarywania nocy z książkami. Musieliśmy jak najlepiej wykorzystać ten czas.

- tak, właściwie zaraz możemy zadzwonić lub napisać do wszystkich w tej sprawie, trzeba się w końcu spotkać i pogadać. - uśmiechnąłem się w jego stronę, co brunet odwzajemnił, ale jego memika zaraz zmieniła się na nieco bardziej smutną.

- wiesz, przyszedłem tutaj w jeszcze jednej sprawie- spojrzał na mnie z obawą.
- nie wiem dlaczego, ale od kiedy przyjechałem tutaj czuję coś dziwnego, sam nie wiem jak to opisać, ale nie pamiętam żebym miał te same wrażenie odjeżdżając stąd... Może to głupie ale też jesteś alfą dlatego myślałem, że może wyczułeś coś dziwnego? - w chwili wypowiedzenia słów przez chłopaka jakby chwilowo zaczęły targać mną złe emocje, które jednak starałem się powstrzymywać.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo dziwnego - mruknąłem do sobie rozbawiony sam nie wiem czym, ale mimo to Scott i tak doskonale usłyszał.

- Stiles, jeśli chcesz powiedzieć mi coś o czym powinienem wiedzieć to... - nie pozwoliłem dokończyć chłopakowi szybko podrywając się z kanapy

- Nie, nic nie wiem -skłamałem zaciskając szczękę.
Ten temat przytłaczał mnie, a dodatkowo odnosiłem wrażenie że cholerny McCall znów chce zgrywać bohatera, bez którego nie rozwiąże się żadnej sprawy.
Wkurzało mnie to, szczególnie teraz.

- chociaż właściwie to wiem, ale co ci do tego - wyrzuciłem ręce do góry w geście flustracji obserwując, jak brunet otwiera szerzej oczy że zdziwienia moją szybką zmianą która sama mnie trochę przerażała, bo nie panowałem nad nią.

- Stiles nie rozumiem, przecież jesteśmy...

-Najlepiej już idź, nie chce cię widzieć - chłopak ok tych słowach jeszcze chwilę stał w miejscu, ale widząc , że nie zmienię zdania wszedł trzaskając drzwiami.

Wiedziałem że moje słowa sprawiły ból Scottowi, bo przecież od zawsze był moim najlepszym przyjacielem i starałem się powstrzymywać przed nawet uszczypliwościami które mogły by go zranić, byliśmy braćmi, i kochałem go jak brata,ale w tamtej chwili jakby straciłem kontrolę a coś przejęło władzę nad moim umysłem.
Coś podobnego działo się około dwa lata temu kiedy... Zostałem opętany.

W głowie błagałem wszystkie możliwe siły by nie okazało się to czymś podobnym, lub nawet gorszym...

Last Hope //Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz