- Co?!
Szybko się ubrałem i wyszedłem na dach. Tony mówił do siebie, obserwując budynki po drugiej stronie. Natasha stała w pewnej odległości, próbując z nim rozmawiać, jednocześnie powoli się zbliżając.
- Nie podchodź, Nat. - powiedział, zbliżając się do krawędzi. - Widziałaś to?
- Ale co dokładnie? - zapytała Nat. Zauważyła mnie i podniosła rękę, dając znak, żebym się cofnął.
- Tam. - Tony wskazał.
Podążyłem wzrokiem we wskazanym kierunku, ale nic tam nie było, tylko budynki.
Nat podeszła do Tony'ego, aby przyjrzeć się bliżej budowlom. - Nie. Co tam widzisz?
- Chyba żartujesz. Zauważyłem to zza okna mojej sypialni. To gigantyczny jeleń czy coś takiego. Nie wiem.
- Gdzie? - Wytężyła wzrok. - Jeśli robisz sobie żarty to skopie ci dupsko.
Tony zauważył, że patrzę się na nich dwóch i odwrócił się w moją stronę. - Widzisz to, prawda?
Potrząsnąłem głową. To było szalone.
- Czekajcie… - Tony podszedł jeszcze bliżej krawędzi. - Odeszło. Co do… - wyjąkał.
- Wróćmy do środka. - Powiedziałem. Podszedłem do niego i odciągnąłem go od krawędzi. - Myślę, że uderzyłeś się wczoraj w głowę .. Mocno. - Wymamrotałem, prowadząc go z powrotem do środka.
- Więc pozwolimy temu gigantowi zmiażdżyć miasto? - zapytał Tony, kiedy byliśmy już w środku.
- Nic tam nie było, Tony. - Odpowiedziałem.
- Ale ja to widziałem! Jarvis, czy mógłbyś przeskanować miasto w poszukiwaniu gigantycznego zwierzęcia?
- Żadne stworzenie nie terroryzuje miasta, sir. - odparł Jarvis.
- Cóż, w takim razie może rzeczywiście to była tylko moja wyobraźnia. - Tony westchnął. - Mam nadzieję, że nie wariuję.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Pewnie potrzebujesz trochę odpoczynku. - Nat powiedziała.
Posłałem jej wdzięczny uśmiech. Zaprowadziła Tony'ego do jego sypialni, podczas gdy ja znów wyszedłem na zewnątrz. Spojrzałem na linię horyzontu, ale nic nie przypominało gigantycznego jelenia. Może Tony pił wczoraj za moimi plecami? Może dlatego ma omamy.
- O co chodzilo? - zapytała Wanda wchodząc.
- Myślę, że Tony się upił.
- Kiedy? Byłeś z nim cały czas.
- Nie wiem, okej?! - Syknąłem na nią.
- Przepraszam, że spytałam. - Usiadła na krześle.
- Mógł pić, kiedy spałem. - Powiedziałem, żeby przerwać ciszę.
- Steve, wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale to wszystko nie może być spowodowane kilkoma szklankami alkoholu.
- Nie chcę wierzyć, że to może być cokolwiek innego. Wiem, że przeszedł wiele i prawdopodobnie zraniło go to w sposób, którego nawet nie moglibyśmy sobie wyobrazić, ale… ja po prostu… - Westchnąłem, kiedy zamknąłem oczy.
- W porządku. Wszyscy boimy się utraty bliskich. Chociaż jakoś wątpię, że najsilniejszy mężczyzna, jakiego znam, nagle osiągnął punkt krytyczny.
- Ale to nie jest takie nagłe. Kobieta, w której był zakochany, zmarła.
- Ale on ma teraz ciebie. - Wanda odpowiedziała. - Jeśli chcesz, mogę sprawdzić, co się dzieje w tym jego ślicznym umyśle.
Potrząsnąłem głową. - Boję się, że może mu to jedynie zaszkodzić.
- Wanda, idziesz? - Z drzwi dobiegł głos Pietro. - Jeśli chcemy wrócić przed 12:00 to powinniśmy już iść.
- Przepraszam. - powiedziała Wanda, wstając. - Muszę iść.
- W porządku. Znajdę sobie kogoś innego do rozmowy. - Westchnąłem, kiedy również wstałem.
- Steve, szukałam cię. Tony śpi, więc zastanawiałam się, czy chcesz iść ze mną do sklepu, czy coś. - Natasza przemówiła.
- Może. Jesteś pewna, że to dobry pomysł, żeby Tony został sam?
- Nie będzie sam. Clint i Sam tu są.
Skinąłem głową, chociaż nie było to ani trochę uspokajające, że ci dwaj mieli mieć na niego oko . Z drugiej strony od wieków nie wychodziłem z domu.
-
- Nie było tak źle, prawda? - zapytała Natasha, kiedy wracaliśmy do ośrodka Avengers.
- Potrzebowałaś po prostu kogoś kto będzie nosić twoje siaty. - Odpowiedziałem, podnosząc 6 toreb pełnych damskich ubrań, w tym jedną białą męską koszulę.
- Och, daj spokój. Kupiłam ci lody. - Zaśmiała się, wskazując na dużą różową plamkę na mojej białej koszuli.
- To nie jest śmieszne, Natasza. To była porządna biała koszula, która teraz jest brudna. - Podniosłem głos, starając się brzmieć zdenerwowany.
- Cóż, na przyszłość będziesz pamiętał, że mnie nie należy straszyć. A przynajmniej nie wtedy, gdy mam w ręku lody truskawkowe.
- Cieszę się, że nie byliśmy w sklepie z nożami. - Zachichotałem, otwierając drzwi.
Wchodząc, omal nie potknąłem się o nieprzytomnego Sama, który leżał przed drzwiami, ale Natasza w samą porę mnie zatrzymała.
- Sam! - Szepnąłem, przewracając go na plecy. - Coś go uderzyło. - Powiedziałem Nathaszy, zauważając dziwny siniak na jego czole.
Wstałem i rozejrzałem się po pokoju. Nic tam nie było. Szybko wyciągnąłem broń z jednej z toreb, podobnie jak Natasha.
- Sprawdzę, co z Tony'm. - Wyszeptałem. - Idź znajdź Clinta.
- Nie. Steve, chodź tutaj. - wyszeptała Natasha, stojąc obok Sama. - Budzi się. Sprawdź, co u Tony'ego i Clinta, a ja z nim zostanę.
A / N: Powoli zbliżamy się do końca. Jeszcze raz dziękuję za to, że w ogóle ktoś to czyta.
![](https://img.wattpad.com/cover/265084917-288-k709589.jpg)
CZYTASZ
✔️Sinking Ship ~ Stony TŁUMACZENIE
FanficTony to emocjonalny wrak, a powodem jest mający około 6 stóp wzrostu, niebieskooki superbohater o wspaniałym ciele, który jest (prawie) tak uparty jak Tony. Czy Steve będzie w stanie zapewnić, że Tony nie zostanie ponownie skrzywdzony? A może to o...