Początek cz. X
Zdecydowali, że najlepiej będzie wrócić na bezpieczną platformę strychu. Dopiero stamtąd upewnili się, czy po okolicy nie kręcą się już żadne mutanty. Akcja ratunkowa mocno osłabiła rannego, więc musieli mu pomóc wspiąć się po drabinie. Za nic nie chciał, żeby prawiesnork znowu go wnosił.
– Mienia zawód Barber. – Nieznajomy stuknął palcem wskazującym w zabandażowaną pierś, gdy wreszcie usadowili się na zakurzonych deskach.
– Ja wam spasiba bolszoj za waszu... help! – powiedział, uśmiechając się krzywo i potakując głową. – Fenks! – dodał z perfekcyjnym teksańskim akcentem, podkreślając to uniesionym kciukiem.
– Mówi, że z zawodu jest fryzjerem – z przejęciem przetłumaczył młody.
– Niet!... No! – zaprzeczył ranny, machając rękami. – Not profesjonal. Maj nejm is „Barber".
– Mówi, że na imię ma Barber, ale nieprofesjonalnie – mruknął chłopak półgębkiem, nadal w skupieniu studiując oblicze brata Słowianina.
– Poważnie laddie? – zapytał sceptycznie prawiesnork. – Teraz będziesz mi tłumaczył jego shitty angielski na twój shitty angielski?
Chłopak rzucił mu zmieszane spojrzenie i westchnął ciężko:
– No wiem, sorry – mruknął pod nosem i usiadał ciężko na deskach. – Trochę mnie skołowało. Noc, ranek i... wczorajsza noc... i ranek...
Nieprofesjonalny spoglądał z dobrotliwym uśmiechem to na jednego, to na drugiego. Na pewno nie wyglądał na fryzjera. Siwawe, krótko ostrzyżone włosy porządkował raczej maszynką elektryczną, niż produktem do pielęgnacji. Ogólna stylizacja ubioru, też raczej przywodziła na myśl triumf funkcji nad dizajnerską formą. Lekko za duża, skórzana kurtka po bandycie, pasowała akurat na grubo zabandażowany korpus. Biel opatrunku przezierała przez szerokie dziury na plecach, ale z przodu było nawet ok. Bandzior miał rozpięty suwak, gdy żegnał się z życiem.
– Ja wam... dzięki za ratunek – wydukał powolutku patrząc skośnemu w skośne oczy. – Wy mnie przed bandą... ocalił. Za to wdzięczny.
– Ja też panu dziękuję za ratunek przed psami – odpowiedział uprzejmie chłopak.– Jestem Krystian, ale może mi pan mówić Dent.
Podał mu rękę, którą tamten skwapliwe ujął w obie dłonie i mocno potrząsnął ze szczerym uśmiechem. Po chwili zwrócił się z niemym pytaniem w stronę prawiesnorka.
– Jimmy – bąknął skośny, chociaż niezbyt entuzjastycznie. – Jimmy Chow. Miło mi cię poznać Barber.
– Dżimi – powtórzył mężczyzna. – Tak, a ty Dżimi to kto? Mutant może?
– Długa historia – westchnął prawiesnork i ruszył w stronę dziury w dachu. Laddie, weź go rozpytaj co i jak, a ja skocze po tą fucking wodę – rzucił przez ramię i zniknął, skacząc na podwórko.
Chłopak przez dobry kwadrans próbował dogadać się z rannym. Mężczyzna cierpliwie tłumaczył i powtarzał co trudniejsze zwroty po angielsku i rosyjsku, dla pewności.
Prawiesnork wrócił już po kilku minutach, ale nie za bardzo mu się uśmiechało łamać sobie język, więc trochę na przekór swoim przekonaniom, zajął się przygotowaniem śniadania dla całej trójki. Po chwili każdy dostał porcję kawy, a puszki z tuszonką apetycznie parowały podgrzane w żarze ogniska, rozpalonego w starej balii. Widać, że miejscówka była dość często odwiedzana. Palenisko było wykorzystywane nie pierwszy raz, a szczapki drewna i patyki, równo ułożone pod skosem dachu.
CZYTASZ
S.T.A.L.K.E.R. Ballada o prawiesnorku tom 1 [ZAKOŃCZONE]
Science FictionOkładkę wykonała @Sutsui #sławędajgrafikowi Jako fan serii S.T.AL.K.E.R, zarówno w wersji papierowej jak i tej interaktywnej, nie mogłem sobie odmówić napisania kilku rozdziałów inspirowanych tym uniwersum. Zainteresowanym polecam serię "Fabryczna...