24. Don't say that! I love u and nothing will change that...

139 13 37
                                    

*Kilka tygodni póżniej*

Ostatnio byłam u lekarza i znam już płeć dziecka, lecz jeszcze o niczym nie powiedziałam Marcus'owi. Chcę mu zrobić niespodziankę.

Wstałam z łóżka i poszłam na lekcje. Nie przebierałam się bo wcześniej się przygotowałam. Niestety pierwszą lekcją były sztuki walki.

Przebrałam się w strój i zaczęłam walczyć z Marią Salazar co nie wróżyło dobrze. Zaczęłyśmy walczyć, a Marcus cały czas nas obserwował walcząc z Lex'em.

Nasza walka zamieniła się w bardziej brutalną. Dziewczyna musiała się dowiedzieć o mojej ciąży, bo starała się uderzyć mnie mocno w brzuch. W pewnym momencie jej się udało, a ja wylądowałam na ziemi. Udawałam, że wszystko jest okej, ale tak nie było. Walczyłyśmy dalej, przez co złamałam nos Salazar. Nauczycielka zakończyła lekcje, a ja ledwie trzymając się na nogach poszłam do łazienki. Przebrałam się w normalne ubrania i wróciłam do pokoju nie mając na nic siły. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

POV Marcus

Widziałem jak dzisiaj dziewczyny walczyły. Cholernie się bałem o Bellę. Zauważyłem, że dziewczyna złamała nos Salazar, a później nauczycielka zakończyła lekcje. Już później nie widziałem Martinez nigdzie. Po lekcjach szukałem jej wszędzie, a na koniec chciałem iść do jej pokoju, ale zauważyłem, że stamtąd wychodzi Maria. Schowałem się za rogiem i poczekałem, aż dziewczyna pójdzie. Gdy już tak zrobiła udałem się do pokoju mojej dziewczyny i zauważyłem ją tam całą roztrzęsioną z ranami ja rękach. Na ziemi leżał nóż, a na łóżku było widać tylko krew.

Podszedłem do dziewczyny i ją przytuliłem. Bella wtuliła się we mnie, a ja pocałowałem ją w czubek głowy.

-Co się stało? - zapytałem.

-T-to k-koniec. J-jego j-już n-nie m-ma. - powiedziała, a łzy spływały po jej policzkach.

-Kogo nie ma?

-N-naszego s-syna. Miałam ci powiedzieć dzisiaj, że mamy mieć syna, ale podczas walki ba zajęciach... coś się stało. Wróciłam do pokoju... zasnęłam, a jak się obudziłam widziałam tylko k-krew na łóżku.  W-wtedy do pokoju weszła Maria i zaczęła mi grozić... mówiła, że mam się do ciebie nie zbliżać, że mnie z nią zdradzasz, a ja będąc załamana prawie jej w to uwierzyłam. Wyjęła nóż i przejechała nim po moim nadgarstku robiąc małą ranę, ale na szczęście nic się nie stało, a-ale już n-nie j-jestem w c-ciąży. Tego d-dziecka już nie ma... p-przepraszam. - ostatnie słowo wyszeptała.

Nie mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda.

-Hej skarbie damy radę, wszystko będzie dobrze. - powiedziałem jeszcze bardziej ją przytulając, a słone łzy spłynęły po moich policzkach. -Csiiiii jestem tutaj skarbie, ze mną jesteś bezpieczna.

POV Bella

-Przepraszam... - wyszeptałam po raz kolejny. - To moja wina...

-Skarbie nie mów tak, przecież wiesz, że to nieprawda.

-Zrozumiem jeśli teraz nie będziesz chciał mnie znać...

-Jezu Bella, przestań tak mówić, kocham cię i nic NIGDY tego nie zmieni. A teraz się uspokój trochę. Jutro jedziemy do lekarza. - powiedział Marcus i wstał z łóżka pomagając mi posprzątać w pokoju.







Witam. Wiem rozdział jest trochę słaby, okropnie się czuje po napisaniu tego, ale wiele jeszcze się wydarzy i wszystko będzie dobrze. Miłego dnia i powodzenia na egzaminach ósmoklasiści!

Bądź cicho || Marcus LopezWhere stories live. Discover now