Rozdział 24

280 43 8
                                    



 – Żartowałem! Jak ci się podobało spotkanie?

W mgnieniu oka, zamiast dokumentów pojawił się Noe, siedząc na moim stole ze skrzyżowanymi nogami i uśmiechał się do mnie szeroko jak zawsze. Wyglądał podejrzanie niewinnie i radośnie.

Gdyby nie to, co właśnie odegrał, uznałabym go za całkiem niewinnego i miłego.

Nie odpowiedziałem mu od razu. Byłem trochę w szoku z nagłej zmiany jego zachowania. Robił z moim mózgiem papkę.

– Krzykliwe są, nie? – zaczepił mnie zerkając na wyjście.

Nikogo już nie było. Zostałem tylko ja, Izaak i Noe. Kobiety na szczęście już odeszły.

To dobrze, bo oczekiwałem że mnie osaczą i zaczną wypytywać o dziwne rzeczy. Byłem na to gotowy w każdym razie.

– Chyba masz mi coś do wytłumaczenia, nie? – powiedziałem poważnie, patrząc wprost na niego.

Nadal siedział przede mną na stole i nadal wyglądał na beztroskiego. W pewien sposób był przerażający.

– Ma bardzo wiele – przytaknął, nie przestając się uśmiechać. – Nie wiem od czego zacząć – westchnął.

– Od początku – podsunąłem trochę beznamiętnie.

– Nie... – Pokręcił głową i spojrzał w górę, na błękit nieba, bo sufitu nie było. – To zły pomysł.

Miałem ochotę boleśnie pociągnąć go za te jego długie kłaki. Na prawdę, nigdy wcześniej takie enigmatyczne odpowiedzi mnie u nikogo nie irytowały. A w końcu nasłuchałem się sporo tego w swoim życiu.

Ten dziwny gość byłe ekstremalnie inny.

– Dlaczego? – zapytałem, nadal grając spokojnego. Przecież go nie pociągnę za te włosy. to dziecinne.

Nie chciałem jeszcze dodatkowo naciskać go do mówienia. JESZCZE.

– Za daleko w przeszłość – powiedział enigmatycznie.

Zmrużyłem oczy. Dlaczego to brzmiało tak jakby miał się cofnąć o setki lat?

Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu

– Może mi wytłumaczyć, kim dokładnie jesteś? – podsunąłem w końcu.

Patrzył na mnie chwilę, aż w końcu przekręcił głowę w bok jak sowa i rzucił:

– Odprowadzę cię po moim domu, co ty na to?

To nie była odpowiedź na moje pytanie.

– A czym jest twój dom? – nie poddawałem się.

Jego spojrzenie jasnych oczu aż paliło moją skórę. Nigdy w życiu nie spotkałem człowieka o bardziej intensywnym spojrzeniu.

– Opowiem ci po pokazaniu go – odpowiedział.

z łatwością odbijał piłeczkę, w taki sposób, że kontrolował co mi przekazuje, a rozmowa była zawsze po jego stronie. Jednak ja potrafiłem sobie z takimi poradzić. Właściwie taki sposób rozmowy mnie ekscytował i ciekawił. Nic nie mogłem na to poradzić.

– A jak odmówię? – postanowiłem podejść go z innej strony.

– To będzie mi przykro – odpowiedział od razu, patrząc mi szczerze w oczy.

Nawet na sekundę nie zwątpiłem, że mówi poważnie.

– Więc pokaż mi co chcesz mi pokazać – zgodziłem się w końcu, sam ciekawy co jest środku tej wielkiej rezydencji nie wiadomo gdzie się znajdującej.

Rozpromienił się jeszcze bardziej. A ja ponownie poczułem to dziwne ukłucie. Facet był piękny, co było dla mnie nowe bym pomyślał w taki sposób o mężczyźnie.

A zarazem takie myśli była jak najbardziej adekwatne i naturalne.

I nagle z tego dziwnego transu w którym liczył się tylko Noe, poczułem mocniejszy uścisk na nodze. Spojrzałem w dół i zobaczyłem zaniepokojone, brązowe oczęta Isaaka.

– Co się stało? – zapytałem go łagodnie, delikatnie pochylając się w jego stronę.

Stał i przytulał się do mojej nogi, patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami w milczeniu.

Nie odpowiedział mi. Za to Noe postanowił się wtrącić.

– Chciałbym żeby twój duch opiekuńczy został tutaj.

Izaak nie był zadowolony. Spojrzał na niego spod byka, jakby zraz miał wykrzyczeć, że to głupie i się na to nie godzi. Jednak nie zrobił tego. Milczał, patrząc na Noe nieprzychylnie.

Dlatego chyba blondyn postanowił sprostować sprawę:

– Wiesz, że przy mnie mu nic nie grozi – powiedział zaskakująco łagodnie jak na niego. Nigdy wcześniej nie zwracał się tak do chłopca. Nie powiem, bardzo mnie to cieszyło. – Zamierzam go też oddać.

Zmarszczyłem brwi. Dlaczego to powiedział? Czy to nie było oczywiste, że wrócę do domu i do Isaaka?

Chłopiec w końcu przytaknął i mocniej mnie przytulił by następnie się odsunąć ode mnie o krok. Następnie nieśmiało mi pomachał i zniknął gdzieś za rogiem.

– Gdzie zniknął? – zapytałem zaskoczony.

– Do pokoju zabaw – wytłumaczył uspokajająco. – Mam specjalny pokój dla Duchów Opiekuńczych, kiedy chcę zostać sam z głową rodziny.

Przynajmniej Isaak na moment odpocznie, pomyślałem rzeczywiście uspokojony. Na pewno nawet jemu przyda się chwila dla siebie.

– Czemu nie może iść z nami? – zapytałam mimo wszystko.

– Bo chciałbym spędzić z tobą chwilę w samotności. 

The MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz