memori

54 4 0
                                    

Jakieś modern au bo tak najłatwiej jest, wyobraźcie sobie że John jest tatuażystą a Emori jeszcze studiuje (jebać różnice wieku), więc jest wszystko spoiler free

***

Ulice były praktycznie puste, cały czas padało. Brunet wracał z pracy, tak jak codziennie. Starał się skupić na drodze, ale również wsłuchiwał się w radio, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Zawsze lubił prowadzić, uważał że uczucie kontroli nad pojazdem było po prostu niesamowite.

Skręcił przed znajomym budynkiem, wyłączając radio. Chwilę później zaparkował przed kamienicą, zabrał swoją torbę i wyszedł z auta.

Nie przeszkadzał mu deszcz, chociaż wiedział że teraz jego włosy będą mokre. Ewentualnie się przeziębi. Wystukał kod na wyświetlaczu, po czym drzwi się otworzyły. Szybko znalazł się na drugim piętrze, gdzie również otworzył drzwi i wszedł do środka, zamykając je cicho. Zdjął buty i rzucił gdzieś torbę, po czym zorientował się, że zrobił to zbyt głośno, na co przeklnął pod nosem.

- John? - usłyszał zaspany, znajomy głos. Szybko zdjął kurtkę i udał się do sypialni.

Emori leżała na łóżku, przykryta - na oko - co najmniej trzema kocami. Wszędzie wokół były poduszki, a gdzieś na podłodze leżał jej telefon i otwarty podręcznik. W całym mieszkaniu były cicho, jedynie dało się usłyszeć deszcz uderzający o szyby. Dziewczyna obróciła się w jego stronę, uśmiechając się i wyciągając do niego ręce.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić - położył się obok niej a brunetka wtuliła się w niego - Potrzebujecie czegoś?

- Po prostu zostań

Murphy przysunął się bliżej, całując ją w czoło. Nakrył ją bardziej kocami, uśmiechając się. Emori nigdy nie było zbyt gorąco, nawet w lato potrafiła chodzić w swetrach lub spać pod dwoma kołdrami, podczas gdy on nie mógł wytrzymać chociażby pod jednym cienkim kocem. Nadal wolał się upewnić, że nie zmarznie. 

Emori pachniała czekoladą i kokosem. Chłopak nigdy nie potrafił tego wytłumaczyć, podejrzewał że po prostu używa takich perfum, ale nigdy takich u niej nie znalazł. Dodatkowo, zawsze wytwarzała wokół siebie ciepło. John nigdy nie lubił się przytulać, ale Emori wznosiła wszystko na inny poziom. Nie mógł zasnąć bez niej w jego ramionach, lub chociażby obok. Ona miała zupełnie na odwrót - potrafiła zasnąć dosłownie wszędzie (raz spała w poczekalni, podczas gdy John robił tatuaż klientowi).

- Jak było w pracy? - mruknęła, owijając ręce wokół jego szyi - Ja cały dzień spałam, zrobiłam tylko pranie i zamówiłam pizze, ale już jej nie ma.

- Produktywnie. Jak wstaniemy to pokaże ci zdjęcie nowego tatuażu - odgarnął włosy z jej twarzy, całując ją w nos, na co ona krótko się zaśmiała - Skromnie mówiąc, ręka na której jest tatuaż to najcenniejsza część ciała tego gościa.

Później chłopak zaczął opowiadać jej coś, co przekazała mu Raven. Skończyło się na tym, że znowu wpadł na pomysł zrobienia sobie takich samych tatuaży. Mieli już trzy pary. Zauważył jednak, że Emori nie odpowiada. Przyzwyczaił się już, że ona po prostu zasypiała w środku rozmów. Przytulił ją mocniej, tak bardzo ciesząc się z tego, że ją miał.

John nigdy nie wierzył w miłość. Wystarczyło spojrzeć na jego rodziców, lub chociażby rodziców jego znajomych. Nigdy nie interesowały go związki, wręcz się z nich śmiał. A później zgubił długopis i okazało się, że Emori akurat miała ich więcej.

Kto by pomyślał, że głupi przedmiot doprowadzi do momentu w którym znajdował się teraz? Byli ze sobą od trzech lat, mieszkali razem już dość długo, a na dodatek spodziewali się dziecka.

Dziewczyna zmrużyła oczy, podkurczając nogi. Murphy lekko rozluźnił uścisk, pomagając jej ułożyć się w wygodnej pozycji. Wziął do ręki pasmo jej włosów, rozdzielając je na trzy części. Po chwili zaczął zaplatać jej malutkie warkoczyki. Uwielbiał to robić, nie było poranka, w którym Emori obudziła by się w prostych, nienaruszonych włosach. To Raven go tego nauczyła, a teraz robienie warkoczy stało się niczym jego hobby.

Brunet powoli zaczął zasypiać, zostawiając na jej włosach cztery warkoczyki i jeden zrobiony w połowie. Był już na granicy snu, gdy jego dziewczyna zaczęła mruczeć coś pod nosem. Emori obróciła się na plecy, walcząc z kocem. Po chwili otworzyła oczy, patrząc na Johna.

- Valerie.

- Co? - chłopak zmarszczył brwi.

- Nazwijmy ją Valerie.

Emori uśmiechnęła się, teraz obracając się do niego. Kochała kolor jego oczu, i po cichu liczyła że dziecko odziedziczy ten błękit po nim. Uważała, że ten odcień był najpiękniejszym na świecie.

- Podoba mi się - mruknął, całując ją krótko.

Ta scena była by piękna, nie zważając pomyłkę ginekologa. Dwa miesiące później Emori urodziła dziecko, ale nie miało na imię Valerie, a Lewis.

Byli blisko.

***

Kinda cute





To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 22, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝗖𝗢𝗟𝗗 𝗖𝗢𝗙𝗙𝗘𝗘 ☕︎ ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz